
Na wieść o ataku na polskich turystów w Rimini do Włoch pojechał prokurator i policjanci. Niemal każdego dnia słyszeliśmy oficjalne komunikaty przedstawicieli rządu w tej sprawie i widać było, jak władze mocno się w tę historię zaangażowały. Minister sprawiedliwości i prokurator generalny natychmiast zresztą nakazał rozpocząć śledztwo. "W Polsce nadzwyczajna mobilizacja" – czytamy w najnowszym "Newsweeku". Tygodnik postanowił zestawić tamto wydarzenie z innymi. Takimi, które praktycznie na co dzień mają miejsce w Polsce.
Jak mówią eksperci, cytowani przez "Newsweek", w większości przypadków odmawia się wszczęcia postępowania albo potem się je umarza, twierdzą, że dopiero, gdy sprawą zajmują się dziennikarze, "sprawę podejmuje też minister Ziobro".
"W Gorzowie śledczy badają właśnie przypadek 11-latki gwałconej w szkole. We wsi pod Zamościem 26-latka została zgwałcona na cmentarzu (poszła zapalić świeczki na grobie ojca). W Pyskowicach 30-latka w parku (wyszła pobiegać). W Gdańsku 46-latka, na ulicy w centrum miasta (wracała z pracy). Trzech patrzyło, jeden gwałcił, później przejrzał jej torebkę, zabrał karty płatnicze, zanim je zablokowała, zdążył wydać trochę w markecie, kupić kebab".
Są też przypadki cudzoziemek. Jak Swietłany z Mołdawii, która przyjechała do Polski popracować przy zbiorze truskawek. I która po bestialskim gwałcie od 30 maja leży w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku. Piotr Olech z gdańskiego urzędu miasta mówi, że ze strony rządu nie było żadnego zainteresowania jej sprawą. Choćby ministra zdrowia w kwestii finansowania leczenia. Pomogli dobrzy ludzie, samorządowcy, organizacje.
"Samotnie wychowuje troje dzieci, ciężko jest, więc zostawiła maluchy pod opieką babci, przyjechała do Polski podreperować budżet. Taksówkarz, który ją podwozi, proponuje, że da kąt za sprzątanie mieszkania. Mieszkanie dwupokojowe, w Gdyni Chylonii, czwarte piętro. Gdy ona kończy sprzątać, on zamyka drzwi na klucz, każe jej się rozebrać, gwałci, później przychodzi jego znajomy, gwałcą na zmianę i nagrywają to telefonem komórkowym. Nad ranem udaje jej się otworzyć okno, wychyla się, wzywa pomocy, spada. W szpitalu przez miesiąc leży nieprzytomna, stan ciężki".
