Patryk Vega dopiął swego. O "Botoksie" mówił, że "nie będzie kijem włożonym w mrowisko, ale całą armią kijów!". I faktycznie. Ludzie mówią, a zazwyczaj nie szczędzą słów krytyki. Są jednak i tacy, którym najnowsza produkcja Vegi przypadła do gustu. Frekwencyjny rekord nie wziął się przecież znikąd.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Jeszcze przed premierą o filmie było głośno, napędzały to też niepochlebne recenzję, a tu proszę - "Botoks" osiągnął najlepszy wynik otwarcia w tym roku, przyciągając do kin ponad 700 tysięcy osób. To kinowy cud, biorąc pod uwagę cały hejt w internecie. Dam sobie rękę uciąć, że duża część widzów poszła na "Botoks" z ciekawości, bo przeczytali, że jest fatalny lub to, że ludzie na nim mdleją.
Zbulwersowanych widzów nie brakuje - wystarczy wejść na forum serwisu Filmweb. Oprócz recenzji z jedną gwiazdką, znajdziemy tam też sporo maksymalnych ocen - wystawionych przez świeżo założone, fikcyjne konta. Najśmieszniejsze w tym jest to, żę wcześniej sam reżyser zarzucał, że wysyp negatywnych ocen i recenzji to zasługa internetowych trolli. Nie zdziwiłbym, jeśli jeden z kolejnych filmów poświęciłby użytkownikom internetu.
Pozytywnych recenzji jak na lekarstwo
Można tylko współczuć osobom, którzy idą na Vegę, a chcą Felliniego. Od lat przyzwyczaił nas do niezbyt wymagającego kina brutalno-rozrywkowego. Naprawdę ktoś wierzył w to, że nagle się to zmieni? Po ostatnich "Pitbullach" i jego filmach pokroju "Ciacha" czy "Hansa Klossa" postanowiłem go bojkotować i nie dawać powodów do kręcenia kolejnych bubli. Zwłaszcza, że powstaje tyle dobrych filmów i seriali, na których nie zmarnuję ani czasu, ani pieniędzy.
Już sam zwiastun "Botoksu" pokazywał z czym będziemy mieć do czynienia. Wulgaryzmy, "mocne" sceny i niewybredny humor. A przecież to w "teledyskowych" zapowiedziach zawsze pokazuje się to co najlepsze film ma do zaoferowania.
Nawet nie wiecie jak trudno mi było znaleźć osoby, którym "Botoks" się w miarę podobał. Chodzi mi o takich, którzy nie są "typowymi" Vegemaniakami, dla których szczytem ambitnego kina jest "Pulp Fiction", chadzają na dyskoteki disco-polo i ekscytują się walkami KSW przed telewizorami. Taki się właśnie prezentuje obraz fanatyka twórczości Patryka Vegi, bo i taki poziom nam serwuje. Na pewno nie zawiedli się ci, co szli do kina nie na Felliniego czy Bergmana, ani nawet coś w stylu kultowego serialu "Pitbull", ale po prostu na niezbyt wymagającą sensację.
Problemem jest też "siła sugestii". – Osobiście znam kilka osób, które wychodzą z kina i mówią/myślą "o ten film był fajny, takie 8/10” po czym zerkają w net i widzą średnią ocen 5.5-6 i stwierdzają "nie no przecież tyle osób nie może się mylić. Na pewno nie podobał mi się ten film tak bardzo jak mi sie podobał” i wystawiają 6-7. Takie społeczeństwo – tłumaczy Łukasz, który ocenił "Botoks" na 5.
Nastawienie to ważna sprawa i przez nie nawet najdurniejsza komedia amerykańska może być świetnym filmem - zwłaszcza jeśli oglądamy ją z kumplami na imprezie, a nie idąc naburmuszonym do kina. Choć jeśli jest odpowiednio dobra (co raczej jest oksymoronem), to może też poprawić humor. Rozmawiałem też z koleżanką z radia, która jak lwica broni "Botoksu". – Potraktujmy film całościowo. Jeśli ktoś się burzy, że produkcja jest brutalna, chyba żyje na innym świecie albo niewiele na nim doświadczył. Ktoś też chyba zapomniał, że to nie dokument ani reportaż, to... fabuła. Niektóre sceny są więc owszem, przerysowane w brutalności, ale tak... że stają się wręcz komiczne w swojej wymowie. To wszystko jest po coś. Żeby podkreślić tragizm sytuacji, w jakiej niejednokrotnie znajduje się człowiek – tłumaczy Agnieszka.
– Eksperymentalny sex, martwe spojrzenia lekarzy, poniżanie kobiet, szowinizm, męskie zdrady, zaćpani przez przepracowanie pracownicy medyczni, sukces osiągnięty dzięki ładnym piersiom i sprytowi - tego nie ma? Czy żyjemy na innym świecie? – pyta retorycznie.
"Problem z "Botoksem" jest taki, że to fajne widowisko, ale bardzo słaby film. Oglądałem to bardziej jak kompilację śmieszno/tragicznych filmików na YouTubie niż coś co mnie przyciągnęło fabułą. Takowej w tym nie uświadczymy, a przynajmniej nie takiej, która może zainteresować. Zwyczajnie umiem rozróżnić widowisko od filmu ambitnego, potrafię się dobrze bawić ogladając "Sharknado", bo to widowisko i temu ma służyć: dobrej zabawie, a nie refleksji nad życiem."
Agnieszka
"Jest jednak coś, o czym nie wiedzieliśmy przed pójściem do kin. To miał być film o lekarzach. A okazał się tak naprawdę bardziej filmem o kobietach. O naszych kobiecych problemach i rozterkach, poniżaniu w pracy, męskim ego, rodzicielstwie, ciężkim wbijaniu się na szczyt, zdradach i cierpieniu. To absolutnie wartość dodana, a wręcz może nawet stanowiąca o jakości tego filmu. Filmu dobrej jakości."
Lidia
"Ten film wzbudził we mnie pozytywne emocje, chodź był przerażający na swój sposób. Odniosłam wrażenie, że tak naprawdę jest, że nie jest to żadna ściema. Przerażające, ale prawdziwe. Momentami bawił, momentami sprawiał, że chciało mi się płakać. Uważam, że Patryk Vega zrobił kawał dobrej roboty, a ci co uważają to za ścierwo, są po prostu idiotami. Nie wiem, może mają jakieś klapki na oczach i nie dopuszczają do siebie myśli , że taka jednak może być prawda."