
"Jestem człowiekiem stulecia. Nikt nigdy o mnie nie zapomni. Polowałem na moje ofary całymi dniami. Szukałem dziewcząt w których spojrzeniu była niewinność i piękno. To były dobre dziewczęta. Pomagały swoim matkom. Chodziłem za nimi kilka dni, czekałem aż zostana same. Dawałem im jakieś prezenty, np. małe lusterko. Potem zabierałem je na skraj miasta, obiecując prezent dla ich matek."
Pedro López urodził się w kolumbijskim miasteczku Tolmia w 1949 roku. W czasach, kiedy w kraju trwała wojna domowa i był jednym z najgorszych miejsc na ziemi. Lopez wychowywał się w biednej rodzinie. Nie znał ojca, a jego matka była prostytutką, która uprawiała seks z klientami na oczach trzynaściorga dzieci. Mały Pedro wypróbował to, co widział, na swojej młodszej siostrze. Przyłapała ich matka i wyrzuciła 8-latka z domu.
"Zabierałem je do tajnych kryjówek, w których przygotowane były już ich groby. Czasem były tam też ciała poprzednich dziewcząt. Związywałem je, gwałciłem przy wschodzie słońca. Przy pierwszym blasku słońca dostawałem wytrysku. Chwytając za gardło zmuszałem je do uprawiania seksu. Gdy słońce całkowicie wzeszło zaczynałem je dusić."
"Wtedy tylko było dobrze gdy widziałęm ich oczy. W nocy bym tego nie zobaczył. Musiałem to robić przy swietle dziennym. To były fantastyczne chwile, gdy trzymałem dłonie na szyjach tych młodych kobiet. Zaglądałem im głęboko w oczy, widziałem iskry które powoli znikały. Tylko ktoś kto naprawdę zabił wieco mam na myśli."
Przyszły "Potwór z Andów" przez 6 kolejnych lat włóczył się i kradł. Nie miał wykształcenia, więc nie mógł znaleźć pracy po zakończonej w międzyczasie wojnie domowej. W fachu złodzieja samochodów doszedł do perfekcji, gangi dobrze płaciły za kradzione auta. Jednak w 1969 roku wpadł i został skazany na 7 lat więzienia. 2 dni po osadzeniu został brutalnie zgwałcony przez czterech współwięźniów. Wtedy też przysiągł sobie, że nigdy już nikt go nie dotknie. Po pewnym czasie zdobył nóż i zabił gwałcicieli. Dołożono mu tylko 2 lata odsiadki, bo władze więzienia uznały, że działał w obronie koniecznej.
"Gdy wyjdę na wolność znów poczuję to samo. Wszystko trwało od 5 do 15 minut. Byłem bardzo dokładny. Długo upewniałem się, że na pewno są martwe. Przykładałem lusterko by sprawdzić czy oddychają. Czasami musiałem je zabić ponownie."
Był rok 1978. Zaczęły się pierwsze morderstwa dziewcząt, które Pedro López dopadał w czasie podróży po Peru. Jednego razu złapali go Indianie, gdy próbował porwać 9-latkę z plemienia. Torturowali i zakopali żywcem. Życie zawdzięcza pewnemu misjonarzowi, który przypadkiem znalazł się w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie i przekonał Indian, że to co robią jest wbrew woli Boga. Oddali go w ręce władz, a te deportowały go do Ekwadoru.
"Nigdy nie krzyczały, ponieważ nie spodziewały się niczego złego. Były takie niewinne. Moje małe przyjaciółki lubiły towarzystwo. Często kładłem po kilka ciał obok siebie. Ale po chwili czułem się znudzony, one się nie ruszały. Więc szukałem kolejnych dziewcząt."
Na komisariacie López nie chciał mówić. Język mu się rozwiązał po tym jak policjanci użyli podstępu. Do jego celi dołączył duchowny, który już następnego dnia był świadkiem okropnej spowiedzi. Ksiądz aż poprosił o wypuszczenie go. Pedro powiedział, że zamordował przynajmniej 110 kobiet w Ekwadorze, około 100 w Kolumbii, oraz sporo ponad 100 w Peru. Mundurowi nie chcieli mu wierzyć, więc zabrał ich na "wycieczkę" po grobach. Oskarżono go o 110 morderstw, ale dyrektor więzienia Victor Lascano twierdzil, że było ich ponad 300. Jest na drugim miejscu jeśli chodzi o liczbę udowodnionych morderstw. Na pierwszym jest Luis Garavito nazywany "Bestią". Również pochodzi z Kolumbii i oficjalnie pozbawił życia 138 dzieci.
""Straciłem swoją niewinność w wieku ośmiu lat. Postanowiłem zrobić to samo tylu dziewczętom ilu zdołam."