Jest nowy pomysł Ministerstwa Finansów na walkę z szarą strefą pomocy domowych. Niebawem by pracować legalnie wystarczy drobna opłata i zapisanie się do specjalnego rejestru. – Póki szara strefa będzie się opłacać, ludzie będą tak pracować – przekonuje jednak ekspert rynku pracy.
Wkrótce niania, sprzątaczka i ogrodnik będą mieli szansę, by bez zbędnych formalności pracować zgodnie z prawem – zapowiada "Rzeczpospolita", powołując się na informacje uzyskane w Ministerstwie Finansów.
100 tysięcy
Tyle osób w Polsce może pracować w szarej strefie jako pomoce domowe
Rozwiązanie pozornie jest proste. Według pomysłu MF, jeśli przygotowywana właśnie ustawa wejdzie w życie, niebawem powstanie centralny rejestr, który będą prowadzić centra aktywizacji zawodowej. Osoby zatrudniające się dorywczo będą mogły się do niego zapisać, a po opłaceniu zryczałtowanej składki, uzyskać prawo do legalnego podjęcia pracy.
– Praca niani, sprzątaczki czy innej pomocy domowej nie jest z definicji nielegalna. Każdy pracodawca już teraz może zawrzeć z taką osobą umowę – przypomina Piotr Rogowiecki, ekspert rynku pracy z organizacji Pracodawcy RP.
Pracodawcy często jednak z takiej opcji rezygnują, bo jej podpisanie to ich zdaniem niewygodna formalność. Dodatkowo, zarówno od umowy zlecenie, jak i o dzieło, trzeba zapłacić podatek. To z kolei często nie pasuje zatrudnianym pomocom domowym. Stawki za pracę niani nawet w Warszawie wahają się od 15 do 25 zł za godzinę pracy. Osoby sprzątające zarabiają średnio od 100 zł do 200 zł za całe mieszkanie (często łącznie z prasowaniem i myciem okien). Każda odprowadzona od tych pieniędzy kwota, to więc spora strata, na którą pomoce domowe nie zawsze mogą sobie pozwolić.
Zwłaszcza, że – jak podaje "Rz", ministerstwo kieruje swoją propozycję tylko do osób, które pracują mniej niż 20 godzin tygodniowo. Pozostałe, aby pracować legalnie nadal będą musiały podpisywać umowy. Dlatego, eksperci przewidują, że pomysł ma niewielkie szanse powodzenia.
– Póki szara strefa będzie się opłacać, ludzie będą tak pracować – komentuje Piotr Rogowiecki.