Z polską prasą nie jest chyba tak źle, jakby mogło się wydawać. Może sprzedaje się coraz gorzej, ale wciąż ma wielką moc. I to moc uzdrawiania. Taką okazałą się posiadać "Gazeta Wyborcza", dzięki której w ciągu kilku dni do zdrowia powrócił chory, który od wielu lat musiał utrzymywać się z zasiłku od ZUS.
Uzdrowicielską mocą popisał się w tekście "Najbardziej chory pracownik w Polsce" dziennikarz "Gazety Wyborczej", Michał Frąk. Może nie poszło mu z uzdrawianiem tak szybko, jak w biblijnych przypowieściach, ale może on spokojnie konkurować z najbardziej znanymi energoterapeutami i innymi tego typu specjalistami. "Wyborcza" uzdrowiła bowiem ciężko chorego Tomasza Z. w zaledwie kilka dnia.
Jeszcze tydzień temu, gdy dziennik pisał o nim pierwszy raz, pan Tomasz był ciężko chory. I przez aż 360 dni w roku nie był w stanie pojawić się w hurtowni tkanin Aja, w której był dyrektorem. Z tego powodu schorowany mężczyzna musiał żyć na garnuszku ZUS, który przez cztery lata choroby wypłacił mu około 250 tys. zł. Bo na niekończący się urlop chorobowy trafił natychmiast po tym, jak we wrześniu 2008 roku właściciel hurtowni ukarał go za niewłaściwie wykonywaną pracę naganą z wpisem do akt. Nosił się podobno nawet z jego zwolnieniem, ale choroba była szybsza...
I tak Tomasz Z. żył przez cztery lata, otrzymując co miesiąc zasiłek chorobowy w wysokości około 6 tys. zł. A jego szef nie miał żadnej możliwości, by skutecznie pozbyć się niechcianego pracownika. W przerwie między dniami spędzonymi na chorobowym pan Tomasz brał bowiem urlop na żądanie, którego pracodawca nie może pracownikowi odmówić. I zapewne wykorzystywał ten dzień na wizytę u lekarza, bo następnego dnia znowu wracał na pełny okres urlopu chorobowego. Pan Tomasz cierpiał niezwykle, ponieważ po każdym urlopie na żądanie diagnozowano u niego inne schorzenie.
Tak długo, aż po tym, jak jego nieuleczalny przypadek opisała "Gazeta Wyborcza". Wystarczyło, by dotknął papieru, przeczytał o sobie na stronach prestiżowego dziennika i już. Ozdrowiał w jednej chwili!. Niczym biblijni uzdrowieni, postanowił w tym momencie zmienić całe swoje dotychczasowe życie. Gdy tylko poczuł się lepiej, natychmiast wysłał do swojego szefa e-mail, w którym stwierdził, że rzuca pracę, która wpędziła go w wieloletnią chorobę.
I tak, gdy wszyscy wieszczyli upadek prasy w Polsce, ta pokazuje, że mimo pikujących w dół wyników sprzedaży wciąż jest dla niej szansa. Bo skoro wystarczy przeczytać o sobie na łamach prestiżowego ogólnopolskiego dziennika, by działy się cuda? A w tym przypadku prasowymi cudami dotknięci zostali przecież i ciężko chory Tomasz, jego pracodawca a nawet ZUS, który zaoszczędzi nieco funduszy dla innych chorych.
Skoro to wszystko mogła sprawić jedna sprzedająca się w kilkuset tysiącach egzemplarzy gazeta, ciekawe jak szybko i jak wiele podobnych cudów byłby w stanie dokonać najpopularniejsze, przyciągające nawet milion użytkowników serwisy internetowe?