Duży sportowy SUV i mały kompaktowy hatchback. Oba z charakterystycznymi kółkami na grillu. Choć ta dwójka od Audi to zestaw dla dwóch kompletnie różnych typów kierowców, w tym samym kolorze wyglądają trochę jak metamorfoza „przed” i „po”. To SQ5 i A3S, którymi mieliśmy okazję ostatnio pojeździć. Nie będzie tu jednak porównań, bo te dwa modele nie sposób ze sobą zestawiać.
Przewrotnie zacznę od ceny, bo zazwyczaj to ona jest czynnikiem decydującym i ostatecznie zawsze pada to pytanie: „no ale ile to kosztuje”. Oba modele z kompletnie różnej półki. Mniejsze A3S w podstawowej wersji zaczyna się od 114 tys. zł, a większy SQ5 to wydatek rzędu 319 tys. zł. W Audi jednak bardzo łatwo je podbić. Niedawno opisywaliśmy Audi A4 Quattro, w których dodatkowe wyposażenie było warte prawie drugie tyle, co wersja podstawowa! Modele, które widzicie na zdjęciach, to odpowiednio koszty: 183 i 454 tys. złotych (ceny dla konkretnych wersji wyposażenia oraz silników).
Spokojnie, jeśli nie macie takiej ilości gotówki (a kto ma?), nic straconego. Audi od jakiegoś czasu zmienia model finansowania zakupu samochodów. Właściwie nie sprzedaje ich już w starodawnym modelu „za gotówkę”, ale wynajmuje na zasadzie abonamentu. Trochę jak w przypadku kupowania telefonów od operatorów telefonicznych. Jakiś wkład własny, miesięczna rata, a po kilku latach zmiana na nowszy model. Oczywiście przy zachowaniu konkretnych zasad, ale z grubsza wygląda to w ten sposób. Ciekawie.
Sama Q5 to odpowiednik Porsche Macana w stajni Audi. Ten sam koncern, ta sama płyta, zbliżone wymiary i przeznaczenie. Aż chce się napisać, że to jego… tańsza wersja. Sęk w tym, że SQ5 w tej wersji wcale nie jest tańsze. „Zwykłego” Macana można dostać już za 230 tys. złotych. Tutaj jednak nie mówimy o „zwykłym” Q5. To bardzo sportowa odmiana praktycznego SUV-a, który ma pod maską dieslowy silnik V6T o mocy 313 koni mechanicznych, rozpędzający się do setki w nieco ponad 5 sekund.
Nie widać, prawda? Na zewnątrz nie ma wielu wyraźnych sportowych akcentów, które dawałyby do zrozumienia, że to coś więcej niż kolejna Q5-tka. „Dyskrecja” to generalnie słowo, które prędzej czy później wpada mi do głowy, gdy mam okazję jeździć nowymi Audi. Można dyskutować czy np. podwójny wydech z czterema wylotami jest dyskretny, ale generalnie jak na osiągi, jest to auto dobrze zakamuflowane.
A3S to już inna bajka. Typowy hatchback, w podstawowej wersji nawet rozsądny cenowo. Osobiście wolałbym jednak „trójkę” w sedanie, która zaczyna być wtedy bardzo sensownym wyborem, jako pierwsze auto dla kogoś młodego. Hatchback niby też, ale jakoś nie jestem fanem. Natomiast sedan to coś, z czym sam prywatnie bardzo chętnie bym poflirtował.
Co ciekawe, w sedanie A3 bardzo przypomina nieco większą A4-kę. Patrząc z przodu, bardzo łatwo się pomylić. I chyba nawet wolałbym kupić A3 w ciekawszej i ładniejszej wersji, niż standardowe A4. A3, które widzicie na zdjęciach, wygląda bardzo lekko. Idą za tym liczby, bo w najlżejszym wariancie może ważyć zaledwie 1150kg.
W odświeżonej A3-ce dostajemy też matrixowe reflektory, które wyglądają naprawdę nowocześnie. Zwróciłem na nie niedawno uwagę już w RS6-tce, ale jak widać mają te także modele „dla śmiertelników”. O co chodzi z reflektorami w technologii Matrix LED? Komputer sam decyduje, które fragmenty drogi i jej otoczenia oświetlać, oraz jak mocno to robić. Wizualnie świetnym zabiegiem są także tzw. dynamiczne kierunkowskazy, które po włączeniu tak jakby „pływają” od jednej do drugiej strony. Lubię, lubię!
