Psychiatrzy tworzą katalog zaburzeń psychicznych, które mają eliminować kandydatów na posłów i senatorów ze startu w wyborach. Prace nad stosowną ustawą prowadzi PSL. - Powiem to "pisowskim" językiem: jak ktoś jest czysty, nie powinien się bać - mówi naTemat poseł Paweł Bejda.
– Nie chcemy nikogo stygmatyzować – zapewnia poseł Bejda, który czuwa nad projektem. – Tu nie chodzi o to, by kogoś napiętnować za to, że cierpi na chorobę X czy Y. Rzecz w tym, by osoby, których osąd jest poważnie zaburzony, nie miały w rękach bezpieczeństwa, zdrowia i życia Polaków – wyjaśnia polityk.
A co z tajemnicą lekarską? – Projekt zakłada, że pomyślny wynik obowiązkowego badania psychiatrycznego będzie konieczny do zarejestrowania startu kandydata w wyborach parlamentarnych. Ewentualna niepomyślna diagnoza pozostanie więc tajemnicą lekarską, po prostu ktoś, kto nie przejdzie badań nie wystartuje w wyborach i już – mówi poseł Bejda.
Polityk PSL nie zgadza się z zarzutem, że to metoda walki z przeciwnikami politycznymi rodem z ZSRR, gdzie nieprawomyślni działacze partyjni byli diagnozowani jako osoby poważnie chore psychicznie i przymusowo wsadzani do szpitali psychiatrycznych.
– Jeszcze raz podkreślam: nie chodzi o stygmatyzowanie ani prześladowanie. Intensywnie pracujemy nad procedurami, które zapewnią, że społeczeństwo będzie w dobrych rękach – mówi Bejda. Pół żartem pół serio sięga po – jak to ujmuje – "pisowski" argument. – Jeśli ktoś jest czysty, to nie powinien się bać – twierdzi poseł. Mówi też, że choroba chorobie nierówna, dlatego psychiatrzy, którzy pracują nad projektem, tworzą katalog schorzeń eliminujących kandydatów. – Tylko część przypadłości ma znaczenie dla sprawowania mandatu posła lub senatora – uzasadnia.
Skąd w ogóle pomysł na obowiązkowe badania psychiatryczne dla polityków? – Od ludzi – odpowiada poseł Bejda. – Mają dość tego co się dzieje przy Wiejskiej i są przekonani, że interwencja lekarska przed wyborami poprawiłaby jakość życia politycznego – mówi członek PSL. Nie chce jednak podać przykładów zachowań polityków, które zainspirowały wyborców do zgłaszania mu tego rozwiązania. – To od razu naprowadziłoby na nazwiska polityków, a my nie chcemy nikogo piętnować. Ale obstajemy przy swoim i intensywnie pracujemy nad projektem. A społeczeństwo go popiera i to z entuzjazmem. Wie pani, jak reagują ludzie? Biją brawo – mówi poseł Bejda.