Film ma być niezwykle realistycznym "oknem na świat" polskich przestępców.
Film ma być niezwykle realistycznym "oknem na świat" polskich przestępców. Kadr z filmu "Totem"

W polskiej kinematografii jeszcze czegoś takiego nie było. W listopadzie do kin wchodzi film gangsterski, w którym występują bandyci z wyrokami na karkach. "Totem" ma być niezwykle realistyczną produkcją o ulicznym życiu ludzi z marginesu. Na ekranie pojawią się też "normalni" aktorzy i znani raperzy, ale to jednak przestępcy, którzy grają "samych siebie", uczynią z niego mocne widowisko.

REKLAMA
"Totem" jest filmem opartym na prawdziwych historiach ludzi z przestępczego świata. Reżyser i scenarzysta, Jakub Charon, zna podziemie gangsterskie bardzo dobrze i chce nam pokazać, jak wygląda naprawdę.
Skąd u pana takie zainteresowanie gangsterką i światem przestępczym?
To wynika z faktu, że nie widziałem jeszcze w Polsce dobrego filmu o gangsterach i postanowiłem tę lukę uzupełnić. Poza tym znałem ludzi z tego środowiska i wiedziałem jak ich "podejść". Wydaje się, żę podstawową rzeczą przy kręceniu filmu gangsterskiego jest zrozumienie psychologii bandytów, a ja, można powiedzieć, ją rozumiem.
Dlaczego myśli pan, że ją zna? No i skąd pan zna tych ludzi?
Przez 3 lata byłem właścicielem dyskoteki na krakowskim Kazimierzu. To było mniej więcej 7 lat temu. Tam poznałem to środowisko, zwłaszcza bramkarskie, ich historie, życiorysy, nocną stronę życia. Jako obserwator, zacząłem sobie te historie w głowie układać, kiełkował też pomysł na film. Nikt jeszcze u nas nie ugryzł tego tematu, od tej strony. Takiego realistycznego, osiedlowego życia. Oczywiście były filmy o policjantach i złodziejach, kogoś zastrzelili, ktoś uciekł samochodem. Nie było jednak produkcji, gdzie bandyci zmagają się z szarą rzeczywistością, są pozostawieni samym sobie, z bramką, brudem, syfem, wszystko jest poza marginesem.
logo
Fot. mat. pras. / Kino Świat
Zacząłem więc kreślić fabułę, zaprzyjaźniłem się z tymi ludźmi, nakręciłem film krótkometrażowy "Skupienie" z jednym z bramkarzy, wyszedł fajnie i postanowiliśmy to kontynuować. Nie powiedziałbym, że to jakaś fascynacja tym światem, ale dobrze sie w tym czuję.
Nie jest to trochę "ocieplaniem wizerunku" przestępców? Taki mafiozo "Masa" to jest już przecież celebrytą. Czy to na pewno właściwy kierunek? Przecież to ogląda młodzież, która dochodzi do wniosku, że bandyci to fajni kolesie.
Nie do końca, ponieważ "Totem" nie jest filmem o przestępcach. Ja to trochę dzielę. Są ludzie, którzy działali w strukturach mafijnych i są trochę inne, gangi osiedlowe. To przeważnie ludzie, którzy działają bardzo impulsywnie. Te rzeczy o których słyszymy w wiadomościach, że gdzieś kogoś zaszlachtowali, to nie działania ludzi pokroju "Masy" i mafii, mający rzeczy do bezwzględnego wykonania. To przede wszystkim dzieciaki z rozbitych rodzin, sfrustrowane, kiszą się w ch*jowym środowisku i pewnego dnia coś im odbija, dokonują pewnych czynów.

"Mój świat w "Totemie" to nie jest świat gangsterów czy mafii, tylko ludzi, którzy żyją na marginesie. Przestępcze rzeczy, które robią, wychodzą z przypadku. To pewien ciąg wydarzeń stawia człowieka w takiej sytuacji. Czy to usprawiedliwiam? Nie można usprawiedliwiać przestępstw. Natomiast, gdyby ktoś chciał spojrzeć na to od wewnątrz, gdzie jest źródło tego, skąd to się bierze, to zobaczy, że wszystko nie jest już takie czarno-białe. Żyjemy w świecie "cywilizowanym", gdzie jest prawo, policja, a pod nami jest świat, gdzie tego po prostu nie ma."

