Andrzej Duda zerwał nie tylko z tradycją uczczenia wybuchu II wojny światowej na Westerplatte. Prezydent oderwał się także od retoryki stosowanej przez poprzednie głowy państwa. Uderzył bezpośrednio i bardzo mocno w Niemcy. Pytanie tylko, czy zasadnie, bo jego poprzednicy 1 września szukali przede wszystkim porozumienia.
To przemówienie, które Duda wygłosił jeszcze zanim w Wieluniu nastał świt, jest jak zimny prysznic dla tych wszystkich, którym się wydaje, że prezydent oddalił się od Prawa i Sprawiedliwości. Otóż nie. Widać jak na dłoni, że ideologicznie to ciągle twarde jądro partii Jarosława Kaczyńskiego.
Głowa państwa idealnie wpisała się w retorykę, którą zaprezentowała w tym samym czasie Beata Szydło na Westerplatte, czy którą zaprezentował Jarosław Kaczyński, kiedy zaczął domagać się reparacji wojennych. Wróg jest jeden: Niemcy. Zawsze był ten sam i trzeba o tym przypominać całemu światu.
Efekty? W zasadzie niedługim przemówieniu (pełna treść) Andrzej Duda siedmiokrotnie (!) przypomniał, że to Niemcy napadli na Polskę.
Fragmenty przemówienia Andrzeja Dudy z 1.09.2017 w Wieluniu
Jednym jest Westerplatte, miejsce, gdzie rozpoczęły się pierwsze walki II wojny światowej, miejsce, które jest symbolem bohaterstwa polskiego żołnierza. Tego żołnierza niezłomnego, który przez siedem dni odpierał zmasowane ataki niemieckiego wojska.
A drugim symbolem jest Wieluń – Wasze miasto. Ale ono nie jest symbolem bohaterstwa, ono jest symbolem bestialstwa – niemieckiego bestialstwa – złamania konwencji międzynarodowych, zaatakowania w zdradziecki sposób, bez żadnego ostrzeżenia, bez żadnego uprzedzenia zwykłych śpiących ludzi.
Ten atak na Wieluń stał się straszliwym symbolem tamtej wojny i metod, jakie stosowali Niemcy.
Ale wszyscy razem byliśmy obywatelami Rzeczypospolitej ‒ polskiego państwa ‒ których Niemcy postanowili zniszczyć.
Nikt nie był tak traktowany przez Niemców w czasie II wojny światowej jak Żydzi, Romowie i Sinti oraz Słowianie.
Trudno sobie to wyobrazić, ale właśnie to jest wielkim, dramatycznym symbolem rozpętanej przez Niemców II wojny światowej.
Owszem, duża część spośród niemieckich pilotów, którzy bombardowali Wieluń, zginęła w czasie II wojny światowej.
Żeby było dosadniej: ani razu nie pada nazwisko Adolfa Hitlera. Nie ma ani jednej wzmianki o hitleryzmie. Prezydent nie słyszał chyba również o nazizmie. Prezydent stanął na rzęsach, żebyśmy wrzesień 1939 roku wiązali z naszymi sąsiadami jako narodem także dzisiaj, po niemal 80 latach.
Z przemówienia Dudy wybrzmiewa jednak nie tylko niemiecka wina. Pojawia się także element niesprawiedliwości. Że wielu nie spotkała żadna kara. Jak zauważył prezydent, wielu niemieckich pilotów, którzy bombardowali Wieluń, zginęło w trakcie wojny. Ale wielu ją przeżyło. "Byli tacy, którzy przeżyli wojnę i później spokojnie, aż do zwykłej naturalnej śmierci, mieszkali sobie za naszą zachodnią granicą" – stwierdził Duda.
Na szczęście znalazł się też akcent "dobrosąsiedzki". Duda zauważył, że w życiu potrzebne jest także przebaczenie. "Ono kładzie grunt pod dobre stosunki sąsiedzkie, bo ono kładzie grunt pod to wszystko, co daje możliwości budowy, a nie burzenia. I potrzebne jest w związku z tym także zadośćuczynienie" – powiedział. Rzecz w tym, że z jego przemówienia trudno odczuć to przebaczenie. Bo trudno mówić o zrozumieniu, jeśli prezydent otwarcie porównał atak na Wieluń do zamachu terrorystycznego. Bo według Dudy w Wieluniu doświadczyliśmy "czegoś, co dzisiaj nazwalibyśmy atakiem terrorystycznym, bo zbombardowanie śpiącego miasta to nie jest wojna – to barbarzyństwo i bandytyzm".
