Pod Pałacem Kultury i Nauki podpalił się mężczyzna, który protestował przeciwko polityce Prawa i Sprawiedliwości, podaje "Gazeta Wyborcza". Na jednej z ulotek, które zostały na miejscu zdarzenia, zapisany był dramatyczny apel.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Według reportera "GW", obok miejsca samopodpalenia leżał megafon, butelka po płynie łatwopalnym oraz ulotki. Na jednej z nich znajdował się komunikat o treści: "Chciałbym, aby prezes PiS i PiS-owska nomenklatura przyjęła do wiadomości, że moja śmierć bezpośrednio ich obciąża, i że mają moją krew na swoich rękach".
Na ulotce było kilkanaście punktów. 60-letni mężczyzna pisał między innymi o tym, że protestuje przeciwko ograniczaniu praw i swobód obywatelskich, łamaniu demokracji, a w szczególności zniszczeniu Trybunału Konstytucyjnego i niezależnych sądów.
"Protestuję przeciwko łamaniu przez władzę prawa, w szczególności Konstytucji RP" – napisał. Jego zdaniem odpowiedzialny jest za to między innymi prezydent RP. Mężczyzna sprzeciwia się też niszczeniu przyrody, ma na myśli wycinkę Puszczy Białowieskiej. Zarzuca też obecnej władzy, że obsadza wszystkie możliwe stanowiska ludźmi, którzy nie mają ku temu odpowiednich kwalifikacji. Pisze o "niszczeniu autorytetów takich jak Lech Wałęsa" i byli prezesi Trybunału Konstytucyjnego. Więcej o tym, czego domagał się mężczyzna piszemy tutaj.
Mężczyzna ma rozległe poparzenia. "Stan mężczyzny jest na tyle poważny, że dziś nie będzie można go przesłuchać. Jego życiu jednak nie zagraża niebezpieczeństwo" – podał RMF FM.