Kardiolodzy już od pewnego czasu są bardzo zaniepokojeni zmianami w systemie ochrony zdrowia, które wprowadza minister zdrowia Konstanty Radziwiłł. Kardiologia właściwie urosła już do rangi problemu politycznego, a to za sprawą ostatnich wypowiedzi Romana Giertycha. Jednak nie ma co się dziwić, większość Polaków umiera właśnie z powodu chorób sercowo-naczyniowych.
O co tak naprawdę chodzi kardiologom? Niektórzy politycy uważają, że o pieniądze. W pewnym sensie tak, ale pieniądze na kardiologię, to pieniądze na ratowanie życia naszego i naszych bliskich.
Prof. Paweł Buszman, kardiolog oraz współzałożyciel Polsko-Amerykańskich Klinik Serca uważa, że wprowadzenie limitów na leczenie stanów przedzawałowych, kolejne w tym roku obniżenie wycen procedur kardiologicznych oraz wprowadzenie sieci szpitali bez uwzględnienia poziomu sercowo- naczyniowego, cofa rozwój polskiej kardiologii o kilkanaście lat.
Lepiej zapobiegać
Natomiast w liście przedstawicieli polskiego środowiska kardiologicznego oraz Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego do premier Beaty Szydło lekarze wskazują, że tak przeprowadzona reforma doprowadzi ośrodki kardiologiczne na skraj przepaści finansowej i będzie premiowała leczenie powikłań po zawale zamiast zapobieganie.
– Pacjenci będą umierać, bo zmniejszy się zarówno dostępność jak i jakość świadczonych usług przez szpitale. Nie mówię tylko o prywatnych podmiotach, bo zmiany dotkną wszystkich uczestników systemu. Ucierpią szpitale akademickie, wojewódzkie, miejskie - razem z nimi dziesiątki tysięcy pacjentów – zaznaczał prof. Buszman na konferencji prasowej.
Profesor podaje zresztą takie same dane, na jakie uczulał Roman Giertych. Tłumaczy, że już pierwsze, ubiegłoroczne obniżki wycen procedur kardiologicznych przyniosły negatywny efekt demograficzny nienotowany w Polsce od lat 80, a według danych GUS w pierwszym półroczu 2017 roku zmarło o 14 tys. osób więcej niż w pierwszym półroczu roku poprzedniego. Według kardiologa, miały na to wpływ zarówno zmiany w kardiologii wprowadzone przez Ministerstwo Zdrowia jak i smog, którego występowanie - jak potwierdzają badania - potęguje dolegliwości związane z chorobami serca i naczyń.
– Zwiększona śmiertelność dotyczy osób w wieku produkcyjnym przed 65 rokiem życia i niemal niweluje pozytywny efekt demograficzny wywołany przez rządowy program 500 plus, który przyczynił się do wzrostu narodzin w podobnej skali i kosztował budżet kraju kilkanaście miliardów złotych – dodaje prof. Paweł Buszman.
Trudno będzie naprawić
Kardiolodzy wyjaśniają, że choroba wieńcowa jest pojedynczą jednostką chorobową, która odpowiada za największą liczbę zgonów w Polsce (około 20 proc. wśród mężczyzn i kobiet) i jest główną przyczyną niewydolności serca (w ponad 70 proc.). Natomiast zdiagnozowanie i skuteczne leczenie interwencyjne stanu przedzawałowego (niestabilnej dławicy piersiowej) w stosunku do leczenia samego zawału serca, powoduje 10-krotne zmniejszenie ryzyka rocznego zgonu i eliminuje ryzyko wystąpienia niewydolności serca.
W liście do premier Beaty Szydło członkowie Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego zwracają uwagę, że dzięki ogromnemu zaangażowaniu i wysiłkowi całego środowiska kardiologicznego oraz wsparciu władz państwowych, świadomych zagrożeń jakie niesie za sobą epidemia chorób układu krążenia, udało się w szybkim czasie stworzyć skuteczny i efektywny kosztowo system szybkiej diagnostyki i leczenia interwencyjnego w stanach zagrożenia życia, przede wszystkim w ostrych zespołach wieńcowych.
„Jest on dostępny dla wszystkich obywateli naszego kraju niezależnie od miejsca zamieszkania, poziomu zamożności, czy wykształcenia, a rocznie korzystają z niego setki tysięcy pacjentów. Jego wprowadzenie zaowocowało zmniejszeniem o połowę śmiertelności szpitalnej z powodu zawału serca oraz trzykrotnym zmniejszeniem liczby zgonów z powodu choroby wieńcowej, zmniejszeniem stopnia inwalidztwa sercowego oraz poprawą jakości życia pacjentów po zawale serca i co najważniejsze - wydłużeniem średniej długości życia Polaków. Dzisiaj to największe osiągnięcie polskiej medycyny XXI wieku wystawione jest na ciężką próbę i ryzyko głębokiej zapaści – alarmują członkowie Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
Rzeczywiście szkoda psuć coś co działa na korzyść pacjentów. Trzeba też pamiętać, że zepsuć jest łatwo, ale odbudować może być już trudniej. Przy zmniejszeniu wydatków na cześć kardiologii, może okazać się, że najlepsi specjaliści z tej dziedziny medycyny będą woleli pracować za granicą, a nie w Polsce.
Kardiolog oraz współzałożyciel Polsko-Amerykańskich Klinik Serca
Wszystkie te zmiany w systemie opieki kardiologicznej dokonane właśnie przez Ministerstwo Zdrowia przyczynią się do wzrostu śmiertelności oraz dłuższego oczekiwania na zabiegi ratujące zdrowie i życie.