– Puchar Ameryki coraz bardziej przypomina Formułę 1, gdzie bardziej liczą się miliony niż ludzie – mówi w wywiadzie dla naTemat Karol Jabłoński, pierwszy Polak w tych regatach. Jeden z najlepszych żeglarzy na świecie opowiada nam też legendach rywalizacji w America's Cup i swoich szansach na powrót za ster jeszcze w tej edycji regat.
Regaty o Puchar Ameryki to najstarsze, nadal rozgrywane zawody sportowe na świecie. Pierwsza edycja odbyła się w 1851 roku i wygrał ją szkuner "America" – stąd nazwa. Przez półtora wieku zasady rywalizacji podlegały kolejnym zmianom, jednak prawdziwą rewolucję rozpoczął miliarder Larry Ellison, którego BMW-Oracle Racing wygrał rywalizację o Srebrny Dzbanek w 2010 roku i tym samym zyskał prawo do określenia zasad rywalizacji. Zastąpienie jednokadłubowców katamaranami wywołuje wiele kontrowersji w środowisku żeglarskim, a Ellison jest często nazywany zabójcą rywalizacji.
O samych zawodach oraz o żeglarzach pływających w Pucharze Ameryki opowiada naTemat kapitan Karol Jabłoński, pierwszy Polak w tych prestiżowych regatach.
Kamil Sikora: Obserwował pan zakończone w niedzielę zmagania America’s Cup World Series?
Kapitan Karol Jabłoński: Obserwowałem, ale powiem panu, że z małym zainteresowaniem.
Dlaczego?
Ta forma żeglarstwa ma już niewiele wspólnego z tym, co dawniej mieliśmy w Pucharze Ameryki. Mało jest tam już tego starego rzemiosła match racingowego czy taktyki. Na tych szybkich katamaranach AC45, dużo mniejszych i łatwiejszych w obsłudze w porównaniu z tymi, na których będą się ścigać we właściwym Pucharze Ameryki, nie ma już tak "ciasnych" sytuacji w fazie przedstartowej i na trasie wyścigu, a liczy się przede wszystkim szybkość i właściwe pozycjonowanie jachtu względem rywali.
Regaty te rozgrywane są bardzo blisko brzegu, by przyciągnąć większą liczbę widzów, ale ze sportowego punktu widzenia bardzo często jeden nieprzewidywalny podmuch wiatru wypacza realny wynik.
Widzę, że nie jest pan entuzjastą zmian wprowadzonych przez Larry'ego Ellisona, prezesa Oracle.
Zasady rywalizacji w Pucharze Ameryki
Regaty o Puchar Ameryki od 1882 roku są rozgrywane są na zasadzie match racingu: w wyścigach biorą udział dwie łodzie - obrońca i wyzywający, a rywalizacja toczy się do pięciu zwycięstw. Tzw. challenger jest wyłaniany w Louis Vuitton Cup. W związku z ogromnymi zmianami w rywalizacji od kilku miesięcy trwa America's Cup World Series. By żeglarze mogli przystosować się do katamaranów, ścigają się teraz na ich mniejszych kopiach. Jednak wkrótce przesiądą się z jednostek o długości 45 stóp (AC45) na jachty mierzące 72 stopy (AC72).
Nie tylko ja. Tak uważa 90 procent żeglarzy. Dotychczas ścigaliśmy się na jachtach jednokadłubowych, wprowadzone teraz katamarany są znacznie mniej zwrotne, ale za to dużo szybsze. To ma duży wpływ na zmianę taktyki i strategii, a o typowym dla Pucharu Ameryki match racingu nie może być mowy. Czas pokaże, czy te zmiany rzeczywiście okażą się sukcesem dla żeglarstwa. Bo czym innym jest żeglowanie w Portugalii, w Wenecji czy w Rhode Island na niewielkich AC45, a czym innym ściganie się w San Francisco na nowych, dużych jednostkach.
Tam w sierpniu 2013 roku, późnym latem, kiedy będą rozgrywane regaty o Puchar Ameryki, wieją bardzo silne, zimne wiatry i to może być naprawdę duży kłopot dla tych ekstremalnych maszyn regatowych i ich załóg. Uważam, że w tych warunkach wietrznych największe szanse na zwycięstwo będzie miał zespół, który najlepiej opanuje manewry i bez większych problemów technicznych pokona trasę regat, a na dalszy plan przesunie się bezpośrednia rywalizacja z przeciwnikiem. Ale czy o to chodzi w Pucharze Ameryki?