Gdy "zwykła" osoba trafia do tego podziemia, nie przeżyje nawet doby, a inni patologię osiedlową mają na co dzień. To jest straszne życie. Po części to świadomy wybór, a po części wynika z sytuacji życiowej. Nie każdy potrafi przetrwać w tym świecie. Ja to podziwiam, ale nie gloryfikuję przestępców i nigdy nie będę tego robić.
W "Totemie" grają prawdziwi bandyci. Jak panu się udało ich przekonać do wystąpienia w filmie? Pokazują twarz, to co robią, a przecież nie każdy przestępca chce się ujawniać.
To jest banda przyjaciół. Znali mnie, moją krótkometrażówkę, chcieli tej fabuły. I nitka po nitce to się tkało, ktoś porozmawiał z 10 osobami, zgodziła się jedna, kolejny z kolejnymi i tak dalej. Nie potrafię poręczyć za wszystkich chłopaków, czy są w tym środowisku czy też nie. Większość z nich na pewno otarła się o ten świat, może nawet dalej w nim siedzi - nie wnikam.
logo
Fot. mat. pras. / Kino Świat
Znów się odwołam do polskich filmów, bo one były bodźcem do nakręcenia "Totemu". W polskich filmach wszyscy przestępcy to głupie "karki", policja jest mądra, a na górze jest jakiś boss w garniturze, z pierścieniami i pieskiem - taki jest przeważnie schemat. Tymczasem rządzą ludzie, którzy są na ulicy i są to ludzie inteligentni, przebiegli, tacy biznesmeni uliczni. Przeprowadziłem więc ostrą selekcję, by mogli przekazać ten slang, zachowanie, całą psychologię. Oczywiście, w filmie są też "karki", ale nie o to chodzi.

"Nie ma szans zdublować takich postaci normalnymi aktorami. To amerykańska szkoła: życiowe doświadczenie przekłada się na role. Jeśli ktoś nie przeżył danej sytuacji, to nigdy tego umiejętnie nie przełoży na role, choćby miał się zesrać. Mi zależało na tym, by widz, jak wejdzie do kina i zacznie się film, został wciągnięty w ten świat, był między bandytami i nie poczuł ani przez sekundę, że coś jest nie tak."

Opracowałem pewien model improwizacji, by uzyskać realizm. Było ciężko i czasem trzeba było iść na ustępstwa w kwestiach technicznych. Początkowo nikt filmu nie chciał, bo jak to 2 godziny, kamera z ręki, bandyci na ulicach, bez scenariusza?
Dlaczego nie ma scenariusza? I co z dialogami?
Scenariusz scenariuszem, ale na żywo dużo się jednak zmieniało. Niemal wszystkie dialogi powstały już na planie. Ekipa kręciła to jak dokument, bo nie wiedziała czego się spodziewać. Czy ktoś teraz wyciągnie nóż czy nie, chłopaki robili przecież to co w swoim życiu. Operatorzy przełknęli to i jestem z tego bardzo zadowolony. W polskich filmach gadają sobie ludzie z osiedla i nagle wchodzi Grabowski albo Linda. I koniec. Nie chce wprowadzać fałszu. Albo idziemy w jedną, albo w drugą stronę, a nie pomiędzy.
logo
Fot. mat. pras. / Kino Świat

Ale w filmie jednak wystąpi córka Bogusława Lindy - Aleksandra oraz raperzy Popek, Sobota, KaeN.
Różni raperzy byli testowani. Kaen się w końcu nie pojawi. Peja też miał grać, ale w połowie zrezygnował, bo nie pasowało mu to, że może to być film o chuliganach z Krakowa. Chcieliśmy mieć tez jakieś znane nazwiska, można powiedzieć, że było to kierowane wymogiem komercyjnym. Tak było na początku. Później okazało się, że Michał "Sobota" Sobolewski zagrał świetną rolę, Popek tylko epizod. Muszę podkreślić, że raperzy też byli wyselekcjonowani i mają jakąś kryminalną przeszłość.

"Jeśli nie możemy przyciągnąć do kina twarzami znanych aktorów, bo to złamie nam konwencję, to przyciągnijmy znanymi w całej Polsce twarzami... bandytów. Jakie jest więc rozwiązanie? Raperzy (śmiech)."

Córka Bogusława pojawia się małej roli dziewczyny Soboty. Profesjonalni aktorzy, którzy grają to Magłorzata Krukowska, Joanna Majstrak i Karol Bernacki. Ten ostatni ma główną rolę, ale to był wybór w ostatniej chwili, bo facet, który miał ją zagrać 2 miesiące przed zdjęciami poszedł siedzieć. Na 10 albo 15 lat.
Czytałem właśnie, że część obsady już siedzi i zobaczy film za kratkami.
Tak były rotacje (śmiech). Przed filmem ktoś inny poszedł siedzieć, więc dzwonię z pytaniem "kiedy wychodzisz?", odpowiedział "No na zdjęcia będę". Do głównej roli przygotowywaliśmy aktora, który już był recydywistą, po 10-letniej odsiadce. W sierpniu pojechaliśmy na ostateczne próby, a tam go nie ma. Jedziemy do rodziców, nie wiadomo co się stało, tylko, że go aresztowali. Próbowaliśmy rozmawiać z prokuratorem, ale nie było szans na wypuszczenie. Po filmie również z jeden z aktorów drugoplanowych dostał bardzo długi wyrok. Dlatego te zdjęcia przebiegały pod dość dużym napięciem i ze sporym ryzykiem.
To napięcie i ryzyko wynikało z przyczyn frekwencyjno-technicznych. A jeśli chodzi o samych aktorów to nie bał się pan z nimi pracować? Z jednej strony znajomi, ale z drugiej strony kryminaliści. Mógł pan np. palnąć coś niewłaściwego, krzyknąć i źle na tym skończyć.
Nie. Nawet jeśli miałem małą grupę znajomych i przyjechał ktoś obcy, to widział tę grupę znajomych, że tak powiem. To jest trochę mylne myślenie, przestępców, których znam, to naprawdę w porządku ludzie. Jeśli nie wchodzi im się w drogę, to nie ma żadnych problemów. Dogaduje się z nimi lepiej niż z "normalnymi" ludźmi, są do tego bardzo uczynni. Nawet jak miałem klub i robiliśmy imprezy dla ludzi np. z marginesu, na których mówi się dresiarze, wpuszczaliśmy ich i było naprawdę spokojnie. Najgorsze awantury są na imprezach studenckich.

