Sprawa wypadku Piotra Najsztuba nabiera coraz bardziej sensacyjnego wymiaru. Zdaniem dziennikarzy portalu o bezpieczeństwie BRD24, winę ponosi zarówno policja, jak i urzędnicy.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Według ustaleń portalu brd24.pl, około rok temu Piotr Najsztub zgłosił się do Starostwa Powiatowego w Piasecznie i poprosił o wydanie profilu kierowcy po to, by mógł jeszcze raz zdać egzamin na prawo jazdy i odzyskać uprawnienia. Wtedy urzędnicy zauważyli że mimo wniosku policji z 2009 roku, nikt nie wydał decyzji o cofnięciu Najsztubowi uprawnień.
Ale urzędnicy w systemie Centralnej Ewidencji Pojazdów i Kierowców zaznaczyli, że Najsztub stracił uprawnienia do prowadzenia pojazdu. Jeśli tak było, policja podała nieprawdę, tłumacząc mediom, że Najsztub w systemie figurował jako kierowca.
Jak ustalili dziennikarze, urzędnicy z Piaseczna, naprawiając błąd swoich poprzedników, wykreślili Najsztuba w CEPiK i wysłali mu listem decyzję. Jednak adres Najsztuba był już nieaktualny. List wrócił do starostwa właśnie z taką notatką. Ale urzędnicy zakończyli na tym swoje działania, choć powinni byli zwrócić się do policji o ustalenie aktualnego adresu Piotra Najsztuba. Specjalna komisja w piaseczyńskim starostwie ma teraz przesłuchać urzędników, by znaleźć winnego zaniedbań.
Wypadek Piotra Najsztuba miał miejsce w zeszły czwartek, 5 października w Konstancinie Jeziornie. Potrącona na pasach 77-letnia kobieta trafiła do szpitala. Mimo że policja nie chciała ujawnić danych sprawcy, na jego trop wpadł "Super Express". Dziennikarze gazety wykryli, że to dziennikarz Piotr Najsztub. Był trzeźwy, policjanci zabrali mu dowód rejestracyjny, gdyż auto nie miało aktualnych badań technicznych.