
Trzy czwarte naszych rozmówców potwierdziło coraz bardziej niepokojący trend. W różnych częściach Polski. O tej porze roku niektóre owoce powinny być już zebrane, bo w każdej chwili mogą być przymrozki, a wciąż maliny, czy borówki amerykańskie, wiszą na krzakach. Nie ma ludzi, coraz trudniej znaleźć pracowników sezonowych. – Szukałam nawet przez znajomych, ale usłyszałam, że mają 500+ i nie potrzebują pracy – mówi nam jedna z plantatorek z centralnej Polski.
Wójt gminy Mokrsko prowadzi wraz z żoną duże gospodarstwo rolne, a na nim szkółkę truskawek i malin. Mówi, że taki trend obserwuje już trzeci rok, ale w tym roku problem jest naprawdę duży. Brakuje ludzi. – Nie zebraliśmy wszystkich owoców i zostało ich na krzakach całkiem sporo. Z sadzonkami jakoś walczymy, ale na pewno w tym roku nie zwiększę areałów. Raczej część wykopię i ograniczymy ich ilość – mówi. Jego szkółkę właśnie odwiedził twórca polskiej maliny. – Był wczoraj i jak zobaczył te niezebrane owoce, to aż się przeżegnał. Że takie ładne i niezebrane – mówi naTemat Tomasz Kącki.
To samo słychać w innych rejonach. Wczoraj mówiła nam o tym właścicielka gospodarstwa rolnego z Pomorza. – 500+ rozbestwiło wszystkich tak, że rolnicy nie mogą znaleźć pracowników do prac sezonowych. Czemu w tym roku tyle truskawek nie zebranych? Maliny opadają, nie ma komu zbierać. Lenistwo totalne się rozprzestrzeniło – mówiła Elżbieta Szczukowska.
"Takiego roku jeszcze nie było. Nie dość, że nie ma chętnych do pracy to oczekiwania finansowe są nawet dwukrotnie wyższe niż w normalnych latach. Zwykle w sezonie zatrudnialiśmy około 10 osób. W tym roku mamy pięcioro i nie zapowiada się, żeby ktoś miał dojechać. Na ogłoszenia nikt nie odpowiada, a przewoźnicy osób z Ukrainy przyznają, że nie ma kogo przywozić. Ukraińcy nie chcą pracować przy zbiorze jabłek". Czytaj więcej
Ale 500+ to nie wszystko. Dużo słyszę o młodzieży. Kiedyś ta szkolna często dorabiała sobie w sadach. Teraz, jak trafi się chętny, to albo szybko się zmęczy i już po 4 godzinach chce dniówki, albo ma Bóg wie, jakie wymagania. No i wielu Polaków wciąż wyjeżdża do pracy na Zachód. Wbrew opiniom rządzącym, trend wciąż jest bardziej wyjazdowy niż powrotny.
Na około 10 plantatorów, z którymi rozmawiam, tylko jeden stwierdza, że nie ma problemu. Mówi, że ma stałą ekipę, o którą dba, jak może. Zapewnia im m.in. posiłki i butelkowaną wodę.
Teraz najgorszy okres, właściwie ostatni moment, by zebrać to, co jeszcze na plantacjach, czy w sadach zostało. Przymrozki mogą pojawić się w każdej chwili. Już jednak pojawiają się obawy, co będzie za rok. Zdzisław Majlert wspomina jak było jeszcze trzy, cztery lata temu. Z pobliskiego Domu Samotnej Matki oraz Markotu przychodzili do niego ludzie i prosili o jakąkolwiek pracę, żeby zarobić choćby na papierosy.
