Żona Piotra S. opowiada o wspólnym życiu i desperackim kroku swojego męża.
Żona Piotra S. opowiada o wspólnym życiu i desperackim kroku swojego męża. Fot. Dawid Żuchowicz/Agencja Gazeta

Samopodpalenie Piota S. pod Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie odbiło się szerokim echem w całym kraju. Ten desperacki czyn miał wstrząsnąć Polakami i pokazać, że to co dzieje się w polskiej polityce i społeczeństwie doprowadzi do katastrofy. W wywiadzie dla radia TOK FM, o rodzinie i o tym, co zmienił 19 października w jej życiu opowiada żona Piotra S.

REKLAMA
Życie rodziny państwa S. przed desperackim czynem pod Pałacem Kultury i Nauki w Warszawie, wyglądało jak tysiące innych. Dom w spokojnej okolicy, kolekcja płyt, oglądanie filmów o Jamesie Bondzie czy spacery z psem – nic, co mogłoby wskazywać na to, że 19 październik będzie przełomowym momentem w życiu całej rodziny.
Co prawda, jak przyznaje żona Piotra S., mąż od czasów liceum był zaangażowany w sprawy społeczno-polityczne i bardzo przeżywał zmiany roku '89, to, co dzieje się obecnie w naszym kraju uwierało go najbardziej.
Żona Piotra S.

Mąż żył tym, jak wszystko się rodziło od podstaw. Wiedział, że osiągnęliśmy naprawdę dużo. Ktoś, kto nie pamięta czasów komuny, nie jest w stanie tego ocenić. My byliśmy już dorośli, więc potrafimy, i tym bardziej boli nas to, co się dzieje od dwóch lat. Dużo o tym mówiliśmy, mąż ogromnie to przeżywał, śledził na bieżąco. Na pewno to nie ułatwiało mu wyjścia z depresji.

Dopiero po podpaleniu i odwiezieniu do szpitala, rodzina odkryła, że to co stało się w centrum Warszawy, było starannie zaplanowane i przemyślane.
Żona Piotra S.

Manifest Piotra to nie są słowa człowieka niepoczytalnego, który napisał coś w afekcie. To jest dokładnie sprecyzowane w charakterystyczny dla niego sposób. Teraz widzę, że miał wszystko przemyślane od miesięcy. Planował w detalach, zupełnie sam – zostawił listy dla nas, dla ludzi, dla mediów, na biurku zostawił teczkę z wszelkimi praktycznymi informacjami. Podał dyspozycje, jak ma wyglądać jego pogrzeb, co zrobić z rzeczami osobistymi, nawet z jego kolekcją zabawnych krawatów.

I pomimo cierpienia, jakie odczuwa cała rodzina, pani S. mówi o pełnym zrozumieniu i szacunku do tego, co zrobił jej mąż, a także o tym, jak ważne jest dbanie o to, żeby przekaz tego czynu nie poszedł na marne.
źródło: wyborcza.pl