To, do czego przyzwyczaja Audi, to bardzo dobra jakość wykończenia, którą dostajemy w obu modelach. Po przesiadce z SQ5 do A3S najdłużej przyzwyczajać musiałem się do kierownicy. W SUV-ie był to kawał mięsistego koła. Na jej tle ta z trójki wyglądała bardzo delikatnie. Pod względem ilości miejsca, SQ5 jawi się jako idealne auto rodzinne, które tymi osiągami zadowoli także tatusia. I utrze nosa tym, którzy mogą próbować patrzeć z wyższością zza kierownicy niektórych Macanów.
Trójka to natomiast – jak już wspomniałem – rozsądny wybór dla kogoś, kto szuka pierwszego auta. Singla lub młodej pary, która głównie jeździ po mieście, czasem bawiąc się w weekendowe wypady po Polsce i okolicach.
A3S wewnątrz może nie wygląda „na bogato”, ale wraz z odświeżeniem postanowiono je trochę dopakować. Kierowca dostaje do dyspozycji całą masę systemów wsparcia z adaptacyjnym tempomatem i wirtualnym kokpitem na czele. To jedno z rozwiązań, które najbardziej zwraca uwagę. Zamiast zwykłych zegarów mamy spersonalizowany układ wyświetlanych informacji. To także tam może pojawić się cała mapa z nawigacji. Obsługi całości trzeba się chwilę pouczyć, ale generalnie jest to intuicyjne.
Wygodnym i o dziwo bardzo dobrze sprawdzającym się gadżetem jest także pokrętło do sterowania komputerem pokładowym. Chodzi mi jednak głównie o funkcję pisania palcem podczas wklepywania w nawigacji celu naszej podróży. Nie musimy klikać, ani kręcić w nieskończoność, wystarczy, że palcem napiszemy literkę. Panel odczytuje je bez większych błędów.
Wróćmy do SQ5. Jeśli kierowca nie życzy sobie, by zwracać uwagę, może mknąć niezauważony przez kolejne kilometry. Przed oczami będzie miał prędkościomierz kończący się na 300km/h i przycisk „drive select”, którym wybiera się odpowiedni tryb jazdy. Efficiency i Comfort pozwolą przyjemnie i względnie oszczędnie oraz spokojnie pokonywać trasę. Samochód, jak na swoje ok. 2 tony, prowadzi się zaskakująco lekko. Nie czuć jego gabarytów, a samo auto w żadnym momencie nie „rozrabia”.
Na zupełnie nowy poziom zabawy wchodzimy, wrzucając tryb sportowy (Dynamic). Do naszych uszu z automatu dociera donośniejszy głos z wydechu, a zwykły miejski SUV zamienia się w sportowego SUV-a z prawdziwego zdarzenia. Nieco ponad 5 sekund do pierwszej setki miło zaskakuje, bowiem to osiągi, do których przyzwyczaiły nas dużo mniejsze auta sportowe.
3-litrowy silnik o mocy 313-koni mechanicznych przy współpracy z 8-stopniowym automatem bardzo żwawo rozpędza to auto, bez agresywnych szarpnięć i zrywów. Na trasie Warszawa-Kraków-Warszawa oraz jeździe po mieście, spalanie utrzymywało się na poziomie ok. 11l/100km. To sporo więcej niż deklaruje producent.
A3S aż takich wrażeń już nie dostarcza (spalanie po 5 dniach jazdy na poziomie 7-7,5l/100km). Mimo zaledwie 1,4-litrowego „benzyniaka”, do pary dorzucono mu 150 koni mechanicznych, które razem pozwalają na rozsądną i nie męczącą jazdę. Ciekawą, nieco budżetową wersją (podstawa od 98 tys. zł) może być 1-litrowa jednostka o mocy 116 koni mechanicznych. Jeśli ktoś nie oczekuje dynamiki, ale sensownego i ładnego auta z wyjątkowo bogatym wyposażeniem, może się zastanowić nad tym rozwiązaniem. Tutaj można znaleźć dokładny konfiguracja poszczególnych jednostek.
Audi SQ5 i A3S to samochody, które wpisują się w to, z czym kojarzy się Audi. Elegancka dyskrecja z wykończeniem wysokiej jakości i bogatym wyposażeniem, które niestety bardzo łatwo może wywindować cenę. SQ5 to dosłownie sportowy SUV, który nie rozczaruje kierowców, lubiących poczuć lekkie wciśnięcie w fotele po wciśnięciu gazu. A3S, której coraz bliżej do A4, wydaje się być idealnym rozwiązaniem dla kogoś, kto szuka pierwszego samochodu, ale niekoniecznie chciałby zniknąć nim w tłumie. Ale jeśli już kupować A3-kę, to tylko w sedanie.