
Magdalena Boczarska zamieściła na Instagramie wpis, w którym poparła ideę strajku kobiet w "czarny wtorek". "Pani Magdo, jest pani w ciąży, czy usunęłaby pani taką ciążę?" – odpisała jej jedna z fanek. Aktorka jednak szybko wyjaśniła, na czym naprawdę polega protest.
REKLAMA
Boczarska wyraziła solidarność ze strajkującymi kobietami, podając dalej hasło "nie składamy parasolek". Post z wymownym opisem i zdjęciem pojawił się na Instagramie aktorki. Reakcje były różne, a znalazły się też kobiety, które skrytykowały Boczarską. Jedna z nich wprost zapytała, czy aktorka usunęłaby ciążę.
"Bo właśnie postulatami między innymi jest aborcja do końca ciąży, zgadza się Pani z tym?" – dodała. Boczarska nie pozostawiła tego wpisu bez odpowiedzi. "Myślę, że nie jest pani dobrze poinformowana. Aborcja do końca ciąży nigdy nie była i nie będzie możliwa. Nie jestem też zwolenniczką aborcji na życzenie... co wielokrotnie podkreślałam" – skomentowała.
Dalej wyjaśniła, co jest tak naprawdę sednem strajku kobiet. "Chodzi o zachowanie kompromisu tylko w trzech i tak dramatycznych przypadkach. To nigdy nie była wyłącznie kwestia prawa do przerywano ciąży. Zawsze chodziło o coś więcej. Jak choćby dostęp do refundowanego In Vitro dla wszystkich, którzy marzą o dziecku, a In Vitro jest właśnie dla nich ostatecznością. Myślę też, że każda kobieta ma prawo do własnego wyboru i własne sumienie. Serdeczności" – podsumowała.