Komorowski bardziej łączył niż dzielił
Zupełnie inaczej przemawiał poprzedni prezydent – Bronisław Komorowski. Były polityk PO stawiał w 2010 roku, kiedy mówił (pełna treść) na Westerplatte (bo tam do tego roku prezydenci tradycyjnie rozpoczynali uroczystości), raczej na porozumienie.
Komorowski o Niemcach przypomniał dwa razy. Ale w jakże innym kontekście. Pamiętał, że Niemcy to nie tylko oprawcy, ale i ofiary wojny, które cierpiały za szaleństwo totalitarnego reżimu panującego w kraju.
Fragmenty przemówienia Bronisława Komorowskiego z 01.09.10 na Westerplatte
To miejsce jest źródłem szczególnego doświadczenia nie tylko dla Polaków, nie tylko dla Niemców, ale także dla całej Europy. Bo przecież tutaj runął świat: 71 lat temu wywróciło się wszystko, co było podstawą egzystencji narodów, państw, ludzi.
Cieszę się, że możemy się tu spotykać, zastanawiać nad historią, zastanawiać nad światem razem z młodym pokoleniem Polaków, pokoleniem Niemców, pokoleniem z całej Europy.
Komorowski także nie mówił ani o hitleryzmie, ani o nazizmie. Ale wolał cieszyć się z pojednania, którego największym wyrazem jest Unia Europejska, w której współegzystujemy z Niemcami bez granic.
Akcenty europejskie były zresztą dla Komorowskiego bardzo istotne. Prezydent postrzegał martyrologię Polaków na Westerplatte nie tylko jako cierpienie Polaków, ale i wstęp do cierpienia całej Europy. Przecież później wydarzenia potoczyły się lawinowo. Tego w wystąpieniu Dudy, nastawionym na Polaków, zabrakło.
"Warto, wspominając te wydarzenia sprzed 71 lat, widzieć w nich również potwierdzenie mądrości ojców założycieli Unii Europejskiej, którzy przecież mówili: Nie było Europy, była wojna – ta wojna, która tu się rozpoczęła. Nie było Europy, była wojna z wszystkimi nieszczęściami. Przecież to doświadczenie także stąd, z Westerplatte, było doświadczeniem, które legło u podstaw determinacji w budowie nowego, lepszego świata europejskiego, w którym sąsiedzi nie muszą się siebie bać nawzajem. Siła integracji, siła tego, co wspólne, powoduje, że wszyscy czują się bezpieczniejsi" – tłumaczył prezydent. Prościej ujmując sprawę, cierpiał nie tylko Gdańsk, ale i cała Europa. Później jednak wszyscy potrafili się pojednać.
Mentor Dudy też mówił inaczej
Co być może zaskakujące, zupełnie inaczej na Westerplatte wypowiadał się polityczny wzór Andrzeja Dudy, czyli Lech Kaczyński. Brat Jarosława zupełnie unikał przedstawiania Niemców jako agresorów. Jeśli już o nich mówił (pełna treść), to w znacznie szerszym kontekście historycznym lub wręcz w nawiązaniu do współczesnych realiów. A nawet więcej – przypomniał, że o wojnie myśleli także Polacy!
Fragmenty przemówienia Lecha Kaczyńskiego z 01.09.09 na Westerplatte
Polska już jesienią 1933 roku proponowała wojnę prewencyjną, nie dało to rezultatu. W tych warunkach zawarliśmy pakt o nieagresji z Niemcami, wcześniej zresztą taki pakt został zawarty również ze Związkiem Radzieckim.
Doszło do zbrodni holocaustu, ale doszło przed wybuchem wojny między Związkiem Radzieckim a Niemcami także do innych zbrodni.
Stalin myślał, że Niemcy wykrwawią się w wojnie z Francją i Wielką Brytanią i staną się łatwym łupem.
Wybuchła straszna wojna, straszna wojna, w której nazistowskie Niemcy zostały pokonane.
Dziś w tym sojuszu (NATO – red.) jest Polska i jest Republika Federalna Niemiec i obie strony są zobowiązane do respektowania swoich elementarnych interesów.
Zupełnie inna wymowa.
Lech Kaczyński nie starał się na siłę podkreślać odpowiedzialności Niemiec. W końcu minęło 70 lat. Ludzie odpowiedzialni za tamten dramat w zdecydowanej większości już dawno pożegnali się ze światem. Napierających nazistów nazwał "silniejszym przeciwnikiem". Jak powiedział, "jesteśmy na Westerplatte, symbolu bohaterskiego oporu przeciwko silniejszemu przeciwnikowi".