Ta informacja z Poznania zelektryzowała wielu Polaków. W ciągu zaledwie trzech tygodni w tym mieście odnotowano aż 18 przypadków podejrzeń lub zachorowań na odrę. Informacje z Poznania brzmiały w ostatnich dniach niczym wybuch epidemii, w internecie suchej nitki nie zostawiano na antyszczepionkowcach. "Odra atakuje! Grozi nam epidemia?" – zastanawiały się lokalne media. Ognisko zachorowań znalazło się w romskim koczowisku. Okazało się, że trzy czwarte mieszkających tu osób nie było zaszczepionych.
W Poznaniu to miejsce jest dobrze znane. To prywatny, zaniedbany teren przy ulicy Lechickiej, na którym kiedyś były ogródki działkowe, a dziś znajdują się pozostałości altan w lepszym lub gorszym stanie. Jedne murowane, inne klecone z dykty. Właściciel tego miejsca podobno mieszka w USA i nie zawraca sobie nim głowy. Teren za to upodobali sobie Romowie. I mniej więcej od 10 lat właśnie tu koczują.
To około 80 osób, choć Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie podchodzi do tych liczb z rezerwą. Tak jest dziś, za dwa tygodnie może być ich 50 albo 120. Rotacja jest ogromna, środowisko jest bardzo mobilne, Romowie ciągle się przemieszczają. Część z nich przybyła tu z innego miejsca w Poznaniu, część – jak się uważa – z Wrocławia, a inni z Rumunii. W poniedziałek był tam pracownik socjalny i doliczył się 74 osób. Większość z nich nie była szczepiona. I właśnie tu, we wrześniu, pojawiły się pierwsze przypadki odry. Stawiając na równe nogi odpowiednie służby, i nie tylko. "Karać mandatami i to ostro tych rodziców!!!" – zaraz rozległo się w sieci.
"Pracownik usłyszał, że dziewczynka jest bardzo chora"
Skąd przynieśli odrę? Gdzie się nią zarazili? Nikt nie ma żadnych podejrzeń. W tym przypadku mogło to być wszędzie. – Ktoś mówił, że w Rumunii mają teraz wiele przypadków zachorowań, ale my tego nie wiemy – mówi Lidia Leońska.
Zaczęło się od jednego telefonu do MOPR. – Nasz pracownik usłyszał, że jedna dziewczynka jest bardzo mocno chora, ma 39 stopni gorączki. Skontaktowaliśmy się mobilnym punktem pomocy medycznej Caritasu, lekarz zdiagnozował, że jest to odra – mówi nam Lidia Leońska, rzecznik MOPR. Do 5 października w Poznaniu było 18 przypadków podejrzeń zachorowania – i dorosłych i dzieci. Kilkanaście osób trafiło do szpitala, ale podobno tylko u kilkorga dzieci wykryto chorobę. W ciągu dwóch dni wszyscy opuścili szpital.
"Nie straszmy rodziców, że nadchodzi epidemia"
Na tym jednak sprawa się nie kończy. O poznańskich przypadkach zrobiło się głośno na całą Polskę i dyskusja o szczepionkach odżyła na nowo. Jedni złorzeczą, inni bagatelizują. "Odra to choroba, którą każde dziecko powinno przebyć w dzieciństwie i w ten sposób uodparnia się organizm w naturalny , nie szkodliwy sposób" – padają argumenty.
Głos zabrał bydgoski poseł Kukiz'15. – Nie straszmy rodziców, że nadchodzi epidemia. Fakty są na to, że w Polsce na odrę się nie umiera – skwitował Paweł Skutecki. Powiedział nawet, że jak przeczytał o tych przypadkach odry w Poznaniu to uśmiał się jak norka.
Inni jednak się nie uśmiali. Choć na odrę się nie umiera, nikt nie chce na nią zachorować. Tym bardziej przez bezmyślność tych, którzy szczepić się nie chcą. W niedalekim od Poznania Szczecinie postanowili dmuchać na zimne. "UWAGA - ODRA - POZNAŃ" – ogłosiła na Facebooku Przychodnia Szczecińska.
