Każdy program TVP Info potrafi ostatnio wyzwolić wielkie emocje. Ale to, co działo się w niedzielnym "Bez Retuszu, może niejeden przebić na głowę. W studiu pojawiło się sześciu gości. Pięciu związanych z "dobrą zmianą" i on jeden – poseł Witold Zembaczyński z Nowoczesnej. Wzięli go w obroty. To był niezły spektakl siły pt. "Wszyscy na jednego". Doskonały przykład, jak w TVP wyglądają teraz programy publicystyczne.
Zaczęło się w miarę spokojnie, ale trwało to może dwie minuty. Potem, przez ponad godzinę, poseł Nowoczesnej – jedyny opozycyjny rodzynek w tym gronie – musiał czuć się wystawiony niemal na pożarcie. Ataki leciały z każdej strony i każdego kalibru, praktycznie w każdym momencie. Nie zawsze merytoryczne. Ta dyskusja częściej toczyła się na zupełnie innym poziomie.
– To był hardcore. Wolna Amerykanka. Ring. Nalot dywanowy z każdej strony. Sytuacja, w której człowiek przedstawia swoją opinię w obliczu ze zmasowanym atakiem – tak w rozmowie z naTemat podsumowuje swoje doświadczenie poseł Zembaczyński. W programie "Bez Retuszu" uczestniczył drugi raz. Wcześniej był tu jako członek Komisji Amber Gold i nic takiego wtedy nie przeżył. – Był inny prowadzący. Była część przedstawicieli mojego ugrupowania czy z opozycji w ogóle. Teraz tego nie odnotowałem, a program skupiony był na tym, żeby mnie dobić – mówi.
"Było domniemanie, że mnie nie zjedzą"
Witold Zembaczyński – rocznik 1980, syn byłego prezydenta Opola i ten sam poseł, który kiedyś powiedział do Jarosława Kaczyńskiego, że buduje swoje mroczne imperium – poszedł do studia TVP Info celowo. – Poszedłem, gdyż było domniemanie, że mnie nie zjedzą. Nie jestem łatwą przekąską dla PiS-u. I myślę, że to się nie udało. Mam poczucie, że nie udało im się mnie zgładzić – mówi poseł.
W internecie program wywołał duże emocje. Zwolennicy PiS piszą, że Zembaczyński się ośmieszył, z racji pochodzenia z Opola, reprezentuje interesy Niemiec, zachowywał się arogancko. Ale przeciwnicy są pod wrażeniem, że w takim ogniu atakujących zachował spokój i nie puściły mu nerwy. "To było perfidne" – piszą o zachowaniu innych w studio.
Denerwujący, wyładowuje frustracje
Rozmowa dotyczyła taśm, kwestii odszkodowań niemieckich, kibiców Legii. Gdy miał przeciwne zdanie, usłyszał że jest denerwujący, wyładowuje swoje frustracje i generalnie brakuje mu kultury, jest młody, jeszcze dużo musi się nauczyć. – Jest pan młodym człowiekiem, niech pan posłucha rady troszkę starszego kolegi. Jeżeli przychodzi się w gości, to nie obraża się gospodarza. To nieeleganckie – dawał mu nauki europoseł Zbigniew Kuźmiuk, gdy Zembaczyński spytał, jak długo jeszcze TVP będzie karmić widzów taśmami z podsłuchów PO. – Ja rozumiem, że to jest skandal, co jest w nich zawarte i polityka sięgnęła chodnika, ale ile można? – chciał wiedzieć.
W studiu TVP Info najwyraźniej chcieli zrobić z niego chłopca do bicia. Ośmieszyć w oczach widzów. – Nie można być facetem, który tak się rzuca i jest zdenerwowany. Wierzę, że po 5 latach pan dojrzeje. Pan skręca w niezrozumiały tunel, wyładowuje pan swoje frustracje – wtórowali inni. Gdy miał inne zdanie o TVP, reparacjach wojennych, stosunkach polsko-niemieckich itp.
"Ja tak uprzedzę na wszelki wypadek"
Prowadzący Adrian Klarenbach też przeszedł samego siebie. W pewnym momencie chciał przypisać Zembaczyńskiemu słowa, że niby jest dyskryminowany w TVP i nie ma możliwości wypowiedzenia się.
– Ja tak nie powiedziałem – oponował poseł.
– Nie, ja tak uprzedzę na wszelki wypadek jakikolwiek tok myślenia – padła odpowiedź.
– Pan manipuluje – upierał się Zembaczyński.
– (śmiech) Nie manipuluję, tylko stwierdzam fakt, że mogłyby się takie wątki pojawić.
Dla jednych ten program to był kabaret, dla innych powiało grozą. Parodią niezależnego dziennikarstwa i programu publicystycznego pod określoną tezę z publicznością, która na hasło "zrobimy sondę" w 100 procentach reaguje tak samo, np. nie podnosząc ręki. Był jeden taki moment, gdy rękę podniósł tylko Zembaczyński.
– Różnie można oceniać ten program, ale nikomu nie życzę uczestnictwa w tak nieprzyjaznych okolicznościach – mówi naTemat. Przyznaje, że program był trudny, że "rękawicę trzeba było podnieść pięć razy". Ale zastrzega, że na pewno nie czuje się ofiarą. Wręcz przeciwnie.
"Mam rekord Polski w nurkowaniu technicznym"
Poseł sprawia wrażenie, że jest w jeszcze większym bojowym nastroju. – Nie ze mną takie numery. Jak trzeba będzie, mogę walczyć z całym tym PiS-wskim światkiem nawet w pojedynkę. Pójdę do każdego programu. Jeżeli będą manipulować informacjami, będą kłamać, będą dobierać taki skład, żeby udowodnić swoje tezy, to trzeba wejść w to klinem i pokazać drugą stronę monety – deklaruje.
Kilka dni temu sam informował w sieci, że jakaś kobieta przyniosła mu do biura sól egzorcyzmową, by "wypędzić z niego diabła", co miało nastąpić po jego wypowiedziach w Polsat News.
Jestem ciekawa, czy musiał ten program jakość odreagować. Emocje w końcu były duże. – Myślę, że jestem odporny. Mam na koncie rekord Polski w nurkowaniu technicznym. Swego czasu zanurkowałem najgłębiej w Polsce i podobno dużo osiągnąłem w sporcie, gdyż mam dużą akceptację ryzyka i odporność na stres. Być może to pomaga mi w polityce znieść te wszystkie przepychanki – odpowiada. Rekord pobił w 2004 roku – nurkując na głębokość 131 metrów w kanionie na wyspie Small Giftun na Morzu Czerwonym.
Reklama.
Udostępnij: 992
Witold Zembaczyński
Kiedy PiS robi z nami, co chce, to my musimy być twardzi, bardzo stanowczy, musimy pokazać, że chcemy walczyć i udowodnić, że mamy energię i siłę i pomysły na życie po PiS-e. Muszę pokazać, że mam pazur, że chcę walczyć, że mam determinację, bo tego oczekują od nas ludzie. Trzeba odkłamywać, pokazywać, że nie odpuszczamy. Nie tracę zapału. Jestem do dyspozycji mediów publicznych. Zawsze chętnie przedstawię im nasze stanowisko.