Grzegorz Miecznikowski złożył jednej z polskich firm z branży nowych technologii ofertę. Chciał przeszkolić jej pracowników w zakresie sprzedaży, ponadto firma poszukuje specjalisty do obsługi kanałów w mediach społecznościowych. Spełnił wszystkie wymagania. Pracy nie dostał, bo jest homoseksualistą.
"Nie jest to pierwszy raz, kiedy ktoś rezygnuje ze współpracy z moją agencją ze względu na moje życie prywatne. Historia jest, jak zwykle, bardzo prosta. Na LinkedIn dostaję wiadomość, że firma z branży nowych technologii chciałaby się przeszkolić w zakresie sprzedaży oraz poszukuje specjalisty do obsługi kanałów społecznościowych" – napisał Miecznikowski na swoim Facebooku.
I po kilku dniach otrzymał odpowiedź. Dokładnie taką:
Fragment maila z odpowiedzią firmy
Cześć Grzegorzu, bardzo dziękujemy za Twoją ofertę. Zapoznaliśmy się z nią od deski do deski. Mimo, że spełnia wszystkie nasze oczekiwania i wymogi formalne, mamy jedno, bardzo duże zastrzeżenie. Nie jesteśmy przekonani, że osoba taka jak ty, o określonej orientacji i poglądach, będzie w stanie w sposób efektywny przeprowadzić szkolenie sprzedażowe dla naszych pracowników oraz reprezentować naszą firmę w mediach społecznościowych i komunikować się z naszą grupą docelową.
Z tego powodu też musimy zrezygnować już na tym etapie z możliwości świadczenia usług dla naszej firmy.
Jak przyznał Miecznikowski, ta sytuacja napawa go smutkiem, ponieważ "na tę decyzję wpływają czynniki, które z tym, jak skutecznie realizuje cele dla klienta, nie mają nic wspólnego". Zauważył również, że w tej sytuacji w Polsce jest "wiele osób".
Miecznikowski nie wyjawił nazwy firmy, ze strony której spotkał się z dyskryminacją. "Rozmowy w sprawie dyskryminacji ze względu na orientację przeniosłem z firmą już na drogę oficjalną, a rozmowy w moim imieniu prowadzi prawnik" – poinformował.
O sprawę zapytaliśmy samego Miecznikowskiego. – Na pewno nie będę co podawał nazwy firmy, ale wszystko wskazuje na to, że zostanę przez nią przeproszony i dostanę zadośćuczynienie w postaci zapłaty za przygotowaną ofertę. Jednak nie jest to jeszcze potwierdzone. W każdym razie nawet jeśli kasę zapłacą, to pójdzie na działalność Kampanii Przeciw Homofobii i organizację parady równości – powiedział w rozmowie z naTemat.
Sam też wykazał się zrozumieniem, którego firma nie miała. – To pewnie się dopiero na koniec tygodnia wyjaśni już w 100 proc., ale daleki jestem od robienia problemów biznesowych komukolwiek przez błąd lub osobiste poglądy jednej osoby, a nie całej firmy – podkreślił.