Premier Beata Szydło w Radomiu. W 2016 roku mówiła o normalności w służbie zdrowia.
Premier Beata Szydło w Radomiu. W 2016 roku mówiła o normalności w służbie zdrowia. Fot. Screen/https://youtu.be/gYNfX5yizjc
Reklama.
Premier Szydło stała wtedy przed budynkiem radomskiej przychodni i zwalała winę na poprzedników. Przypomnijmy, rok wcześniej w całej Polsce trwał protest lekarzy, wiele przychodni było zamkniętych, również ta, którą odwiedziła premier. – W ubiegłym roku przychodnia była zamknięta, bo poprzedni rząd nie potrafił porozumieć się z lekarzami. Nie potrafił wynegocjować kontraktów. Pacjenci nie mieli zabezpieczonej pomocy medycznej. Dziś sytuacja jest inna. Ona polega na normalności – mówiła.
Te słowa brzmią dziś niemal jak kpina. W momencie, gdy sama tak długo ociągała się z wizytą u protestujących lekarzy, gdy Wiadomości TVP szydzą z postulatów lekarzy i robi się z nich czarne owce całego systemu. Gdy w całej Polsce, ale i w Radomiu, gdzie padały tak wielkie słowa, dziś wokół służby zdrowia się gotuje.
"Pacjenci się awanturują"
– Mnie ogarnia przerażenie. Nie ma mowy o żadnej dobrej zmianie. Normalność? Nie ma żadnej normalności. I wtedy jej nie było, i nie ma jej teraz. Jest tak samo albo i gorzej – mówi naTemat jeden z radomskich lekarzy. W 2015 roku pracował w przychodni, która została zamknięta z powodu protestu. Sam był wśród protestujących i krytykował poczynania tamtego rządu. Ale gdy rok temu usłyszał premier Szydło, mocno się uśmiał. Dziś opadają mu ręce.
Sytuacja lekarzy rezydentów to jedno. Ale mamy jeszcze zmiany, które weszły w życie 1 października. To chora ustawa, tak uważa wielu lekarzy również w Radomiu. Dla pacjentów na pewno nie jest ona z korzyścią. Wywołuje duże zawirowanie. Pacjenci się awanturują, nie mają pojęcia jak teraz korzystać choćby z nocnej pomocy, która się zmieniła. Ciągle są awantury. O długie kolejki, o wszystko – mówi.
W styczniu 2016 roku mieszkańcy Radomia usłyszeli, że u nich jest niemal świetnie, że "dobra zmiana" jest w Radomiu, pacjenci teraz mogą przychodzić do lekarza i uzyskiwać pomoc, a lekarze mogą spokojnie pracować. Po prostu bajka, żadnych problemów. Gdy jakaś kobieta podeszła i zapytała wprost: "Jak żyć pani premier, jak żyć?", Beata Szydło natychmiast znalazła stosowną odpowiedź: – Mogę pani powiedzieć, że to, że pani jest tutaj dzisiaj i spokojnie może pani przyjść do swego lekarza, to niech pani sobie przypomni, czy tak samo było rok temu.
"Nic nie jest normalne w służbie zdrowia"
To "spokojnie przyjść do lekarza" wzbudza szczególne emocje. Nie ma żadnego "spokojnie". I w całej Polsce, i w Radomiu. – To jest śmieszne. O jakiej normalności mowa? Nigdy nie było normalne, a to, co dzieje się teraz, to jawna kpina. Nic nie jest normalne w służbie zdrowia. Jest coraz mniej czasu na pacjenta. Nawet gdyby założyć, że w przychodni mamy 15 minut na pacjenta, to w ciagu dnia pracy powinniśmy przyjąć 28 osób. A my przyjmujemy cztedziestu paru – mówi nam jeden z radomskich lekarzy.
Do tego dochodzi papierologia, której kiedyś w takim zakresie nie było. A także dodatkowa kolejka pacjentów, którzy chcą się wcisnąć pomiędzy. – Człowiek nie ma sumienia ich nie przyjąć, choć patrzy na zegar i wie, co to oznacza. Wizyta, niestety, dziś wygląda tak: lekarz jednocześnie rozmawia się z pacjentem, wystukuje dane na komputerze i pisze na papierze. Byle szybciej – słyszę. Zresztą, każdy zna to pewnie z własnego doświadczenia.
"Jestem przerażona, że idzie to w złą zmianę"
Radomska radna Wioletta Kotkowska, wiceprzewodnicząca Komisji Zdrowia, pamięta tamtą wizytę premier i słowa, które wtedy padły. – Powtarza je jak mantrę, że tak zmieniają kraj. Ale u nas w Radomiu tak nie jest. W każdej kwestii jest totalny bałagan. Nie uważam, że u nas, w Radomiu, to jest dobra zmiana. Wręcz przeciwnie, jestem przerażona, że idzie to w złą zmianę – mówi naTemat.
Ona też nawiązuje do rezydentów oraz do nocnej i świątecznej pomocy. Do sytuacji, w której znajduje się szpital w Radomiu. I do leków dla starszych. – Moja mama ma blisko 80 lar. Jeszcze ani razu nie skorzystała z darmowych leków – mówi.
Do Radomia, swojego rodzinnego miasta, co jakiś czas przyjeżdża była premier Ewa Kopacz. I alarmuje o stanie służby zdrowia. Ostatnio o radomskim szpitalu.
Ewa Kopacz
Echo Dnia

"Sprawdza się to, co mówiliśmy, ustawa o sieci szpitali sprawiła, ze okrojone są ryczałty do szpitali. Przykładem jest Mazowiecki Szpital na Józefowie, który nie może liczyć na pieniądze na fizjoterapię. To okrojenie rehabilitacji prowadzonej w szpitalu, który obsługuje 200 tysięcy mieszkańców regionu radomskiego i nie tylko. Okazało się, że na 29 placówek prowadzących rehabilitację, na kontrakt może liczyć tylko 11. To oznacza, że dramatycznie wydłużą się kolejki oczekujących na rehabilitację". Czytaj więcej

Mazowiecki Szpital Specjalistyczny nie należy do miasta tylko do Urzędu Marszałkowskiego. W kwietniu – czyli rok po wizycie premier Szydło – głośno było o planowanej likwidacji 248 łóżek i zwolnieniach personelu, a także o jego zadłużeniu. – Robimy, co możemy. Na czele z panem prezydentem działamy w kierunku spłaty zaciągniętych pożyczek przez szpital. Ale przydałaby się odgórna pomoc – mówi radna Kotkowska.
Ludzie chcą, żeby nie było chaosu
Radom, oczywiście, nie jest żadnym wyjątkiem. Problemy są wszędzie i nie da się ich zamieść pod dywan. Oczernianie lekarzy tylko potęguje ich skalę, a chaos, który ostatnio mamy, coraz bardziej irytuje ludzie. Tym bardziej irytują słowa, które tak łatwo rzucane są na wiatr.
Przypomnijmy jeszcze, co premier mówiła w 2016 roku w Radomiu. – Ludzie chcą normalności. Tak po prostu, żeby było spokojnie, bezpiecznie, bez chaosu, który wprowadzał poprzedni rząd – powiedziała. Wyjątkowo pasujące dziś słowa. Tylko jakby do innego rządu.