Pani Magda chciała zwiedzić kościół rzymskokatolicki św. Brygidy w Gdańsku. W zamian została poproszona o PESEL i podpis pod ustawą zaostrzającą zakaz przerywania niechcianej ciąży.
Pani Magda chciała zwiedzić kościół rzymskokatolicki św. Brygidy w Gdańsku. W zamian została poproszona o PESEL i podpis pod ustawą zaostrzającą zakaz przerywania niechcianej ciąży. Fot. Mieczysław Michalak / Agencja Gazeta

W sobotę wieczorem pani Magda chciała zwiedzić świątynię rzymskokatolicką św. Brygidy w Gdańsku. Okazało się jednak, że kasjerka zamiast po prostu zainkasować pieniądze zapytała o coś jeszcze. "Poprosiła o podpis i PESEL podtykając kartkę" – relacjonuje pani Magda w grupie Dziewuchy Dziewuchom. Jednak kobieta nie chciała składać podpisu w ciemno – wydało jej się podejrzane, że turyści muszą podawać swoje dane osobowe.

REKLAMA
Okazało się, że księża zbierają w ten sposób podpisy pod projektem odbierającym kobietom prawo do przerwania niechcianej ciąży. "Byłam z mamą i ciocią, żeby zobaczyć budowany tam największy na świecie ołtarz z bursztynu. Na pewno wydawałam się łatwym celem, bo jestem w ciąży, z rodziną w kościele, nie na niedzielnej mszy" – mówi pani Magda w rozmowie z naTemat.
Gdy jedna ze starszych kobiet zaczęła podpisywać kartkę bez czytania, panią Magdę coś tknęło. "Ciotka już zaczęła podpisywać, nim zabrałam kartkę, żeby przeczytać czego w ogóle dotyczy" – relacjonuje kobieta. Gdy zobaczyła, że kasjerka chciała ją podstępem skłonić do podpisania się pod projektem ustawy, z którym się nie zgadza, zaprotestowała. "Powiedziałam tej pani co o tym sądzę, nawet się nie odezwała" – mówi pani Magda. "Widać było, że czuje się zupełnie bezkarna. Ilu nieświadomym osobom podetknęła tę kartkę?" – pyta kobieta.
W poniedziałek do Sejmu wpłynął diametralnie inny projekt obywatelski "Ratujmy Kobiety". Zakłada naukową edukację seksualną, szeroki dostęp do antykoncepcji i możliwość przerwania niechcianej ciąży do 12 tygodnia.