Sąd wycofał akt oskarżenia wobec Jacka M., byłego księdza, który oskarżony był o nawoływanie do nienawiści wobec Żydów i Ukraińców. Wnioskował o to osobiście zastępca prokuratora generalnego Krzysztof Sierak.
Chodzi o zarzut w związku ze słowami, które Jacek M. wypowiedział 11 listopada 2016 roku. Krzyczał wtedy podczas "marszu patriotów" m.in. o "walce z lewactwem, żydostwem i komunizmem, które wciąż panoszą się w naszej ojczyźnie". Było też o "banderowcach zalewających Wrocław i Polskę".
Jak pisze "Gazeta Wyborcza", kiedy akt oskarżenia w sprawie byłego księdza trafił do sądu, do gry włączyła się prokuratura. Zastępca Zbigniewa Ziobry miał zażądać od wrocławskich prokuratorów, by wycofali sprawę. Oficjalnym pretekstem była konieczność uzupełnienia. – To precedens, bo zwykle o uzupełnienie aktu występuje jednostka nadzorująca, czyli prokurator okręgowy lub regionalny – komentuje w "GW" jeden z prokuratorów.
Wniosek o wycofanie aktu oskarżenia trafił do sądu 7 września. W środę, na niejawnym posiedzeniu, sędzia zdecydowała się zaakceptować wniosek prokuratury.
– Zgodziła się z argumentacją prokuratury, że zachodzi konieczność powołania biegłych z zakresu językoznawstwa, politologii i historii, którzy ocenią, czy użyte podczas przemówienia słowa rzeczywiście noszą znamiona nawoływania do nienawiści – komentuje rzecznik Sądu Okręgowego we Wrocławiu sędzia Marek Poteralski.