W ostatnich dniach opublikowaliśmy kilka tekstów o niskich zarobkach personelu medycznego w polskich szpitalach. Pisaliśmy o panu Arkadiuszu, lekarzu z 15-letnim stażem, który dostaje niewiele ponad 3 tys. zł na rękę. Pisaliśmy też o pani Joannie, która po 8 latach pracy dostaje na konto 1 888 zł. Teraz otrzymaliśmy e-mail od innej położnej, pani Pauliny z Lublina, która do niedawna dostawała jeszcze niższą pensję.
"Może i nie mam wieloletniego doświadczenia jak koleżanka, której odcinek zamieścił w artykule naTemat, bo mam nieco ponad 3 lata doświadczenia, ale chciałabym pokazać jak zarabiają położne i pielęgniarki po studiach wyższych w Szpitalu Klinicznym w Lublinie – napisała do nas pani Paulina (imię zmienione).
"Do niedawna niestety była to najniższa krajowa. Położna i pielęgniarka zarabiały 2 000 zł brutto, czyli tyle co sprzątaczka porządkująca oddziały. Oczywiście nie umniejszam roli sprzątaczek w szpitalach, bez nich szpitale by nie mogły funkcjonować, ale my, pielęgniarki i położne, żeby się wykształcić zarywałyśmy noce i nie miałyśmy czasu wolnego. Całe swoje życie musiałyśmy podporządkować morderczej liczbie godzin na studiach, która – co ciekawe – jest znacznie większa niż liczba godzin na studiach lekarskich" – opisuje położna.
"I w taki sposób prze 5 lat wychodziłyśmy z domu o 6 rano, a wracałyśmy o 20 i jeszcze musiałyśmy przygotować się na zajęcia i zaliczenia następnego dnia. Po za tym odpowiedzialność jaka leży na naszych barkach jest również znacznie wyższa. Kiedy ja się pomylę, może to kosztować zdrowie lub życie" - podkreśla pani Paulina.
"Jeśli sprzątaczka nie zmyje podłogi – no cóż- może to zrobić kiedy indziej i nie powoduje to wielkiej szkody dla pacjenta. Do tego położna/pielęgniarka musi kontrolować pracę takiej pani sprzątającej i jeśli ta nie wypełni obowiązków należycie, to położna/pielęgniarka za to odpowie, a nie pani sprzątająca" – przekonuje położna.
Teraz jej pensja trochę wzrosła, ale dopiero, gdy położne i pielęgniarki postawiły sprawę na ostrzu noża. "Dopiero w tym miesiącu po burzliwym sporze zbiorowym z dyrekcją szpitala otrzymałyśmy podwyżkę do 2 250zł brutto. Dodatkowo żeby uprawiać swój zawód musimy się cały czas dokształcać. Każdy kurs i każda specjalizacja kosztuje niemałe pieniądze, pieniądze które wykładamy z własnych kieszeni. Lekarze mają przynajmniej opłaconą specjalizację ze skarbu państwa – my niestety nie" – pisze pani Paulina.
"Najsmutniejsze jest to że kocham swój zawód a pracując na kasie w markecie zarabiałabym o wiele wiele więcej" – kończy swoją wiadomość położna z Lublina.