
"Nie komentuję, przytaczam fakty i zwracam uwagę, że jest XXI wiek, a my żyjemy w dużym europejskim państwie" – tak zaczyna swój wpis aktorka Magdalena Zawadzka. A potem poddaje druzgocącej ocenie to, co władza robi w związku ze szkodami po nawałnicach.
REKLAMA
Ocena ta rzeczywiście polega głównie na przytoczeniu faktów, które zdają się mówić same za siebie. "Potworna nawałnica, która podczas długiego weekendu przeszła przez woj. Kujawsko-Pomorskie zabiła 6 osób, zniszczyła dorobek ludzi i przyrodę. Na pomoc dzieciom z obozu harcerskiego w Suszku pospieszyli strażacy i okoliczni mieszkańcy. Ranne dzieci trafiły do szpitala, a tym mniej poszkodowanym, ale przerażonym tym, co się stało, zaopiekowali się dobrzy, wrażliwi ludzie. Tylko dzięki ludzkiej solidarności dzieci i strażacy mieli, co jeść, pić i dodatkowe ręce do pracy przy usuwaniu skutków nawałnicy" – pisze Zawadzka.
Dalej zauważa, że przez 6 godzin władze wojskowe odmawiały pomocy poszkodowanym (MON odpowiada, że wniosek o pomoc wojewoda wysłał dopiero w poniedziałek). Stwierdza, że mieszkańcy zniszczonej wsi Rytel "rozpaczliwie błagali rząd o pomoc".
Ekipa Szydło ruszyła dopiero w poniedziałek, późnym wieczorem. Premier naszego państwa zjawiła się po trzech dniach. Przedtem oglądała wraz ze swoimi ministrami, odpowiedzialnymi za natychmiastowe zorganizowanie pomocy, defiladę wojskową w Warszawie. W defiladzie paradowała Obrona Terytorialna, która zamiast prężyć pierś przed władzą, powinna udzielać pomocy podczas klęski.
Na koniec aktorka podkreśla, że władza "ulitowała się" i wysłano 60 żołnierzy. "Ciężki sprzęt rżnący bezlitośnie 100 i 300 letnie drzewa w całej Polsce, przydałby się teraz do usuwania zniszczeń. Niestety, ludzie robią to ręcznie" – zaznacza.
Jej wpis udostępniono już kilkaset razy. I nie tylko ona jest zdziwiona tym, jak wyglądała reakcja po nawałnicach. "Na temat wojska to już szkoda mówić. Jedną kłodę wyciągali prawie pół dnia" – tak jeden z ochotników mówił o udziale żołnierzy w pomocy mieszkańcom Rytla.