
"Na litość! Panowie - a czym się tu chwalić? Że gdyby nie akcja w internecie i w zasadzie podanie sprawcy na tacy to byście 4 liter nie ruszyli? Masakra..." – to tylko jeden z licznych komentarzy pod policyjnym komunikatem, w którym mundurowi z dumą informują o zatrzymaniu sprawcy pobicia mężczyzny na stacji benzynowej przy ulicy Jugosłowiańskiej na warszawskim Gocławiu. Zatrzymany to ten roznegliżowany "bohater". Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że gdyby nie apel żony poszkodowanego, sprawca dalej cieszyłby się wolnością.
Wielka szkoda, że żona poszkodowanego musiała ruszyć z poszukiwaniami na Facebooku i zainteresować sprawą media, aby Policja łaskawie zechciała ująć sprawcę. Najpierw umorzyliście sprawę, a dopiero oddech kamer na plecach magicznie przyspieszył zatrzymanie.
Nie macie się czym chwalić... Gdyby internety nie wzięły spraw w swoje ręce, to sprawa byłaby nierozwiązana.
Policja na gotowe przyjechała. Adwokat poszkodowanego mówił nawet, że obawia się , że gdyby poszukiwany zostawił na stacji swój dowód, to policja i tak by go nie znalazła.
