Porwanie i zbiorowy gwałt – o to Amerykanka oskarża członków polskiego zespołu metalowego Decapitated, którzy w efekcie zostali kilka dni temu aresztowani podczas trasy koncertowej w USA. Muzycy twierdzą, że są niewinni. Z powodu zarzutów o grupie, znanej dotąd głównie wśród fanów ciężkiego brzmienia, usłyszał cały świat, w tym czytelnicy "The Independent" i "The Guardian". Sprawa wywołuje wiele emocji, fakty mieszają się z opiniami i spekulacjami. Postanowiliśmy je oddzielić.
31 sierpnia - zespół Decapitated daje koncert w w Spokane, 200-tysięcznym mieście w stanie Waszyngton w USA.
1 września ok. 2 nad ranem – na policję zgłasza się kobieta, która mówi, że została zgwałcona przez członków zespołu Decapitated. Mówi, że świadkiem jest jej koleżanka. Druga kobieta zostaje niezależnie od tego zatrzymana nocą na drodze – policjant widząc jej styl jazdy podejrzewa, że prowadzi pod wpływem zakazanych substancji.
9 września – muzycy kontynuują trasę koncertową w Santa Ana w Kalifornii, gdzie aresztuje ich policja. Są podejrzani o porwanie i gwałt, ale wymiar sprawiedliwości nie wyklucza postawienia im kolejnych zarzutów.
12 września – mężczyźni stają przed kalifornijskim sądem. Zgadzają się na ekstradycję do stanu Waszyngton - to tam według kobiet doszło do przestępstwa. Procedura ekstradycji ma się odbyć w ciągu 30 dni.
14 września – Polacy publikują na Facebooku oświadczenie, w którym zaprzeczają wszelkim oskarżeniom. Odwołują trasę koncertową.
15 września – Nergal apeluje na Facebooku o to, by nie oceniać członków zespołu Decapitated przed zapadnięciem wyroku sądu. W sieci trwa spór międzynarodowy między tymi, którzy wierzą kobietom i tymi, którzy są przekonani o niewinności mężczyzn. Pada wiele ostrych stwierdzeń i epitetów: od "polskich zwierząt" po "amerykańskie dziwki".
Osoby
Kobiety: dwie Amerykanki, których nazwiska nie zostały ujawnione. Były widzami koncertu Decapitated.
Mężczyźni: czterej Polacy. Członkowie zespołu metalowego Decapitated. Skład grupy, która została założona w 1996 r., zmieniał się. Obecnie jej członkami są: Wacław „Vogg” Kiełtyka (gitara elektryczna), Michał „ML” Łysejko (perkusja), Rafał „Rasta” Piotrowski (wokal) i Hubert Więcek (gitara basowa).
Wydarzenia według kobiet
Według ujawnionych dokumentów sądowych kobiety zarzucają Polakom porwanie i gwałt. Twierdzą, że mężczyźni zaprosili je na pokład busa koncertowego oferując drinki. Amerykanki przyjęły zaproszenie. Kobieta, która mówi, że została zgwałcona relacjonuje, że gdy już znalazły się w środku, atmosfera nagle się zmieniła. Perkusista Michał Łysejko miał nagle złapać ją za piersi, na co nie wyraziła zgody.
Jak mówi, zasygnalizowała wtedy koleżance zamiar opuszczenie busa. Potem udała się do łazienki znajdującej się na pokładzie. Tam, według jej zeznań, podążył za nią wokalista Rafał Piotrowski. Kobieta mówi, że gdy chciała wyjść z toalety, mężczyzna zaczął ją całować mimo jej protestów. Mówi, że chciała opuścić pojazd, ale mężczyzna przycisnął ją do umywalki, obrócił przodem do lustra i zgwałcił. Po tym zgwałcić ją mieli kolejno pozostali członkowie zespołu. Według relacji kobiet Piotrowski zażądał od drugiej kobiety seksu oralnego. Gdy odmówiła, miał ją powalić na ziemię.
Według dokumentów sądowych, ta kobieta ma stłuczenia na kolanach i piszczelach. Z kolei domniemana ofiara gwałtu, która trafiła na obdukcję do Providence Holy Family Hospital, ma sińce na ramionach, które zdaniem detektywów są zgodne z śladami przytrzymywania, oraz krwawe otarcia na kłykciach. Kobieta wyjaśniła, że podczas gwałtu wbijała pięść w ścianę, gdyż próbowała w ten sposób oderwać się od tego, co się działo.
Wydarzenia według mężczyzn
Członkowie Decapitated wydali oświadczenie, w którym piszą, że nie są porywaczami, gwałcicielami i kryminalistami. Zaprzeczają wszelkim oskarżeniom i apelują do opinii publicznej, by nie potępiała ich za domniemany gwałt, zanim nie zapadnie wyrok w tej sprawie. Jednocześnie wyrazili ufność, że postępowanie wymiaru sprawiedliwości skończy się dla nich korzystnie.
Gitarzysta Wacław Kiełtyka powiedział policji, że był świadkiem czynności seksualnych między Piotrowskim i Więckiem a kobietą. Zgodził się także na pobranie próbki swojego DNA.
Piotrowski i Więcek odmówili przekazania próbek swojego DNA. Obaj mężczyźni potwierdzili, że kobiety były na pokładzie busa. Piotrowski stwierdził, że uczestniczyły w imprezie, a Więcek powiedział, że siedział na kanapie i nie wie co się działo. Łysejko, któremu pokazano zdjęcia domniemanych ofiar, stwierdził, że ich nie zna. Łysejko, Piotrowski i Więcek zażądali następnie obecności tłumacza. Piotrowski poprosił o adwokata.
Prawo
Jeśli sąd stwierdzi winę Polaków, grozi im od 3 lat więzienia do dożywocia i 50 tys. dolarów grzywny. O sprawie milczy polskie Ministerstwo Sprawiedliwości, tak aktywne medialnie w przypadku gwałtu na Polce w Rimini.