"Czy niezależnie od formalnej współpracy byłaby Pani otwarta na mniej formalne relacje?" - taką odpowiedź dostała od potencjalnego pracodawcy 21-letnia Magdalena, studentka z Warszawy, która szuka stażu na wakacje. A jak miałyby wyglądać te mniej formalne relacje? - spytała. "Pozostawiam do Pani intuicji".
21-letnia Magdalena (imię zmienione) od dwóch miesięcy wertuje internetowe ogłoszenia w poszukiwaniu wakacyjnego stażu bądź pracy. – Interesują mnie biura PR i agencje reklamowe – mówi w rozmowie z naTemat. Wysłała dziesiątki maili z załączonym CV. Jak dotychczas dostała tylko kilka odpowiedzi, w tym jedną, której nigdy by się nie spodziewała.
"Mniej formalne relacje"
– W ogłoszeniu napisano, że poszukują asystentki do biura. Staż płatny około 3 tys. złotych. Wymagana miła aparycja – relacjonuje Magdalena. Nazwy firmy w ogłoszeniu nie podano, ale akurat w tym serwisie ogłoszeniowym (gumtree.pl) takich anonimowych ofert jest więcej. Było tylko imię i nazwisko potencjalnego pracodawcy, którego na prośbę Magdaleny nie publikujemy.
W pierwszej odpowiedzi na zgłoszenie kandydatki pracodawca skoncentrował się na wymaganiu "miłej aparycji" i poprosił o zdjęcie. Wysłała. W drugiej wyjaśniło się, co tak naprawdę ma na myśli i skąd tak wysoka pensja dla stażystki. Niżej publikujemy dowód tych absurdalnych wymagań.
Jak widać, Magdalena zapytała, o co chodzi z tymi "mniej formalnymi relacjami". Pracodawca wyjaśnił w następujący sposób.
Bez seksu, bez pracy
Czy kogoś to dziwi? Nie powinno, bo praca za seks to w polskich firmach niemal norma. W ramach badań przeprowadzonych przez Wyższą Szkołę Pedagogiki Resocjalizacyjnej w 2008 roku zapytano pracowników 37 korporacji, czy w ich miejscu pracy wykorzystuje się do seks osiągania korzyści zawodowych. Jedna trzecia ankietowanych odpowiedziała twierdząco.
Przypadek Magdaleny jest o tyle odmienny, że świadczenie "mniej formalnych" usług nie jest tutaj sposobem na awans, ale po prostu jednym z wymogów w procesie rekrutacji. To też nie jest nic wyjątkowego. Dowodzą temu ogłoszenia publikowane w internecie. Lublin: "Szukam osobistej asystentki i zarazem kochanki. Pensja 9 tys. złotych". Warszawa: "Szukam asystentki i kochanki w jednym". Kraków: "Szukam miłej i ładnej kobiety do pracy biurowej plus układu polegającym na miłych spotkaniach ze mną". Trudno ocenić, w ilu przypadkach kandydatki - tak jak Magdalena - dowiadują się o specyficznych wymaganiach dopiero po wysłaniu CV.
– Zjawisko seksu za pracę jest poważnym, choć bagatelizowanym problemem społecznym. Seks stał się narzędziem do uzyskania korzyści zawodowych. Ja nazywam to prostytucją sponsoringową – mówi na łamach "Dziennika" prof. Mariusz Jędrzejko, autor badań o wykorzystywaniu seksu w pracy.
Zakazane tylko w teorii
Eksperci prawa pracy nie mają wątpliwości - sprawa Magdaleny nadaje się nie tylko do odpowiedniego Inspektoratu Pracy, ale także do prokuratury. – W procesie rekrutacji to jest kwestia molestowania seksualnego i dyskryminowania ze względu na płeć – mówi naTemat Anna Telec.
Piotr Wojciechowski, były inspektor pracy, wyjaśnia zaś, że prawo pracy wyraźnie mówi o tym, jakich informacji w procesie rekrutacyjnym pracodawca może wymagać. – To są informacje wynikające wprost z przepisów: imię i nazwisko, data urodzenia itd. Jeśliby z informacji mailowych lub anonsowych wynikał taki podtekst seksualny, nie jest to zgodne z prawem pracy i prawem karnym. Można to po prostu zgłosić na policję – stwierdza.
Można, ale czy ktokolwiek to robi?
Reklama.
Udostępnij: 136
Prof. Mariusz Jędrzejko
socjolog
Zjawisko seksu za pracę jest poważnym, choć bagatelizowanym problemem społecznym. Seks stał się narzędziem do uzyskania korzyści zawodowych. Ja nazywam to prostytucją sponsoringową.
Piotr Wojciechowski
były inspektor pracy, ekspert prawa pracy
Jeśliby z informacji mailowych lub anonsowych wynikał taki podtekst seksualny, nie jest to zgodne z prawem pracy i prawem karnym. Można to po prostu zgłosić na policję.