
Prezes PiS Jarosław Kaczyński ma pomysł, jak osiągnąć kompromis z prezydentem Andrzejem Dudą w sprawie ustaw sądowych. Nie chciał zdradzić szczegółów swojej propozycji dopóki nie pozna ich Duda, ale w wywiadzie dla "Gazety Polskiej” powiedział, że "jeśli nasza korekta spotka się ze zrozumieniem prezydenta, to będziemy mogli powiedzieć, iż udało się wypracować mechanizm wystarczająco głęboko zmieniający polskie sądownictwo”.
REKLAMA
Według prezesa PiS niektóre rozwiązania zaproponowane przez prezydenta stoją w sprzeczności z ustawą zasadniczą.
– Dostrzegam w tych projektach pewne problemy o charakterze konstytucyjnym. Trudno sędziów KRS wybierać mniejszością głosów. Taką sytuację tworzy ten projekt ustawy, który wpłynął do Sejmu z Kancelarii Prezydenta. Zasada: jeden poseł – jeden głos – jeden kandydat na członka KRS, bezdyskusyjnie zaowocuje wyborami mniejszościowymi, a nawet bardzo mniejszościowymi. Można sobie przecież bez trudu wyobrazić sytuację w której do Krajowej Rady zostaną powołani sędziowie wybrani przez dwóch, trzech posłów czy nawet skrajnie przez jednego – ocenia.
Kaczyński wyjawił też w wywiadzie, że podczas niedawnej rozmowy z prezydentem powiedział mu, że "nie chcę zajmować się sporami pokoleniowymi między czterdziestolatkami", co było jasnym przytykiem do konfliktu Dudy z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą.
– Jesteśmy zdeterminowani, aby nie dopuścić do podziału obozu dobrej zmiany. Zrobimy wszystko, aby utrzymać jedność, ale wszystko w granicach zdrowego rozsądku. Nie możemy i nie zgodzimy się na zmiany pozorne, szczególnie w sferach, w których zmiany są możliwe bardzo rzadko. A wymiar sprawiedliwości jest taką właśnie sferą. Jednak naprawdę głęboko wierzę w to, że do porozumienia dojdziemy, a rozbieżności są jedynie skutkiem paru niefortunnych okoliczności – stwierdził Kaczyński.
Odniósł się także do inicjatywy Dudy ws referendum konstytucyjnego. Nie chciał zdradzić czy PiS ją poprze.
– Jednak na pewno nie będziemy jako partia mająca większość i rząd wzywać ludzi do tego, by poparli ryzykowną zmianę ustrojową, która w przyszłości może być źródłem czegoś niedobrego. Nie jesteśmy szaleńcami. Niestety w dzisiejszych czasach zbyt często zdarza się tak, iż wybory prezydenckie przeradzają się w jakąś formę plebiscytu, w którym zwycięża nie odpowiedzialny polityk, lecz bardziej polityk celebryta. Przykład Francji pokazuje dobitnie, ile złego może się wydarzyć w wyniku takiej operacji – stwierdził prezes PiS.
Źródło: 300polityka.pl
