Dwight Howard i jego droga do sławy to historia o niezwykłych predyspozycjach fizycznych, ogromnym talencie, ciężkiej pracy i oddaniu klubowi. Tak można było napisać jeszcze rok temu. Dziś ten gwiazdor staje się najbardziej hejtowanym zawodnikiem NBA. A chciał dobrze.
Howard całą swoją ośmioletnią karierę w NBA spędził w Orlando Magic. Został wybrany z numerem jeden podczas Draftu w 2004 roku.
Zanim zagrał w NBA został jedną z największych gwiazd licealnej koszykówki w ostatnich latach. Zdecydował się podążać za marzeniem zostania koszykarzem najlepszej ligi świata zamiast iść na studia. Mimo że wciąż jest to rzadka strategia w NBA, opłaciła się. Już w pierwszym sezonie wychodził w startowej piątce we wszystkich 82 meczach sezonu.
Dwight szybko wyrósł na najbardziej cenionego środkowego ligi, świetnego obrońce i wielokrotnego uczestnika meczów gwiazd. W 2008 roku w Orlando swoje pierwsze minuty w NBA zaczął grać Marcin Gortat. Jego zadania ograniczały się do rzadkich zmian podkoszowych zawodników. Dopiero w sezonie 2009/10 historie tych dwóch koszykarzy naprawdę się splatają, bo Marcin stał się jego stałym zmiennikiem. Ważne dla obu zawodników jest również ich pochodzenie. Rodzice obu z nich to byli profesjonalni sportowcy, którzy starali się pomagać w rozwoju swoich dzieci.
Howard jest zawodnikiem, na którym do wielu lat opiera się strategia Magic. Odpowiedzialność, jaka na nim spoczywa, jest ogromna. Używając piłkarskiego porównania, w obronie ma zadania bramkarza i ostatniego stopera razem wziętych. To ogromna presja, bo atak również jest obudowany wokół jego niecodziennych umiejętności gry pod koszem i łapania zbiórek.
Play-offy w 2009 roku zakończył mistrzostwem Konferencji Zachodniej, ale nie udało mu się dokonać tego rok później. Ogromna chęć zdobycia mistrzostwa i kompletna niemoc w wygrywaniu mistrzostwa własnej dywizji powodowały u niego frustracje. Zrozumiał, że z Orlando nie uda mu się już nic zdobyć. Relacje między nim a klubem bardzo się pogorszyły, ale zdołał użyć swojej ogromnej pozycji i wymusić zmiany w kadrze zarządzającej i trenerskie
- Jestem w stanie zrozumieć, że zawodnik taki jak Howard chce walczyć o tytuł, ale sposób w jaki wymusza decyzje na swojej organizacji świadczy o nim naprawdę najgorzej - mówi naTemat Mateusz Jaworski, miłośnik NBA i bloger
W marcu Howard przedłużył na rok swój kontrakt z Magic, ale wcześniej wyraził chęć przeniesienia się do New Jersey Nets. - Zespołowi z Orlando nie udało się znaleźć dobrego transferu za Dwighta, więc zgodził się on przedłużyć kontrakt i nie zostawić starej drużyny bez wzmocnienia. Wiadomo, że za takiego zawodnika można ściągnąć naprawdę porządnych graczy - komentuje sytuacje Tomasz Kubiak z NiceSport.pl
Jaworski uważa jednak, że Howardowi przedłużenie się opłacało i wejście na rynek wolnych agentów w 2013 roku będzie dla niego bardziej opłacalne. Nie jest jednak ważne jakie przesłanki przyświecały mu przy składaniu podpisu, ale to że właśnie teraz po zakończeniu sezonu znów zmienił zdanie. Zachował się tak jakby zapomniał o lojalności i przywiązaniu do klubu deklarowanemu podczas konferencji prasowych. Takie zmiany stanowiska rozwścieczyły jego fanów i komentatorów.
- Jest to absolutny brak klasy, on mi trochę przypomina rozkapryszoną dziewczynkę - mówi Jaworski.
Teraz los Howarda leży w rękach decydentów z Brooklynu (tam w przyszłym sezonie zagrają Netsi) i Orlando. Cierpliwość się kończy i władze obu zespołów podobno rozmawiają o transferze. Za Howarda ma być wymienionych trzech obecnych zawodników Nets, a dodatkowo przekazuje się prawa do wyboru debiutantów, którzy zamiast na Brooklyn pojadą na Florydę do Magic. Internet wrze od tych spekulacji transferowych, a sam Howard wczoraj w wywiadzie dla Yahoo.com powiedział, że jest zainteresowany tylko i wyłącznie Netsami. Dziś jego plany skomplikował potwierdzony transfer Joe Johnsona - weterana ligi z Atlanty.
- Johnson przyniósł ze sobą ogromny trzyletni kontrakt i jeśli Nets zdecydują się podpisać wydłużenie kontraktu ze swoimi wolnymi agentami: środkowym Brookiem Lopezem i przede wszystkim rozgrywającym Deronem Williamsem (najgorętszym wraz ze Stevem Nashem z Phoenix zawodnikiem bez kontaktu - przyp. red) to dla takiej gwiazdy jak Howard po prostu zabraknie pieniędzy.
W NBA budżet na płace zawodników jest limitowany i nie można rozbudowywać składu ponad pewną miarę. Pogłoski mówią o tym, że Williams ma rozmawiać o nowym kontakcie dziś wieczorem, czyli w nocy naszego czasu. Dużo zależy od tych rozmów.
- Nie ważne jak zakończy się ta cała afera. Jeśli porównywać tą sytuację z odejściem LeBrona Jamesa z Cleveland, to ja stawiam tutaj Jamesa zdecydowanie wyżej - ocenia Jaworski.
Rzeczywiście Howard, który nie wiedząc co chce zrobić ze swoją karierą, udziela wywiadów tylko po to, aby za chwile dementować swoje słowa wygląda niepoważnie. Czego innego oczekiwalibyśmy od zawodnika takiej klasy.