Nazwy ulic raz śmieszą, raz zastanawiają, a raz dziwią. No bo skąd w ogóle pomysł na nazwanie ulicy Poziomkową? Zamieszkanie przy Szwankowskiego czy Łaskarza też może dziwić, bo właściwie kim te osoby w ogóle są. Truskawkowa, Ogrodowa czy Łysego Młynu. Sprawdź, czy Twoja ulica jest jeszcze w modzie.
Pewnie nie ma osoby, która w mieście nie zwracałaby uwagi na nazwy ulic. Byłem rozbawiony, kiedy we Wrocławiu na jednej z tablic zobaczyłem, że właśnie wkroczyłem na ulicę Kurzejnogi. W Poznaniu też nietrudno natrafić na ulice z kategorii co najmniej interesujących (szczególnie zainteresowała mnie ulica Łysego Młynu czy Makowej Panienki). Jednak, jak wszędzie, także i tam, prym wiodą nazwy ulic utworzonych od postaci historycznych. Pytanie tylko: kto ma więcej ulic w Polsce: Sienkiewicz, a może Nowak-Jeziorański?
Wrocław stawia na Nowaka-Jeziorańskiego
Obwodnica Śródmiejska we Wrocławiu prawdopodobnie zostanie nazwana imieniem Jana Nowaka-Jeziorańskiego, znanego kuriera Armii Krajowej, jednego z bohaterów II wojny światowej. Propozycja rady miasta jest uzasadniona, bo, jak mówią urzędnicy, Wrocław jest z nim związany m.in. poprzez coroczną Nagrodę Jana Nowaka-Jeziorańskiego, którą on sam powołał do życia. – Projekt został już skierowany do Rady Miasta i będzie rozpatrywany na sesji 5 lipca 2012 roku – mówi Julia Wach z Biura Prasowego Urzędu Miasta we Wrocławiu w rozmowie z onet.pl
Ulica Jana Nowaka-Jeziorańskiego nie jest zbyt popularna w naszym kraju. Według rankingu GUS-u, nie plasuje się ona nawet w pierwszej setce najczęstszych ulic w Polsce, choć, co ważne, postaci historyczne wśród nich grają pierwsze skrzypce.
Oj Kościuszko, Kościuszko...
Niekwestionowanym liderem wśród nich jest Kościuszko. Nasz bohater narodowy ma swoje ulice aż w 1135 miejscowościach. Chyba nie powinno nas to dziwić, skoro jego nazwisko zna niemal każdy od szkoły podstawowej. W końcu walczył o naszą
wolność, więc może i Kościuszce się należy. – Jest on postacią naturalną, mało kontrowersyjną. Osobą wpisującą się w ogólnie przyjęty kanon, więc jego wysoka pozycja w rankingu nie jest dziwna – komentuje Martyna Obarska, antropolog kultury z Instytutu Badań Przestrzeni Publicznej.
Poeci i pisarze nadal na topie
Nie jest też dziwne to, że tuż za Kościuszką, najwięcej swoich ulic mają polscy poeci i pisarze, na czele z Adamem Mickiewiczem. Słowacki, gdyby żył, mógłby się poczuć urażony, bo doczekał się o niemal 300 ulic mniej, niż nasz narodowy wieszcz, a w końcu, jak mawiał klasyk, "Słowacki wielkim poetą był". Najwidoczniej nie aż tak wielkim, jak Mickiewicz.
Tuż za nimi w mieście często spotkamy takie ulice, jak Żeromskiego (591), Prusa (542) czy Reymonta (490). Czyżby Polacy nadal czuli sentyment do dawnych pisarzy doby romantyzmu i modernizmu?
Jak nie postaci, to...
Inną kategorią są ulice, których nazwy pochodzą od ich lokalizacji. O ich największej popularności świadczy ranking GUS-u, w którym liderem jest ulica Polna. Można ją spotkać w Polsce aż 3090 razy. To absolutny rekord. – Mieszkam na Polnej, ale jest to uzasadnione, bo za moim blokiem spotkać pole nietrudno – śmieje się w rozmowie z naTemat Tomek, mieszkaniec Dęblina.
Często też można spotkać ulicę Leśną, Krótką, Długą, czy Malinową. – To nie jest kwestia mody. Bardziej powiedziałabym, że jest to zasada decorum. Ludzie chcą, aby nazwa ich ulicy była im bliska, a nie narzucona przez państwo, stąd też na nowo wybudowanych osiedlach uliczki nawiązują do wizji idealistycznej – mówi w rozmowie z naTemat, Martyna Obarska, antropolog kultury.
Jest w tym sporo prawdy, bo na nowoczesnych osiedlach króluje ulica Truskawkowa, Malinowa, Różana czy Wiśniowa. Dawniej większą popularnością cieszyły się takie nazwy jak Szkolna, Kolejowa czy Rynkowa.
Ciekawe zjawisko występuję na Saskiej Kępie w Warszawie, gdzie wiele ulic nosi nazwy państw lub miast. Spotkamy tam ulicę Ateńską, Libijską czy Egipską. Jak mówią eksperci, taki zestaw ma sens. Kiedy wszystkie te nazwy zestawimy w całość, widzimy w tym wszystkim pewien zamysł. Podobnie jest na warszawskim Gocławiu, gdzie wszystkie ulice noszą nazwę polskich, mało znanych bohaterów.
Śmieszne = najlepsze?
Trzeba wspomnieć też o ulicach, które na pierwszy rzut oka mogą nas śmieszyć lub też po prostu dziwić. – W Warszawie, pomimo że ulica Kubusia Puchatka nie należy do największych, to przyciąga do siebie wielu przechodniów – mówi Martyna Obarska. Brzmi ładnie, wyjątkowo, a przede wszystkim bajecznie.
W Poznaniu z kolei napotkamy na ulicę Królewny Śnieżki, Czarnej Roli. – Czarnej Roli? W sumie nie wiem, dlaczego mamy w Poznaniu taką ulicę. Właściwie z niczym mi się ona nie kojarzy – komentuje Joanna, na co dzień mieszkająca w Poznaniu. Kiedy odwiedzimy Wrocław, możemy przespacerować się ulicą Buraczaną i Smerfową. – Przypominam sobie jeszcze ulicę Balladyny – mówi Piotrek z Wrocławia. Kraków zachęca nas Zaczarowanym Kołem i….ulicą Kupa. Odważnie, ale prawdziwie. No ale w końcu liczy się pomysł. – W ogóle nie przeszkadzają mi takie nazwy. Osobiście uważam, że trzeba wypośrodkować nazwy ulic, które mają służyć uczczeniu jakiejś osoby lub wydarzenia, z tymi, które są lżejsze i przyjemniejsze dla mieszkańców – mówi Martyna Obarska.
I chyba trudno się z tym nie zgodzić. Jeszcze kilka lat temu każdy dzieciak marzył, żeby mieszkać na ulicy Sezamkowej. Mnie to zostało. A Wam?
To nie jest kwestia mody. Bardziej powiedziałabym, że jest to zasada decorum. Ludzie chcą, aby nazwa ich ulicy była im bliska, a nie narzucona przez państwo, stąd też na nowo wybudowanych osiedlach uliczki nawiązują do wizji idealistycznej.