Radny miasta Krakowa alarmuje z kolei danymi statystycznymi. Przewidując czarny scenariusz, podparty informacjami z Rumunii, gdzie – jak pisze – "zmarło już ponad 30 dzieci na odrę, zaś zachorowało ponad 3 tysiące".
"Dla porównania w 2010 roku w CAŁEJ POLSCE w CAŁYM ROKU zanotowano …13 zachorowań na odrę. Tylko, że w roku 2010 99,5 proc. rodziców szczepiło dzieci (czyli nie szczepił tylko co dwusetny), obecnie, w wyniku działania ruchów antyszczepionkowych, nie szczepi dziecka co dziesiąty (!) rodzic" – pisze na Facebooku Łukasz Wantuch.
"Wszystkich nie nawrócimy"
W Poznaniu na pewno nikt sprawy nie zamierza bagatelizować. W sieci padają pytania nie tylko pod adresem tych, co dzieci nie chcą szczepić, ale również pod adresem Romów – czy są ubezpieczeni i kto zapłaci za ich hospitalizację. – To jest dla mnie niepojęte i niezrozumiałe. Na pewno dostęp do opieki medycznej dla społeczności romskiej jest ograniczony, ale mimo wszystko to nie są czasy za króla Ćwieczka. Żyjemy prawie w XXII wieku, nie można się cofać. To nie jest dla mnie żadne wytłumaczenie – mówi naTemat radna Halina Owsianna.
Ona i inni mówią, że pomoc dla Romów jest. Miasto wyciąga do nich rękę, choć jest to utrudnione, gdyż koczują na prywatnym terenie. Nie każdy chce skorzystać, choć ogólna opinia jest taka, że wielkiego problemu z ich społecznością nie ma. – Sytuacja się ustabilizowała. Są próby, by im pomóc. Część dzieci chodzi do szkoły. Część dobrze się zaadoptowała i podjęła pracę. Chcą tu mieszkać. Ale wszystkich nie nawrócimy na nasz styl życia – mówi radna.
50 osób zadeklarowało chęć szczepieńMOPR już nawiązał współpracę z Sanepidem, a także z NFZ. Chcą zaszczepić Romów. We współpracy z NFZ ma być przygotowana przychodnia, gdzie szczepienia będą się odbywać.
Nic jednak bez ich zgody zrobić nie mogą. Na Lechicką ponownie udał się pracownik MOPR, by zrobić listę chętnych. – I okazało się, że Romowie chcą się szczepić. W poniedziałek na liście znalazło się 25 dzieci i 25 dorosłych, czyli 50 osób. Reszta deklaruje, że była szczepiona – mówi Lidia Leońska.
Pewien paradoks można znaleźć w tej historii. Bo pewnie niejeden mieszkaniec Poznania ma dość sąsiedztwa brudnego i zaniedbanego koczowiska – wszyscy widzą, co tam się dzieje. I niejeden przeciwnik szczepionek już pokazuje palcem, że przyczyn zachorować trzeba szukać gdzie indziej.
I na pewno tak jest, ale mianownik i tak jest wspólny – ci ludzie nie byli zaszczepieni. I choć z takim opóźnieniem, to kto w tym środowisku jednak poszedł po rozum do głowy.
– Ci Romowie rozumieją powagę sytuacji, że pojawiło się ognisko epidemiologiczne. I żeby się nie rozszerzyło, sami postanowili, że będą się szczepić – mówi Lidia Leońska.
Reklama.
Cyryla Staszewska
rzecznik Sanepidu dla "Głos Wielkopolski"
" Zachorowania dotyczą w szczególności osób społeczności romskiej przebywającej na terenie miasta Poznania. Na podstawie uzyskanych informacji w trakcie prowadzonego dochodzenia epidemiologicznego większość osób nie została w przeszłości zaszczepiona przeciw odrze - informuje Cyryla Staszewska, rzecznik prasowy Państwowej Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu". Czytaj więcej