Dla nas wszystkich decyzja o tak szybkiej i radykalnej rezygnacji z tej tradycyjnej formy rozgrywania regat o Puchar Ameryki była ogromnym zaskoczeniem. Jestem przekonany, że gdyby ta transformacja była rozciągnięta w czasie i planowo w roku 2009 odbyła się kolejna edycja regat o Srebrny Dzbanek na jachtach klasy AC v5, to obecnie więcej zespołów kontynuowałoby swój udział w walce o to najstarsze trofeum sportowe.
Kiedy żeglowałem w America's Cup w 2007 roku w teamie Desafío Español, widowisko było na bardzo wysokim poziomie i cieszyło się ogromną popularnością. Wszystko wskazywało na to, że następna edycja tych regat będzie przełomowa dla żeglarstwa. Niestety szansa ta została zmarnowana, a wielu najlepszych specjalistów w tej branży zostało bez pracy.
Puchar Ameryki zmienia się w Formułę 1, gdzie ścigają się miliony euro i nowinki techniczne, a nie ludzie?
Dobrze pan to ujął. Mimo tego, że bardzo zaawansowany wyścig technologiczny ma miejsce od bardzo wielu lat, to teraz zmieniły się proporcje poszczególnych faktorów mających wpływ na sukces. W tej edycji America's Cup jakieś 90 - 95 procent jest po stronie technologii, a wpływ załogi na sukces będzie dużo mniejszy niż dotychczas. Nie wolno zapominać jednak, że aby wygrać te regaty to trzeba osiągnąć te 100 proc.. Problem polega na tym, że nikt obecnie nie jest w stanie wskazać, gdzie jest to owe 100 proc.
Z tego powodu budżety obecnych zespołów są nieporównywalnie wyższe od tych z poprzednich edycji. A przecież jednym z głównych argumentów tej zmiany miało być tzw. cięcie kosztów. Budżety większości zespołów balansowały między 20-80 mln euro. Obecnie minimalny budżet wynosi 60 mln, a 120 mln to taka prawdziwa kwota, pozwalająca zbudować odpowiedni katamaran i wyszkolić team mający szansę w rywalizacji.
Tak wysoko zawieszona poprzeczka finansowa i podróż w nieznane, jeżeli chodzi o technologię, zredukowała znacznie ilość zespołów przygotowujących się do Pucharu Ameryki w roku 2013. Obecnie tylko cztery zespoły są w trakcie budowy katamaranów AC 72, a więc liczba, która nie satysfakcjonuje samego Larry'ego Ellisona.
Bardzo znaczącą zmianą jest też zastąpienie znanego wszystkim żagla, kompozytowym skrzydłem. Jak duża to różnica dla żeglarza?
Tu akurat nie ma dużej różnicy. Poza tym w innych klasach też są jachty ze skrzydłem, które jest zdecydowanie lepszym napędem niż tradycyjny maszt z "miękkim" żaglem. Najbardziej brzemienną w skutkach zmianą jest jednak zrezygnowanie z jednokadłubowców i wprowadzenie katamaranów. Chociaż i tego można się nauczyć. Tacy sternicy jak Dean Barker, Terrry Hutchinson czy Jimmy Spithill pokazali, że szybko można się przestawić na żeglugę na katamaranach. Niestety, praktycznie niewielu doskonałych żeglarzy miało taką możliwość.
Przejdźmy jednak od technologii do ludzi. Oglądając transmisję słyszę często, że "Puchar Ameryki to najszybsze łodzie, najlepsi żeglarze". Bardzo wiele słyszę o Johnie Kosteckim, z którym pan też żeglował. Czy to rzeczywiście taki magik, jakim go rysują komentatorzy?
John to prawdziwa legenda, wiele się od niego nauczyłem. Jest niezwykle utytułowany i doświadczony, ale i dla niego ściganie się na katamaranach jest nowym rozdziałem w jego karierze. Teraz jest duże ciśnienie na zwiększenie liczby amerykańskich żeglarzy w teamie Oracle USA. Kiedy oni w 2007 roku walczyli o Puchar, w 40 osobowym zespole żeglarzy był tylko jeden Amerykanin.
Tak samo wśród sterników dominują Brytyjczycy i Nowozelandczycy.
Nie wiem, czy tutaj narodowość ma takie duże znaczenie. Chodzi raczej o doświadczenie na dużych jachtach i na katamaranach. Ważnym kryterium w doborze załóg była zdolność do ich szybkiej adaptacji do nowego, innego stylu żeglowania. Większość musiała się w krótkim czasie przestawić z jednokadłubowców na katamarany, ale kluczowe jest jednak doświadczenie zdobyte na dużych jednostkach. AC45 to naprawdę małe zabawki w porównaniu z AC72. To tak, jakby przesiąść się z malucha do wyścigówki.
