
Święta bez jaj, dlaczego?
To wszystko wynika z dużego zapotrzebowania na polskie jaja. Powodów jest przynajmniej kilka. Pierwszy: w wakacje media szeroko opisywały sprawę toksycznego fipronilu, który znalazł się w jajach pochodzących m.in. z Austrii, Holandii, Słowacji. Komisja Europejska alarmowała, że skażone jaja wykryto w sumie w 15 krajach Unii Europejskiej i dwóch spoza. – W Europie Zachodniej, by wyniszczyć pasożyty kur stosowano pewien środek. Jedną z substancji, którą zawierał był fipronil, którego nie można stosować w drobiarstwie – tłumaczy nam Szymyślik. Gdy tylko sprawa wyszła na jaw, zabroniono sprzedaży jaj pochodzących z tych ferm. Poza tym, cenę polskiego jaja podbija zapewne także sytuacja we Włoszech i Holandii.
We Włoszech, gdzie rozpoczęła się grypa ptaków, zutylizowano około milion kur. A Włochy są jednym z większych producentów jaj. Niedawno grypa pojawiła się także w Holandii. Sądzimy, że ma to znaczenie psychologiczne. Ci, którzy są odbiorcami producentów jaj powoli zaczynają się denerwować i martwić o to, czy będą w stanie kupić tyle, ile potrzebują. Dlatego łatwo im przychodzi oferowanie codziennie wyższej ceny. A wiadomo, że polscy producenci, zakłady pakowania, sprzedają tym, którzy kupują po wyższych cenach. W związku z tym teraz niechętnie sprzedają sieciom handlowym, a bardzo chętnie zakładom przetwórczym albo klientom zagranicznym. Stąd całe to zamieszanie.
Złoty czas
Gdy konsumenci martwią się, że zabraknie jaj czy ich cena drastycznie wzrośnie, ich producenci zacierają ręce. – Kluczowe tu jest pytanie o cenę: czy producentom bardziej będzie się opłacało sprzedawać odbiorcom hurtowym, którzy bez mrugnięcia oka oferują wyższe ceny (zagranicznym – red.), czy konsumentom – mówi Szymyślik. Odpowiedź zdaje się być oczywista: sprzedam tam, gdzie zapłacą więcej. A zagraniczni kontrahenci już się odzywają do polskich producentów.