
W lutym Katalończycy wyszli z domów, by pokazać swoje poparcie dla przyjmowania uchodźców. Przemaszerowali La Ramblą, tą samą, na której w czwartek leżały ciała ofiar zamachu terrorystycznego. Dla wielu polityków i internautów (nie tylko polskich) oczywistym jest, że swoją otwartością Hiszpanie sami sobie narobili kłopotu. – Oni tu nic nie mówią o uchodźcach, nie twierdzą, że to ich wina. Mówią więcej o terroryzmie i Państwie Islamskim – opowiada nam Klaudia, która mieszka i pracuje w Barcelonie. Ryszard Schnepf, były ambasador Polski w Hiszpanii, podkreśla, że to od mieszkańców tego kraju powinniśmy uczyć się tolerancji i otwartości na różne kultury.
Hiszpanie od czasu zamachu w Madrycie (11 marca 2004 roku) mają dosyć dobrze rozpoznaną mapę zagrożeń terrorystycznych w swoim kraju. Zresztą mają 40-letnie doświadczenie walki z terroryzmem, oczywiście o innym podłożu. To był terroryzm separatystyczny ETA, ale przez te kilkadziesiąt lat pochłonął ponad 800 ofiar. W Hiszpanii jest dużo skupisk muzułmańskich. Przy czym na południe od Barcelony w okolicach Tarragony są miejsca, w których skupiały się bardziej radykalne, islamskie grupy. Te centra były dość dobrze monitorowane przez Hiszpanów. Od 2004 roku innego zamachu o podłożu islamskiego terroryzmu nie było w w tym kraju. Były pojedyncze zamachy ETA, ale zamachów o takim podłożu cywilizacyjnym nie było. Dosyć skutecznie monitorowali i zatrzymywali potencjalnych zamachowców.
"Nie damy się zastraszyć"
Wczoraj La Rambla znów zaczęła wypełniać się ludźmi, którzy odważnie wychodzą z domów, modlą się, składają kwiaty i czuwają. Wykrzykują przy tym, że nie dadzą się zastraszyć terrorystom. Stephanie, która od lat mieszka w Barcelonie, mówi nam, że nikt z jej znajomych o czwartkową tragedię nie obwinia uchodźców. Ona sama w tym czasie była w samolocie do Holandii, gdzie wciąż mieszkają jej rodzice. – Nie mogę się wypowiadać w imieniu wszystkich mieszkańców Barcelony, ale o wszystkich moich miejscowych przyjaciołach mogę powiedzieć, że są bardzo otwarci na uchodźców i imigrantów. Właściwie wydaje mi się, że to powszechne przekonanie – mówi Stephanie. Choć chyba niezupełnie. Dziennikarze donoszą, że w centrum tego wielokulturowego miasta słychać także okrzyki, by imigranci wynosili się z kraju. – Ale myślę, że to znaczna mniejszość, większość się mobilizuje, by pomagać rodzinom ofiar, poszkodowanych – słyszę.
"Sami sobie winni"
Niektórzy już zaczęli łączyć wczorajsze tragiczne wydarzenia w Barcelonie z uchodźcami i stawiać między nimi a terrorystami znak równości. Szef MSWiA Mariusz Błaszczak w TVP Info złożył kondolencje rodzinom ofiar zamachu w Barcelonie. Zapewnił przy tym, że Polska jest bezpieczna. I nie omieszkał dodać: – Robimy wszystko, żeby była bezpieczna i nie godzimy się za przyjmowanie uchodźców. "Zobacz, co się dzieje. Paryż, Barcelona, wszystkie zamachy wykonane przez uchodźców"; "Luty 2017 – tysiące w Barcelonie wspierające uchodźców. Teraz "Modlimy się za Barcelona"??? To cena zapłacona za głupoty"– to tylko wybrane komentarze internautów.
"Witamy uchodźców"
"Chcemy przyjmować", "Witamy uchodźców", "Otwórzmy granice" – takie transparenty wypisali i takie hasła wykrzykiwali w lutym uczestnicy manifestacji popierającej przyjmowanie uchodźców.
W apogeum tak zwanego kryzysu migracyjnego za przyjęciem uchodźców opowiadało się jakieś 80% Hiszpanów i Hiszpanek. Co nie znaczy, że tak się rzeczywiście dzieje, bo prawicowy rząd, korzystając z ogólnoeuropejskiej inercji w tej sprawie, tylko w bardzo niewielkim stopniu zrealizował swoje zobowiązania dotyczące relokacji migrantów z Grecji i Włoch.
Uchodźca to nie terrorysta
– Oni tu nic nie mówią o uchodźcach, nie twierdzą, że to ich wina. Mówią więcej o terroryzmie i Państwie Islamskim – opowiada nam Klaudia, która mieszka i pracuje w Barcelonie. To samo słyszę jeszcze od kilku osób. – Moim zdanie stosunek Hiszpanów do uchodźców jest z goła odmienny niż to, co się u nas rozpowszechnia. Nie dziwi mnie, że oni tego nie łączą, bo Hiszpanie uchodźców mają od dekad i od dawna mierzą się z tym tematem – mówi nam Tomasz Pindel, iberysta. Zgadza się z nim dyplomata Ryszard Schnepf.
Społeczeństwo hiszpańskie jest otwarte na różne kultury, dlatego m.in. Polacy tak dobrze się czują w Hiszpanii. Rasa, religia, tożsamość historyczna nie mają aż takiego znaczenia, ponieważ społeczeństwo jest generalnie przyjaźnie nastawione do tych, których my określamy mianem "obcych". Stąd zapewne tak ogromna wstrzemięźliwość (Hiszpanów - red.) przed identyfikowaniem sprawców terrorystycznego zamachu jako uchodźców, czy imigrantów.
Hiszpańska otwartość, a przynajmniej dużo bardziej wyważony stosunek do kwestii związanych z migracją, wynika z wielu spraw. To po części dziedzictwo transformacji po śmierci generała Franco, kiedy Hiszpania dość radykalnie odcięła się od wszystkiego, co w jakikolwiek sposób mogło kojarzyć się z prawicową dyktaturą. Hiszpanie umieli też przerzucić most między własnymi doświadczeniami historycznymi - na przykład z czasów wojny domowej, kiedy jako uchodźcy musieli uciekać do Francji albo Meksyku - a tym, co dzieje się dzisiaj w innych krajach. To wątek, który często się pojawia w hiszpańskich rozmowach i motywacji do działania. Imigracja w Hiszpanii to też sprawa bardziej świeża niż na przykład we Francji czy Niemczech. Nie doszło wciąż do głosu drugie ani trzecie pokolenie i związane z jego integracją dylematy. Prawdopodobnie ułatwia to nieco drogę tej hiszpańskiej otwartości. Ale nie można też pominąć faktu, że sama Hiszpania jest też ogromnie zróżnicowanym wewnętrznie krajem - pod względem języków, zwyczajów, tożsamości. To też jest pewnie świetny międzykulturowy trening.