Te jachty będą naprawdę potężne i podejrzewam, że sami pomysłodawcy są odrobinę przestraszeni. W kuluarach mówi się, że gdyby jeszcze raz mieli podjąć decyzję o wyborze wielkości jachtów to na pewno 65 stóp byłoby maksymalnym wymiarem. Widać już teraz, że nawet obecne, małe katamarany są trudne do opanowania w silnym wietrze. Rozmawiałem z moim kolegą z zespołu Prada, Francesco Brunim, który już sygnalizuje potrzebę znalezienia sternika mającego doświadczenie w ściganiu się na dużych jachtach.
Zmiana w Luna Rossa jest potrzebna, więc może to miejsce dla Karola Jabłońskiego, który ma przecież doświadczenie na dużych jachtach.
(chwila milczenia) Myślę, że nawet jeśli ta zmiana jest potrzebna, to team za późno może dojść do takiego wniosku. Jeśli w przyszłym roku zaczną testy na dużych katamaranach i wtedy postanowią zmienić sternika, to może być już za późno. Żeglugi na tak ekstremalnym katamaranie nie da się nauczyć w dwa czy trzy tygodnie. Tego czasu jest naprawdę mało, ale jestem w stałym kontakcie z zespołem Luna Rossa.
Ja jednak liczę przede wszystkim na Team New Zealand i jego szefa Granta Daltona, który obiecał, że jeśli wygra Puchar Ameryki to doprowadzi go do tej pierwotnej formy, czyli przede wszystkim przywróci jednokadłubowce.
Widzę, że kibicujemy tym samym. Chciałem jednak spytać o ocenę powrotu za ster dwóch legend - Loïca Peyrona i Russella Couttsa.
Loïck to świetny i wszechstronny żeglarz. Odnosił sukcesy w różnych klasach i różnych typach regat. Niedawno pobił rekord w rejsie dookoła świata. Francuzi to świetni żeglarze, a jego team, Energy, to bardzo dobra drużyna. Jednak nie wiadomo, czy wystartuje w America's Cup, bo ma problemy ze znalezieniem sponsorów. To wynika z tego, że Francuzi wolą żeglarstwo typu adventure, czyli rejsy dookoła świata albo długodystansowe. Specyfika Pucharu Ameryki jest jednak zupełnie inna, poza tym jak już wspomniałem to bardzo drogi projekt. Mam nadzieję, że uda mu się znaleźć finansowanie na budowę AC72 i zobaczymy go w San Francisco.
Russell to na pewno najbardziej utytułowany i najlepiej zarabiający żeglarz w historii tego sportu. Nie jest tajemnicą, że to właśnie on miał największy wpływ na obecne zmiany w Pucharze Ameryki. Wiele razy rywalizowaliśmy ze sobą, a nasz pierwszy wspólny sukces odnieśliśmy w roku 1993 wygrywając Admiral's Cup w zespole niemieckim. Mam nadzieję, że po po Pucharze Ameryki 2013 znajdzie czas, aby przylecieć zimą do Polski i pożeglować na bojerach.
Jest jakaś górna granica dla żeglarza, by mógł on dotrzymywać tempa innym w America's Cup? Coutts czy Peyron pokazują, że jeśli tak, to jest ona zawieszona bardzo wysoko.
Akurat Loïck jest tylko dwa czy trzy lata starszy ode mnie, a Russel jest moim rówieśnikiem. Siła i sprawność fizyczna mają największy wpływ na kontynuację uprawiania każdego sportu, podobnie jest w żeglarstwie. Trzeba jednak zastrzec, że górna granica leży znacznie wyżej u sternika czy taktyka, niż u trymerów lub innych, spełniających bardziej fizyczne funkcje, członków załogi. Doświadczenie w tym sporcie zdobywa się przez lata i podobnie do dobrego wina, żeglarz im starszy, tym lepszy. Ja planuję kontynuować żeglowanie tak długo, jak pozwoli na to zdrowie i myślę, że mam przed sobą jeszcze kilka lat.
Kapitan Karol Jabłoński - jeden z najlepszych sterników jachtowych w Polsce i na świecie. Był pierwszym Polakiem, który stanął za sterami łodzi walczącej o Puchar Ameryki. Odnosi sukcesy w wielu dyscyplinach - żeglarstwie morskim, regatowym oraz na bojerach. Wielokrotny mistrz świata i Europy, przez rekordowe 18 miesięcy był na czele rankingu sterników Międzynarodowej Federacji Żeglarskiej (ISAF).