"Padre" z Osiecznicy miał swoje pięć minut. Głosił i pokazywał, że w zdrowym ciele, zdrowy duch. Ale to szaleństwo i dyskusję na temat księdza-kulturysty postanowili ukrócić jego przełożeni. Duchowny musiał przeprosić za sianie "zgorszenia wśród wiernych" i zniknąć z mediów. Ale niektórzy parafianie i koledzy z siłowni szukają w działaniu Kościoła logiki. – Pedofilów nie złapią, tylko porządnego człowieka naświetlą – ostro reaguje jeden z mieszkańców miasta. Trener z siłowni dodaje: – Jezus na krzyżu też jest prawie nagi. Dziwi mnie, że z Arturem jest taki problem.
Kilka dni temu o księdzu-kulturyście – Arturze Kaproniu z Osiecznicy (woj. dolnośląskie) –usłyszała cała Polska. A to dlatego, że w telewizji pokazano, jak pręży muskuły i z gracją prezentuje swoje umięśnione ciało. To obrazy z zawodów na Mistrzostwach Polski Juniorów i Weteranów w Kulturystyce, gdzie zrobił niemałe wrażenie i zajął czwarte miejsce. Ksiądz nie unikał dziennikarzy i z wymalowanym na twarzy uśmiechem opowiadał o swojej pasji do kulturystyki, powtarzał, że na siłownię ruszył już w liceum. Media publikowały jego półnagie zdjęcia z treningów. Bo kiedy 42-letni proboszcz zrzuca sutannę, można go zobaczyć w obcisłej koszulce z napisem "Padre". Tak mówią na niego koledzy z siłowni. Parafianie o tym wszystkim wiedzieli, i jak przekonywali w telewizji wcale im to nie przeszkadzało. "I dobrze, że trenuje, a co ma robić?" – rzuciła starsza kobieta.
Medialne objawienie księdza było oczywiście szeroko komentowane i różnie odbierane. Pojawiły się głosy, że dobrze, iż ćwiczy, promuje kulturę fizyczną. Ale w sieci przeczytać można i takie: "Co za klecha, czy ktoś widział zakonnicę na rurze?".
Kres medialnej kariery "Padre"
Przełożonym księdza Artura nie umknęły czołówki internetowych portali i obrazy pokazane w telewizji. Ktoś zapewne musiał uznać, że duchownemu nie przystoi pokazywać się całej Polsce w slipach. I nie wypada za bardzo się udzielać w mediach. Dlatego na polecenie kurii duchowny odwołał wywiad, którego miał udzielić dziennikarzowi "Gazety Wyborczej". W oświadczeniu przyznał, że zrozumiał swój błąd "polegający na tym, że udziale w Mistrzostwach Polski Juniorów i Weteranów w Kulturystyce i Fitness z Mrozach" i tym, że "upublicznieniem tego w mediach wywołał zgorszenie wiernych".
Przeprosił i jednocześnie poprosił o wybaczenie. Nie omieszkał przy tym poinformować, że otrzymał kanoniczne upomnienie od biskupa legnickiego Zbigniewa Kernikowskiego i sprostował informację, że miał zgodę biskupa na start w zawodach. Ksiądz Waldemar Wesołowski, rzecznik archidiecezji legnickiej, odpowiedzi na decyzję kurii każe nam szukać w oświadczeniu księdza Artura i w materiale TVN. Podkreśla, że problemem nie jest fakt, że duchowny uprawia sport. W rozmowie z "Super Expressem" przyznał: – Uprawienie sportu, czy to będzie jazda na nartach, pływanie, czy kulturystyka, nie jest oczywiście w żaden sposób zabronione, jeśli nie koliduje z pracą duszpasterską. Ale czym innym jest uprawianie sportu, a czym innym udzielanie wywiadów i robienie z tego show.
I faktycznie, "Padre" z Osiecznicy zaczyna milczeć. Odmawia nam rozmowy. Podkreśla, że jest zmęczony i nie chce kontaktować się z mediami.
