
Walka ze spoilerami trwa od dawna w internecie. Nawet recenzenci na niektórych portalach filmowych nieraz piszą dwa teksty: z i bez spoilerów, z szacunku dla czytelników. Wiadomo, że nie są aż tak złe jak np. fake newsy, ale przecież dążymy do sprawiania sobie przyjemności. A taką jest z pewnością seria "Gry o Tron", którą na bieżąco śledzą tysiące ludzi. Przy obecnym, 7. sezonie HBO się nie popisało i cały czas do sieci trafiają przedpremierowe wycieki odcinków czy scenariuszy. By być w zgodzie z prawem i sumieniem należy czekać do kolejnego poniedziałku na oficjalną premierę, jednak internauci nam to uniemożliwiają! Wczoraj do sieci trafił kolejny, przedostatni odcinek sezonu w jakości HD... z winy hiszpańskiego HBO GO, które przypadkowo go opublikowało. Epizod szybko został zdjęty z serwisu, ale jeszcze szybciej piraci opublikowali piracką kopię w internecie. I zaczęło się ekscytacja łamana ze spoilerowaniem. A to wbrew niepisanym zasadom fana.
Też kiedyś byłem takim śmieszkiem, ale dorosłem. Pierwszy sezon "Gry o Tron" tak mnie wciągnął, że przed kolejnym szybko rzuciłem się na książkową "Pieśń lodu i ognia". Byłem ciekaw, czy już jestem dalej z lekturą, by oglądanie kolejnego sezonu nie psuło mi brnięcia przez te tysiące stron. Wrzuciłem dla żartu na Facebooku zapytanie, czy kluczowy moment z książki był już w serialu. Spodziewałem się, że nie i potwierdzili to znajomi, niektórzy pewnie do dziś mi to pamiętają i nienawidzą. Jak widać karma wraca i teraz i ja nie będę mieć pełnej radości przy oglądaniu nowego odcinka.