Nowe fakty o śmierci Magdaleny Żuk. "Biegała wokół hotelu, zdjęła bluzkę, nie widzieliśmy, żeby jadła, piła"
Bartosz Świderski
03 września 2017, 13:55·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 03 września 2017, 13:55
Turyści, którzy wybrali się na tę samą wycieczkę, co Magdalena Żuk, w rozmowie z dziennikarzami TVN zaznaczają, że zachowanie kobiety od początku ich niepokoiło i bronią rezydenta biura podróży Mahmuda K.
Reklama.
Dziennikarze "Superwizjera" TVN dotarli do polskich turystów, którzy przebywali w tym samym hotelu, co zmarła w niewyjaśnionych okolicznościach Magdalena Żuk. – Nie widzieliśmy jej, żeby cokolwiek jadła, cokolwiek piła. Nigdy. Ona tylko chodziła, skakała, tańczyła, śpiewała –mówi jedna z kobiet. Inny mężczyzna dodaje, że "rezydent naprawdę zachowywał się jak tylko najlepiej mógł". Również kolejna osoba przyznała, że zachowanie Żuk odstawało od normy. Jeden ze świadków opowiada, jak po kolacji do stolika podszedł rezydent i poprosił, by uważać na "tą młodą dziewczynę", "bo się dziwnie zachowuje".
Ludzie, do których dotarli dziennikarze stacji podkreślają, że Mahmud K. niemal cały czas był przy kobiecie. – Mahmud się postarał, żeby ona nigdy nie była sama, żeby zawsze ktoś ją pilnował – opowiada jedna z uczestniczek wycieczki, określając rezydenta mianem "opiekuńczego" chłopaka.
Inny mężczyzna relacjonował, że w pewnym momencie zobaczyli Magdalenę Żuk, jak schodziła w stronę plaży "powolutku, tanecznym krokiem". "Tak jakby była gdzieś w innym świecie" –ocenia turysta. Jak dodaje, jedna z kobiet poprosiła, by Magdalena Żuk do nich dołączyła, ale
ta nie zareagowała.
W materiale wypowiada się także rodzina zmarłej kobiety. Zrozpaczeni bliscy podkreślają, że nadal nie wiedzą nic więcej, niż na początku maja. Skrytykowali także zachowanie detektywa Krzysztofa Rutkowskiego. – Rutkowski oświadczył się na grobie mojej córki – stwierdził w materiale "Superwizjera" ojciec Magdaleny Żuk.
Drugiego czy trzeciego dnia wracaliśmy z plaży, a mieliśmy pokoje obok siebie, i zauważyliśmy, że jest pokój otwarty, ludzie stoją na zewnątrz, na korytarzu. Ona leżała na łóżku taka skulona, w białym szlafroku. I podeszłam do niej i spytałam się, czy jej pomóc, czy coś... Nic. I spojrzałam, a ona trzymała chyba dwa telefony i okazało się, że ona po prostu zabiera te telefony ludziom i nie chciała oddać. Nie chciała oddać. Czytaj więcej