Reklama.
"Jego życie wisi na włosku" – przyznaje żona 54-letniego mężczyzny, który w czwartek podpalił się przed Pałacem Kultury w Warszawie, protestując przeciwko obecnym rządom. Rodzina desperata po raz pierwszy od tego tragicznego zdarzenia zabrała głos i przekazała list, jaki mężczyzna pozostawił dla mediów. Do tej pory znany był tylko jeden list mężczyzny – ten spisany na ulotkach, które pozostały na miejscu tragedii.
Można oczekiwać, że PiS będzie się starał pomniejszyć mój protest i będzie szukał na mnie "haków". Postanowiłem mu to ułatwić i wskazać pierwszy punkt zaczepienia (inne będą sobie musieli wymyślić).
Od kilku lat choruję na depresję, więc jestem tzw. osobą chorą psychicznie.
Ale takich osób jak ja jest w Polsce kilka milionów i jakoś funkcjonują w sposób mniej więcej normalny, często nawet nie wiadomo o ich chorobie. Zresztą sformułowanie "choroba psychiczna" odnosi się również np. do takich dolegliwości jak bezsenność, czy jąkanie się, więc niekoniecznie musi być związane z niepoczytalnością. To, co na pewno jest związane z moją chorobą, to problemy ze snem i łaknieniem, zmniejszenie energii, tendencja do odkładania wszystkiego na później (prokrastynacja) i że
widzę rzeczywistość w bardziej czarnych barwach niż większość "normalnych" ludzi. Ale w tej sytuacji to nawet dobrze, bo potrafię dostrzec bardzo niepokojące sygnały wcześniej niż inni i silniej na nie reagować. I może też łatwiej mi poświęcić swoje życie, chociaż zapewniam, że wcale nie tak łatwo.
Cóż mogę jeszcze dodać – poglądy takie jak ja wyraża wiele osób z mojego otoczenia, publicystów, czy polityków, więc nie wynikają one z mojego spaczonego odbioru rzeczywistości.
A dlaczego tak radykalna forma protestu? Bo sytuacja jest dramatyczna. Nie chodzi o to, że rząd popełnia mniej czy więcej błędów (każdy rząd to robi) ale, że ten rząd wstrząsa podstawami naszej państwowości i funkcjonowania społeczeństwa. Natomiast
większość społeczeństwa śpi, nie zwraca uwagi, co się dzieje i trzeba je z tego snu obudzić.
Czytaj więcej
Córka: Dla nas to jest szokująca sytuacja. Tata jest bardzo spokojnym człowiekiem. Tak gwałtowny sposób jaki wybrał – nie rozumiem.
Żona: Mnie też zaszokowała forma protestu – jak bardzo musiał być zdesperowany, w jakim musiał być stanie, żeby coś takiego zrobić? Jak bardzo przepełniła się ta czara… Często mówił, że jest rozżalony, bezsilny. (...)
Żona: Zmagał się z depresją od ośmiu lat. Ale jego czyn nie miał z tym związku, to nie był odruch szaleńca. Leczył się w Krakowie u najlepszych lekarzy, regularnie był na wizytach. Falowało, były okresy remisji, ostatnio się pogorszyło. Ale to nie jest choroba dwubiegunowa, tylko depresja endogenna.
Córka: Depresja często dotyka ludzi inteligentnych i wrażliwych.
Syn: W listach, które napisał do nas, podkreślił, że to, na co się zdecydował, nie ma związku z chorobą. I że decyzję podjął już jakiś czas temu. (...)
Córka: Boję się, że pokażą tatę jako wariata i umniejszą jego motywację.
Syn: Boimy się, że będą go chcieli przedstawić jako niepoczytalnego.
Córka: Ciężko tak mówić o własnym ojcu, ale nie mogę zaakceptować takiego radykalizmu. Boli mnie to i nie uważam, że to jest odpowiedni sposób działania (pauza). Ale mimo wszystko mam do niego szacunek, że był w stanie zrobić coś tak mocnego.
Syn: Mam na razie żal do ojca za to, co zrobił, ciężko mi to zaakceptować patrząc na to, w jakiej sytuacji nasza rodzina jest i będzie. I wydaje mi się, że to nie było tego warte, nie na tym etapie, jeszcze nie teraz, wobec tych miernot… Oczywiście, jeśli się władza nie zatrzyma, to nie wiadomo, co może być dalej. Ale jeszcze nie czas na takie działania.