Od czego zacząć test takiego diabła wcielonego, jakim niewątpliwie jest Audi RS3? Może od tego, że to bardzo niepozorne auto. Niezaznajomiony z rynkiem motoryzacyjnym człowiek będzie gotów pomyśleć, że to zwykłe Audi A3. Ale szybko zrozumie swój błąd. Audi RS3 to arcymistrz drugiego wrażenia.
Powyższy akapit to żadne dziwaczne tworzenie teorii pod auto. To typowa historia, która spotyka każdego kierowcę RS3. Dlaczego? Już tłumaczę.
Wygląd
Diabelski hatchback z Ingolstadt to zakamuflowane niczym wojskowy snajper. Owszem, poruszamy się na szalonych, 19-calowych felgach. Kiedy zajrzymy za nie, dostrzeżemy monstrualne, czerwone zaciski, a jeszcze za nimi absolutnie przerażające ceramiczne tarcze. Wielkie niczym talerz do pizzy, i to tej XXL.
Z tyłu w oczy rzuca się podwójny wydech i wyrazisty znaczek RS3. Z przodu podobnie - potężne wloty powietrza i podobny znaczek. Ale tego wszystkiego poza felgami... nie widać na światłach, kiedy inni kierowcy stoją obok was. Wtedy w ogóle nie zerkają w twoją stronę. Wyglądasz jak kierowca kolejnego A3 z silnikiem TDI. Nuda.
W środku też bez szaleństw. Gdyby nie specjalnie wyprofilowane fotele, spłaszczona od dołu kierownica pokryta delikatną tkanina niczym w sportowych bolidach czy także wstawki świadczące o rodowodzie auta - też wzięlibyście je za zwykłe Audi A3. Jest w nim też tak samo wygodnie. Spokojnie można podróżować na tylnej kanapie.
Jazda
Ale na kolejnych światłach już wszyscy na ciebie patrzą. Nagle dostrzegają felgi, wodzą wzrokiem za wydechem, kiedy się do ciebie zbliżają. Przed chwilą widzieli go daleko przed sobą, za to bardzo dobrze słyszeli. Jakby ciągle było tuż obok.
RS3 jest przerażające. To małe auto nie odjeżdża, tylko katapultuje się z miejsca. Jest wiele samochodów, które przyspieszają w cztery sekundy z małym haczykiem do setki. Ale wrażenie prędkości w tak małym aucie przeżywasz inaczej. Jedziesz 70 kilometrów na godzinę, a wydaje ci się, że to już 120... Zwłaszcza, że wydech ryczy jak szalony. Zminiaturyzowane Audi RS6.
Jego praca jest uzależniająca bardziej niż przyspieszenie. W zależności od wybranego trybu jazdy - to przecież Audi, może być i sportowo, i komfortowo - komputer sterujący pracą wydechu domyka go lub całkowicie otwiera. W zależności od wybranego wariantu dźwięk jest albo rasowy, albo obezwładniający.
Do tego stopnia, że RS3 najpewniej nie mógłbym jeździć zimą. Ten dźwięk jest tak cudowny, że zachęca do podróży z otwartym oknem. Żeby lepiej słyszeć to, co mają okazję usłyszeć inni. I nawet nie chodzi tylko o przyspieszanie - moją ulubioną melodią jest... hamowanie. To, jak samochód zrzuca biegi, jak podskakują wtedy obroty, jak wydech pluje wtedy bezołowiowym jadem. Muzyka.
Ale nie samym ruszaniem spod świateł człowiek żyje. RS3 prowadzi się doskonale w każdej sytuacji. Duża zasługa w tym napędu quattro, który pozwala ci pokonywać własne limity. Prowokuje cię wręcz do łamania przepisów, ale nie na prostych. W zakrętach. RS3 klei się do zakrętów, w czym wydatnie pomagają chyba tak szerokie jak w wojskowej ciężarówce opony. Tylko nie przesadźcie - auto wciska w fotel, ale hamowanie jest jeszcze gwałtowniejsze. Serce dosłownie wbija się między żebra.
Everyday car
A teraz to, co mnie najbardziej przeraża. RS3 jest autem jak najbardziej zdatnym do użytku na co dzień. Wspomniany napęd quattro sprawia, że trzeba dosłownie stanąć na rzęsach, aby wyprowadzić ten samochód z równowagi (oczywiście dopóki nie wyłączymy elektroniki). Jedyne co nam "grozi", to niewielka nadsterowność, którą łatwo opanować.
W środku z kolei kierowca podróżuje w całkowicie cywilizowanych warunkach. Klimatyzacja działa sprawnie, muzyka gra z głośników, jest duży kolorowy ekran na środku deski rozdzielczej i wirtualny kokpit za kierownicą. Choć co akurat zabawne, w testowanym egzemplarzu nie było kamery cofania. Myślałem, że w aucie za tę cenę to niemal pewniak. Ale oczywiście można ją zamówić.
I najistotniejsze - kiedy jedziemy w sposób cywilizowany, jak autem do codziennych podróży, A3 spala benzynę zupełnie jak... miejski hatchback. Jeśli tylko nie szalejemy, w mieście wystarczy nam 10-11 litrów paliwa. Co innego, jeśli chociaż troszeczkę "depniemy". Od razu robi się dwadzieścia litrów na sto kilometrów. Ale i tak - chapeux bas. A za te cuda odpowiada 2,5-litrowy, pięciocylindrowy turbodoładowany silnik, który współpracuje z siedmiobiegowym automatem S-Tronic.
Wady
Jak już pewnie się domyśliliście, trudno w przypadku Audi RS3 o niedociągnięcia. Jeśli do czegoś można się przyczepić, to do... ceny.
Oczywiście takie auta kupują ludzie, których po prostu na nie stać. Ale trudno nie odnieść wrażenia, że naprawdę trzeba lubić hatchbacki, żeby zapłacić za jednego ćwierć miliona złotych. Za podobne pieniądze można kupić przecież choćby Porsche Caymana. Który oczywiście nie jest w żadnym stopniu równie wyśrubowany, co RS3, ale to jednak zdecydowanie bardziej lanserskie auto. A przecież po to się koniec końców kupuje także RS3.