Co jest lepsze od zwykłego BMW M3? Jeszcze szybsze BMW M3. A do tego ten lakier... W czasie kilku dni z tym autem przekonałem się, że to idealna kuracja odmładzająca.
M3. Marzenie każdego młodego gniewnego kierowcy, na które może sobie pozwolić najczęściej człowiek, który już swoje w życiu zarobił, a co często równa się z tym, że już się wyszalał.
Paradoks? Tylko trochę. Wystarczy spojrzeć na ten samochód. On wszystko zmienia. Aż znowu chce się skakać po drzewach i rzucać jajkami z balkonu w przechodniów. W testowanej wersji jest - napiszmy to wyraźnie - F I O L E T O W Y. Taka przyjemność oczywiście słono kosztuje. To Twilight Purple ze specjalnej palety BMW Individual. Żeby nasze BMW M3 przybrało takie barwy, trzeba wydać prawie 23 tysiące złotych. I co? I jest świetnie.
Idealny wybór, kiedy chcesz być zauważony
Sam jestem z tych ludzi, którzy uważają, że auta generalnie powinny być białe albo czarne. Ale prawda jest też taka, że od pewnej kwoty te wymogi przestają obowiązywać. Auta stają się tak drogie i tak lanserskie, że szalony kolor tylko podkreśla nasze możliwości. Tak właśnie jest z tym lakierem. Ludzie patrzą na ulicach z ukrywaną zazdrością. Oficjalnie pytają "po co to wszystko". A M3 krzyczy za kierowcę na każdych światłach "bo mogę". To zupełnie nowa definicja lansu.
Zresztą, sami zobaczcie zdjęcia. Zestawiliśmy BMW M3 z Porsche 911 4GTS. To też nie jest byle jakie auto, prawda? I gwarantuję wam, że na każdym na ulicy M3 robiło dużo lepsze wrażenie (choć oczywiście kolega z redakcji, który je testował, ma pewnie inne zdanie). Bo jest inne, znacznie bardziej egzotyczne. Lepsze. Nie wygląda jak każde kolejne 911 czy M3, które prawdę mówiąc kierowcom przynajmniej stołecznych ulic mogły się opatrzyć. Jeżdżą co chwilę. I oto właśnie w tym wszystkim chodzi. Ten lakier sprawia, że jest zupełnie inaczej.
Oczywiście M3 wyróżnia się nie tylko lakierem. Potężne, 20-calowe felgi, sportowe detale (spójrzcie na te delikatne przeszycia na zdjęciach w barwach M-Power), wreszcie drapieżny wydech.
Zresztą środek auta to chyba jedyne miejsce, gdzie na chwilę można zapomnieć, jaka to bestia. Jest w miarę komfortowo, jeśli tak zestroicie zawieszenie (przynajmniej dla mnie, dla wielu i tak może być za twardo), i całkiem... cicho, jeśli oczywiście ostrożnie obchodzimy się z pedałem gazu. Co ważne, w M3 wygodnie mogą podróżować cztery osoby na bardzo przyjemnych skórzanych fotelach i kanapie.
Kiedy 431 koni to za mało
Ale jeśli poszukacie podłogi pod pedałem gazu, wszystko się zmienia. Przede wszystkim wydech - on nie krzyczy, on ryczy. Dźwięk rozpędzonego M3 to jedna z najlepszych rzeczy, jakie możecie usłyszeć na ulicach.
Najistotniejszy jest tutaj pakiet Competition. Dzięki niemu auto ma o 19 koni więcej niż "zwykła" M3, więc jest ich teraz 450. To powoduje, że auto przyspiesza do 100 km/h odrobinę szybciej - w równe cztery sekundy, o ile zdecydujecie się na siedmiobiegowy automat. Ale to akurat mała różnica. Pakiet Competition zmienia całą charakterystykę auta.
Przede wszystkim M3 Competition jest jeszcze twardsze, niż bazowa wersja. Zwłaszcza w ustawieniach Sport i Sport Plus samochód porusza się po nierównościach z gracją resoraka. Czyli w zasadzie po nich skacze, a nie je amortyzuje. Ale taki był zamysł inżynierów z Bawarii: dla tych, którzy chcą mniej wrażeń, przewidziana jest zwykła wersja. Albo po prostu nie wyłączajcie trybu Comfort, a pozostałe ustawienia zostawcie na tor.
Auto z pakietem Competition wprowadza jeszcze jedno nowum - jest znacznie bardziej nieposkromione. Poczujecie to przy gwałtownym przyspieszaniu, nawet w delikatnym zakręcie. Tył auta lubi uciekać, przypominać kierowcy, że ma pod nogą 450 koni, które napędzają tylną oś. Ale nie ma się czego bać - delikatna kontra wystarczy, żeby auto opanować, oczywiście jeśli akurat nie sprawdzacie, czy samochód naprawdę rozpędza się do deklarowanych (i ograniczonych elektronicznie) 280 km/h.
Jak cię stać, nie zastanawiaj się ani chwili
Jak zwykle w takich sytuacjach nieuchronnie musimy dojść do starego wniosku: to nie jest auto dla każdego. Ale głównie dlatego, że nie każdego na nie stać.
Podstawowe M3 kosztuje 370 tysięcy. 37 tysięcy dopłaty za pakiet Competition w tym cenowym kontekście to niewielka cena jak za większe możliwości auta. Ale jeśli dołożymy do tego wspomniany lakier i jeszcze parę dodatków... M3 w testowanej wersji kosztuje grubo ponad pół miliona. A to już trochę.
Ale te wszystkie zazdrosne spojrzenia, kiedy lansujesz się w centrum miasta, są jeszcze droższe. No i jakby co można też zjechać z bulwaru i ruszyć na tor. Dwa w jednym.