Magdalena Sroka nie jest już dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Zdaniem ministra Glińskiego naraziła na szwank dobre imię Polski. Była już dyrektor miała odwagę napisać list, który w PiS nie mógł się spodobać.
Co takiego stało się w Cannes, że minister Gliński zdecydował się odwołać dyrektor PISF? Magdalena Sroka napisała list do Christophera J. Dodda, prezesa Motion Picture Association of America, że "to przerażające, jak szybko możemy wrócić do absurdalnej cenzury prowadzeni przez ksenofobicznych nacjonalistów w cieniu figury Chrystusa króla Polski, wymazując z podręczników szkolnych Lecha Wałęsę i nazywając go zdrajcą".
Było to spowodowane niewątpliwie tym, ze ministerstwo zaczęło się w ostatnich miesiącach wtrącać w pracę instytutu. Wprowadzono nowych ekspertów, między innymi związanego z Frondą Grzegorza Górnego. Wyraźnie też było widać promowanie koncepcji, w myśl której PISF miał w większym stopniu wspierać kino prezentujące bardziej narodowe oblicze.
Napisanie tak ostrych słów można właściwie porównać do sytuacji, w której ktoś kupuje sobie łopatę i osobiście kopie własny grób. A fraza o absolutnej cenzurze musiała przelać czarę goryczy ministra.
Informacje o tym, ze Sroka może zostać zwolniona, pojawiały się już od pewnego czasu i to pomimo tego, że kadencja dyrektora PISF zgodnie z ustawą powinna trwać pięć lat. Magdalena Sroka pełniła funkcję dyrektora dokładnie dwa lata. Jak donosi dziennik.pl, Sroka zdecydowała się wziąć zwolnienie lekarskie. W tym samym czasie rada PISF wyraziła sprzeciw wobec decyzji ministra kultury i dziedzictwa narodowego.