Bartłomiej Misiewicz zniknął z życia publicznego, ale zostawił po sobie niemały rachunek. Jak pisze "Super Express", młody doradca Antoniego Macierewicza przez rok zrobił służbową limuzyną prawie 100 tys. kilometrów.
Młody polityk, który stał się symbolem kadrowej "dobrej zmiany", od stycznia 2016 roku zaczął korzystać z służbowego samochodu. I to jak. Jego podróże tylko w jednym roku kosztowały niemal 60 tys. złotych. "Na paliwo do wozu Misiewicza z budżetu poszło miesięcznie średnio prawie 5 tys. zł!" - pisze tabloid.