Ten wpis wywołał burzę w sieci. Jarosław Kaczyński nie zdałby do klasy maturalnej, gdyby nie pomoc aparatczyka PZPR?
Bartosz Świderski
13 września 2017, 05:41·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 13 września 2017, 05:41
Tę historię przybliżył internautom Andrzej Jaczewski, który twierdzi, że był lekarzem szkolnym w liceum im. Joachima Lelewela, do którego chodzili w latach 60. bracia Kaczyńscy. Według jego relacji Jarosław nie zdałby do ostatniej XI klasy, gdyby nie pomoc stołecznego kuratora. Której sam Jaczewski do dzisiaj nie rozumie.
Reklama.
"Pracowałem przez wiele lat w 'Lelewelu', liceum ogólnokształcącym na Żoliborzu. Uczęszczali tam m.in. bracia Lech i Jarosław Kaczyńscy. Ale nie skończyli tej szkoły. Odeszli po przedostatniej X klasie w okolicznościach kuriozalnych" – zaczyna swoją relację Jaczewski.
Do tych "kuriozalnych" zdarzeń doszło w 1966 roku. Lech zdał do ostatniej klasy w Lelewelu, a Jarosław... szykował się do repetowania klasy. "Jeśli dobrze pamiętam, miał oceny niedostateczne z języka polskiego i angielskiego. Decyzją rady pedagogicznej miał powtarzać klasę".
Stołecznym kuratorem był wtedy Jerzy Kuberski, później członek KC PZPR i minister oświaty. Według relacji Jaczewskiego Kuberski dosłownie wyciągnął za uszy Jarosława do XI klasy.
"Wtedy do dyrektora 'Lelewela' pana Nikodema Księżopolskiego – pedagoga bezpartyjnego i niespotykanie praworządnego (czasem aż do przesady), zatelefonował Kuberski. I mówi: – Dyrektorze tam u was jednego z bliźniaków nie promowaliście. Ja ich znam. To są bardzo dobrzy chłopcy. Proszę to naprawić i drugiego też promować. Dyrektor zdumiał się: – Panie kuratorze, ja nie znam przepisu prawnego, który by mnie upoważniał do arbitralnej zmiany decyzji rady pedagogicznej. – A co mi pan dyrektorze opowiada! Zwołajcie na jutro o godz. 15 radę pedagogiczną, ja przyjadę i sprawę załatwimy – zażądał Kuberski" – pisze Jaczewski.
I jak twierdzi, na tej radzie był. Nauczyciele jednak postawili się Kuberskiemu, który w Lelewelu nie załatwił nic. Ale nie poddał się – jak pisze Jaczewski, "załatwił Jarosławowi przeniesienie do innego liceum i... promocję".
"Z niemałym zdumieniem dowiedzieliśmy się po wakacjach, że – mimo ocen niedostatecznych – kontynuuje on naukę w klasie maturalnej. Rodzice zabrali z "Lelewela" także Lecha, ale w jego przypadku nie było nic zdrożnego. Zastanawialiśmy się później w szkole. z jakiego powodu kurator i ważny działacz PZPR mocno nadwyrężył swój autorytet w sprawie promocji Jarosława. Słyszałem różne opinie, ale nie będę się nimi dzielił, bo nie mam pewności. A może ktoś dokładnie wie i wyjaśni?" – podsumowuje Jaczewski.
Jego relacja wywołała burzę na Facebooku. Wpis doczekał się około dwóch tysięcy reakcji i udostępnień. Ale póki co nikt tamtych wydarzeń nie potwierdził.