Polskie władze mocno zareagowały na atak na Polaków  w Rimini. A co z gwałtami w Polsce?
Polskie władze mocno zareagowały na atak na Polaków w Rimini. A co z gwałtami w Polsce? Fot. yusuf doganay / Shutterstock

Na wieść o ataku na polskich turystów w Rimini do Włoch pojechał prokurator i policjanci. Niemal każdego dnia słyszeliśmy oficjalne komunikaty przedstawicieli rządu w tej sprawie i widać było, jak władze mocno się w tę historię zaangażowały. Minister sprawiedliwości i prokurator generalny natychmiast zresztą nakazał rozpocząć śledztwo. "W Polsce nadzwyczajna mobilizacja" – czytamy w najnowszym "Newsweeku". Tygodnik postanowił zestawić tamto wydarzenie z innymi. Takimi, które praktycznie na co dzień mają miejsce w Polsce.

REKLAMA
Najpierw przypomnienie, jak było w przypadku Rimini. Małgorzata Święchowicz i Paula Szewczyk przypominają mobilizację na szczeblu prokuratorskim, cytują Patryka Jakiego, który na Twitterze napisał o karze śmierci dla "tych bydlaków", albo o torturach.
A potem pojawia się zestawienie z naszym polskim podwórkiem. Gdzie takie zdarzenia to przecież nic nowego. O nich jednak tak głośno się nie mówi. Nie widać też w takich przypadkach ani tak wielkiej mobilizacji władz, ani tak wielkiego napiętnowania. Dlatego, że gwałcicielami nie okazują się imigranci? Sprawcami gwałtów na Polkach w kraju w ogóle rzadko bywają osoby zupełnie obce. To najczęściej ktoś z grona rodziny lub znajomych.
"Skoro to Polka zgwałcona przez Polaka, to nie ma o czym mówić"
Jak mówią eksperci, cytowani przez "Newsweek", w większości przypadków odmawia się wszczęcia postępowania albo potem się je umarza, twierdzą, że dopiero, gdy sprawą zajmują się dziennikarze, "sprawę podejmuje też minister Ziobro".
– Gdy usłyszałam, że wysyła się śledczych do Rimini, pomyślałam: powinni wziąć się do roboty tu, w Polsce. To nagłe poruszenie, to rzucenie sił za granicę, jest tylko populistycznym posunięciem, włoskie służby same by sobie poradziły – mówi "Newsweekowi" Agnieszka Grzybek z Fundacji na rzecz Równości i Emancypacji STER. Z badań tej fundacji wynika, że co piąta Polka ma za sobą doświadczenie gwałtu.
A dla gwałciciela bardzo często szuka się w Polsce usprawiedliwienia. – Jednak skoro to Polka zgwałcona przez Polaka, to nie ma o czym mówić. To jakby nie gwałt. Bo może ona tego chciała? Może sama jest sobie winna? Pewnie się zgodziła, tylko zapomniała – mówi tygodnikowi Joanna Piotrowska z Feminoteki.
Fragment artykułu

"W Gorzowie śledczy badają właśnie przypadek 11-latki gwałconej w szkole. We wsi pod Zamościem 26-latka została zgwałcona na cmentarzu (poszła zapalić świeczki na grobie ojca). W Pyskowicach 30-latka w parku (wyszła pobiegać). W Gdańsku 46-latka, na ulicy w centrum miasta (wracała z pracy). Trzech patrzyło, jeden gwałcił, później przejrzał jej torebkę, zabrał karty płatnicze, zanim je zablokowała, zdążył wydać trochę w markecie, kupić kebab".

"Nikt się nie zainteresował"
Są też przypadki cudzoziemek. Jak Swietłany z Mołdawii, która przyjechała do Polski popracować przy zbiorze truskawek. I która po bestialskim gwałcie od 30 maja leży w Uniwersyteckim Centrum Klinicznym w Gdańsku. Piotr Olech z gdańskiego urzędu miasta mówi, że ze strony rządu nie było żadnego zainteresowania jej sprawą. Choćby ministra zdrowia w kwestii finansowania leczenia. Pomogli dobrzy ludzie, samorządowcy, organizacje.
Fragment artykułu
"Newsweek"

"Samotnie wychowuje troje dzieci, ciężko jest, więc zostawiła maluchy pod opieką babci, przyjechała do Polski podreperować budżet. Taksówkarz, który ją podwozi, proponuje, że da kąt za sprzątanie mieszkania. Mieszkanie dwupokojowe, w Gdyni Chylonii, czwarte piętro. Gdy ona kończy sprzątać, on zamyka drzwi na klucz, każe jej się rozebrać, gwałci, później przychodzi jego znajomy, gwałcą na zmianę i nagrywają to telefonem komórkowym. Nad ranem udaje jej się otworzyć okno, wychyla się, wzywa pomocy, spada. W szpitalu przez miesiąc leży nieprzytomna, stan ciężki".

logo
Najnowszy numer "Newsweeka". Fot. Newsweek
"Newsweek" przedstawia też historie innych kobiet. Więcej w najnowszym numerze tygodnika.