
Ta informacja z Poznania zelektryzowała wielu Polaków. W ciągu zaledwie trzech tygodni w tym mieście odnotowano aż 18 przypadków podejrzeń lub zachorowań na odrę. Informacje z Poznania brzmiały w ostatnich dniach niczym wybuch epidemii, w internecie suchej nitki nie zostawiano na antyszczepionkowcach. "Odra atakuje! Grozi nam epidemia?" – zastanawiały się lokalne media. Ognisko zachorowań znalazło się w romskim koczowisku. Okazało się, że trzy czwarte mieszkających tu osób nie było zaszczepionych.
Skąd przynieśli odrę? Gdzie się nią zarazili? Nikt nie ma żadnych podejrzeń. W tym przypadku mogło to być wszędzie. – Ktoś mówił, że w Rumunii mają teraz wiele przypadków zachorowań, ale my tego nie wiemy – mówi Lidia Leońska.
" Zachorowania dotyczą w szczególności osób społeczności romskiej przebywającej na terenie miasta Poznania. Na podstawie uzyskanych informacji w trakcie prowadzonego dochodzenia epidemiologicznego większość osób nie została w przeszłości zaszczepiona przeciw odrze - informuje Cyryla Staszewska, rzecznik prasowy Państwowej Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Poznaniu". Czytaj więcej
Na tym jednak sprawa się nie kończy. O poznańskich przypadkach zrobiło się głośno na całą Polskę i dyskusja o szczepionkach odżyła na nowo. Jedni złorzeczą, inni bagatelizują. "Odra to choroba, którą każde dziecko powinno przebyć w dzieciństwie i w ten sposób uodparnia się organizm w naturalny , nie szkodliwy sposób" – padają argumenty.
W Poznaniu na pewno nikt sprawy nie zamierza bagatelizować. W sieci padają pytania nie tylko pod adresem tych, co dzieci nie chcą szczepić, ale również pod adresem Romów – czy są ubezpieczeni i kto zapłaci za ich hospitalizację. – To jest dla mnie niepojęte i niezrozumiałe. Na pewno dostęp do opieki medycznej dla społeczności romskiej jest ograniczony, ale mimo wszystko to nie są czasy za króla Ćwieczka. Żyjemy prawie w XXII wieku, nie można się cofać. To nie jest dla mnie żadne wytłumaczenie – mówi naTemat radna Halina Owsianna.
