Młoda, charyzmatyczna, bardzo wyrazista. Socjaldemokratka, od niedawna przywódczyni Labourzystów w odległej Nowej Zelandii, której popularność eksplodowała niemal z dnia na dzień. Jacinda Ardern właśnie staje się 13 kobietą na świecie, łącznie z premier Beatą Szydło, która 26 października ma przejąć stery rządów w swoim kraju. Z tej okazji Nową Zelandię już opanowała prawdziwa Jacindamania.
Jest feministką, która jeszcze bardziej chce walczyć o prawa kobiet. Znana z walki o prawa homoseksualistów. Z tego powodu – wychowywana na mormonkę – porzuciła wiarę, bo kolidowało to z jej podejściem do środowiska LGBT. Obiecuje budowę domów dostępnych dla każdego i zwiększenie płacy minimalnej, mówi o godnym życiu, o pracy dla wszystkich. Na zdjęciach zawsze uśmiechnięta, tryskająca energią. O Jacondamanii piszą już wszyscy.
Analitycy punktują, że zyskała poparcie z każdej strony, że ludzie po prostu nagle jej zaufali. A internauci są pod wrażeniem, że była DJ-ką, ma niezwykłego kota, który ma niezwykłe łapy, i już stał się gwiazdą Twittera. Paddles bardzo szybko został okrzyknięty "pierwszym kotem Nowej Zelandii".
Pracowała dla Tony'ego Blaira
To efekt porównywalny do Emmanuela Macrona we Francji, a potem w Europie. A także do Justina Trudeau, premiera Kanady. Powiew świeżości i młodości, czegoś nowego, co właściwie jeszcze nie wiadomo, jaki efekt przyniesie, ale ludzie ogromnie jej ufają.
Zresztą z kanadyjskim przywódcą przyszła premier już zdążyła porozmawiać na Skype. To on zadzwonił. Oboje zamieścili potem tweety ze zdjęciami i wywołali euforię.
Jacinda Ardern ma 37 lat i można by powiedzieć, że wzięła się znikąd, bo jeszcze niedawno nikomu do głowy nie przyszło, że właśnie ona może stanąć na czele rządu. Liderką Laburzystów została dopiero w sierpniu (jako najmłodsza przywódczyni w historii), wcześniej mocno związana z tą partią, doradzała m.in. poprzedniej szefowej rządu Helen Clark, była też doradczynią Tony'ego Blaira. Ale gdyby nie pat powyborczy, który trwał od września, świat pewnie by o niej nie usłyszał.
Nagle poparł ją populista, lider partii nacjonalistycznej, 72-letni polityk-weteran, który – jak wynika z przekazów – docenił jej niezwykły talent. – Czas, by kapitalizm zyskał ludzką twarz – miał powiedzieć Winston Peters. W nowym rządzie to właśnie on zostanie wicepremierem – przeciwnik imigracji i zagranicznych inwestycji w Nowej Zelandii.
Co ciekawe, ona też jest zwolenniczką zredukowania liczby imigrantów. Już zapowiedziała, że chodzi o 20-30 tysięcy rocznie, co już spotkało się z krytyką niektórych środowisk.
Trzecia na tym stanowisku
Jacinda Andern jest trzecią kobietą na stanowisku premiera Nowej Zelandii. Najmłodszym szefem rządu od ponad 150 lat. I najmłodszą kobietą spośród 13, które kierują rządami w innych krajach.
Jeden z internautów wyciągnął stare, szkolne dokumenty z Morinsville College, do którego uczęszczała. W 1998 roku uczniowie typowali siebie w różnych kategoriach. Przy haśle "najbardziej prawdopodobne, że zostanie premierem" pojawia się jej nazwisko.