"Trzeba tych ludzi umieć podejść, zaprzyjaźnić się i oni wtedy potrafią się przed człowiekiem otworzyć. Jeśli nie traktuje się ich jak pionków, bandytów, ale jako kolegów, to można dojrzeć ich drugie oblicze. Myślę, że to mi się udało. Zaufali mi i dobrze nam się pracowało."

A faktycznie każdy bramkach w klubie to gangster?
Na pewno nie każdy. Kluby to jest, wiadomo, nocne życie, dlatego werbuje się na bramkach ludzi na podstawie ich działań. Ale nie wiem jak to teraz wygląda.
logo
Fot. mat. pras. / Kino Świat
Wspominał pan też o Andrzeju Grabowskim, Bogusławie Lindzie. Nie da się nie porównać "Totemu" do filmów Patryka Vegi, w których ci aktorzy się pojawiają. Co pan myśli o "Pitbulach" czy "Botoksie"?
Z reguły nie oglądam polskich filmów. To nie jest mój typ kina. Zauważam zbyt dużo rzeczy, które mnie drażnią. Widziałem jedynie fragmenty filmów Patryka Vegi i wiem, że są lekko komediowe. Moja twórczość to jest inna bajka. "Totem" to ciężki dramat uliczny z mocnym, psychologicznym drugim dnem. Nie widzę tutaj absolutnie żadnego porównania.
Ten specyficzny klimat przywodzi mi na myśl serię "Pusher" Nicolasa Windinga Refna. Podejrzewam, że kręcąc ten i poprzedni film "Skupienie", mocno się pan nią inspirował?
To już lepsze porównanie. Seria "Pusher" jest bardzo dobra i to kierunek, w którym zmierzaliśmy. U nas jest jednak większe "zagęszczenie psychologii". "Pushery" są bardziej proste. Zresztą w Europie ten gatunek jest bardzo rozwinięty. Opiera się na tym, by pokazywać przestępczość w sposób realistyczny, na najniższym szczeblu tego środowiska. Nie ma policji, tylko jest czysty, hermetyczny świat. Powstało wiele takich filmów, a my postawiliśmy to ugryźć od strony polskiego podwórka.
Które daje spore pole do popisu, bo jest w czym wybierać.
No jest, zwłaszcza w Krakowie, który swego czasu miał ogromne problemy z przestępczością wśród kibiców. Jednak w "Totemie" nie określamy jasno, w jakim mieście się to dzieje i nie poruszamy za bardzo tego tematu.
logo
Fot. mat. pras. / Kino Świat
Mam taką cichą nadzieję, że w tym filmie będzie jakaś refleksja, by nie przechodzić na ciemną stronę mocy i wchodzić w świat przestępców. I nie będzie tak, że ludzie pójdą do kina, zobaczą, że to fajne i zaczną biegać z pistoletami po mieście...
Uważam, że w filmie jest głęboka refleksja, ma bardzo mocne zakończenie. Ale czy to jest refleksja na zasadzie: róbcie co innego? Tam jest to rozwiązane trochę głębiej, widz będzie musiał to sobie przemyśleć. Powtarzam, że nie robię filmu, który jest gloryfikacją przestępczości, a wręcz przeciwnie.
Kogo więc zaprasza pan do kin 24 listopada?
Film kieruje po pierwsze do wszystkich widzów z polskich osiedli, do młodzieży, która jest zamknięta w tych betonowych blokach, żyje w zagrożeniu ze swojej strony i strony ulicy. Żeby poszli do kina i zobaczyli odbitkę własnej rzeczywistości, że ktoś o tym pomyślał, stworzył, zagrał, żeby pokazać ich codzienność, z ludźmi, którzy przeżywali to co oni. Druga grupa do której ten film kierowałem, to wszyscy ludzie z zewnątrz, którzy chcieliby zobaczyć ten wycinek rzeczywistości z bezpiecznego miejsca na sali kinowej. Bohaterowie filmu to ludzie, którzy mieszkają obok nich, przeżywają dramaty i mają naprawdę ciężko.