"Nie ma za co przepraszać"
Wielu mieszkańców Osiecznicy nie znajduje czasu na rozmowę o księdzu Arturze, inni wprost wytykają, że wszystkiemu winne są media, bo sprawę nagłośniły i rozdmuchały. – Osobiście dla mnie to za dużą burze zrobiono w mediach. Nie będę się wypowiadać na ten temat. Im mniej się będzie mówić, tym lepiej – słyszę w sklepie spożywczym.
Pracownik firmy budowlanej oburza się na wieść o upomnieniu księdza kulturysty. – Już wcześniej wiedzieliśmy, że uprawia kulturystykę. I komu to przeszkadza? Co Kościół może? Pedofilów nie złapią, tylko porządnego człowieka naświetlą – ostro reaguje. Podkreśla, że spotykał księdza na mszy świętej i nie ma do niego żadnych zastrzeżeń. Punktuje, że duchowny jest bardzo towarzyski i "ludzki". – Ma z młodzieżą wspólny język, zresztą nie tylko z młodzieżą – ze starymi też – dodaje.
Pytamy dalej. – Moje prywatne zdanie jest takie, że każdy robi to, co chce. Jeśli ma pasję – super. Ja go nie krytykuję, ale niekoniecznie musiał się tym chwalić – mówi jedna z mieszkanek Osiecznicy. Dodaje, że nie czuje się oburzona medialnymi wystąpieniami księdza. – Nie uważam, że powinien przepraszać, przecież on nic takiego nie zrobił – podkreśla.
Inni zaznaczają, że już widząc księdza w telewizji, wiedzieli, że ta historia szczęśliwie się nie zakończy . – Spodziewałem się takiej reakcji, bo to jest jednak Polska i tu wszystko rządzi się swoimi prawami – mówi znajomy księdza, trener personalny. Choć nie rozumie tej logiki. – Jezus na krzyżu też jest prawie nagi. Dziwi mnie, że z Arturem jest taki problem – zaznacza. – Latem nad polskim morzem widzimy wielu księży w samych majtkach. I nikomu to nie przeszkadza – dodaje inny trener.
Zachęca młodych
Koledzy, z którymi trenuje ksiądz nie są w stanie pojąć, dlaczego podcina się skrzydła osobie, która promuje aktywność fizyczną i zachęca młodych do działania. – Wydaje mi się, że tacy ludzie, jak ksiądz prędzej zachęcą młodzież i ludzi do Kościoła i do lekcji religii, bo w tym będzie czuć coś pozytywnego, coś z czym mogą się identyfikować – mówi jeden z trenerów.
– Podoba mi się taka postawa księdza, bo krzewi kulturę fizyczną, zachęca młodzież do aktywności i sprawia, że dzieciaki nie siedzą w bramach. Myślę, że inni księża powinni brać z niego przykład – chwali inny. Krzysztof Masztalerz, trener personalny i znajomy księdza dodaje: – Artur jest chyba jedynym księdzem w Europie, który startuje w sportach sylwetkowych. Sądzę więc, że jego przełożeni powinni mu dopingować i dziękować za to, że prowadzi Kościół do przodu.
W parafii dowiadujemy się, że ksiądz trzeci rok z rzędu organizuje w parafii „Bieg Świętego Maksymiliana”, który związany jest z odpustem. Poza tym, co roku wysyła dzieci na Hard Body Camp. – Działa poprzez sport i w ten sposób te dzieci mają bardzo dobrą alternatywę i szansę na aktywny wypoczynek – słyszymy.
Nasi rozmówcy nie mają wątpliwości, czy ksiądz Artur jest dobrym kapłanem i człowiekiem. – Nawet z własnej kieszeni potrafi wyłożyć pieniądze tylko po to, żeby dzieci w wakacje miały co robić, żeby były aktywne fizycznie. To bardzo pozytywny człowiek, lubiany w parafii – podkreśla znajomy duchownego.