
Polskie filmy i seriale powinny być wyświetlane z napisami. Nie znam żadnego, przy którym nie trzeba nadstawiać uszu. Słychać wszystko, prócz aktorów. Problem istnieje, odkąd pamiętam i jest tak złożony, że nie wiadomo czy dożyjemy czasów, kiedy zamiast się denerwować, będziemy mogli po prostu oglądać film.
Dźwięk traktowany po macoszemu
Wzrok to nasz główny narząd i na nim się przede wszystkim skupiamy. Dźwięk działa bardziej na podświadomość, jest bardziej abstrakcyjny. Szczególnie słychać to w filmach science-fiction. Miecz świetlny z "Gwiezdnych Wojen" nie byłby tak fajny bez swego charakterystycznego odgłosu, który jest zmyślony.
"W Hollywood budżet na dźwięk to 10% całości, u nas to 5%. Mamy więc tyle sprzętu i tylu ludzi, na ile nam starczy pieniędzy. Czasem to wystarczy, ale czasem są sceny przy których przydałoby się tego więcej. Np. sceny z Jimem Carreyem w filmie "Kłamca, kłamca" były naszpikowane sprzętem nagrywającym, on w każdym dublu mówił coś innego, musieli mieć to nagrane na kilku mikrofonach, z rożnymi poziomami, by potem mieli z czego brać dźwięk."
"Kiepsko u nas jest tak ogólnie z inżynierią dźwięku. Od lat mamy dostęp do wszelkich nowinek technicznych, a jakoś nie umiemy ich wykorzystywać. Edukacja na uczelniach wyższych na specjalizacji realizacji dźwięku na planie filmowym to sprawa zupełnie świeża. Dawniej wiedza i niewiedza były przekazywane z ust do ust, z planu do planu, zatem złe nawyki również na przestrzeni lat się cementowały w świadomości dźwiękowców. Poza tym, i tak nikt nie przykłada większej wagi do dźwięku. Nasz pion to jest ten, który ma przede wszystkim nie przeszkadzać. Taki symbol to "Nóż w wodzie", kiedy Romanowi Polańskiemu nie podobały się głosy dwóch z trzech aktorów. Reżyser sam zdubbingował Zygmunta Malanowicza."
Źle napisane dialogi
"Niezwykle ważne jest płynne przejście pomiędzy istotnym dialogiem, a tłem, gwarem. Są kwestie, które są powiedziane niewyraźnie, ale są zrozumiałe. Np. w filmach Patryka Vegi dialogi są ważne, ale nie wszystkie. Tomasz Oświeciński ma teksty pełne wulgaryzmów i czasem nawet jeśli do końca nie zrozumiemy co mówi, rozumiemy sens wypowiedzi. Prawidłowa realizacja dźwięku powinna wyeksponować istotne treści - czasem nawet pojedyncze słowa - których treść jest kluczowa dla zrozumienia sceny. O to się walczy z reżyserem."
Nadnaturalizm
"Dawno, dawno temu, kiedy byłam asystentką operatora dźwięku, robiliśmy film, w którym grała Barbara Brylska. I bez względu na to czy ona krzyczała, czy szeptała, to wydzielała taką samą energię. Patrzyłam na mierniki - wysterowanie dialogu było identyczne. Jest coś takiego jak szept sceniczny, który usłyszą nawet ostatnie rzędy teatru, ale trzeba to też umieć. Kiedyś pokłóciłam się z jednym aktorem, gdy poprosiłam go by mówił głośno i wyraźnie. On się obraził i dalej mówił pod nosem. Potem sam się przekonał, że nie miał racji, gdy przyszedł do studia na postsynchrony i sam siebie nie mógł zrozumieć, więc miał spory problem."
Bełkoczący aktorzy
"Aktorzy teatralni czasem mają nawet problemy z graniem, bo mają mówić naturalnie, a nie głośno i wyraźnie. Ale i tak, dzięki swojemu doświadczeniu brzmią dobrze. Realizowałem "Quo Vadis" 18 lat temu temu. Bardzo duża część dialogów była między Jerzym Trelą a Pawłem Delągiem. Ten pierwszy na postsynchronach dograł jedynie kilkanaście słów, a drugi niemal całą swoją rolę powtórzył w studiu .Jerzy Trela należy do tych aktorów, których każde słowo -emocjonalnego krzyku jak i szeptu jest zrozumiałe, trudno byłoby znaleźć taki przykład aktora młodego pokolenia."
Szeleszczący język polski
"Angielski jest dużo łatwiej zrozumiały, nawet przy głośnych efektach. Języki szeleszczące jak hiszpański, polski, czeski wymagają większego odstępu między dialogiem a efektami, żeby cokolwiek zrozumieć. Kiedyś Disney próbował sam zgrywać dubbingi. Polska firma tylko nagrywała głosy. Gdy wrócił do nas film, to nic nie można było zrozumieć. Kolega leciał specjalnie do Ameryki by skonsultować, co oni źle zrobili.
Jest takie urządzenie jak DSR, które wycina wszelkie szelesty i świsty i Amerykanie wycięli po prostu wszystkie szelesty w polskiej wersji. Kolejna historia jest z Francji gdy zgrywano film "V.I.P." Juliusza Machulskiego. Była tam kwestia "Pan to musi mieć szczęście w miłości". Francuzi myśleli, że to jakieś zniekształcenie i trzeba było wytłumaczyć, że tak brzmi nasz język."
Odtwarzanie na słabym sprzęcie
"– Dźwięk jest teraz niezwykle skomplikowany ze względu na format w jakim się go powinno odtwarzać czyli np. 5.1. Dlatego w kinach powinny być bardzo dobrze nastrojone i ustawione urządzenia odtwarzające. Jeśli coś jest nie tak, to choćby dźwięk w filmie był perfekcyjny, to będzie źle brzmieć. Co z tego, że w kinie jest napisane "Dolby Atmos" lub "Dolby Digital THX" jeśli jest źle wszystko zestrojone? Pamiętam taką dramatyczną projekcję "Pana Tadeusza" gdy Kolberg odezwał się w prawym tylnym głośniku."
"Żeby film zrobił na nas wrażenie, składa się na to wiele rzeczy. Zrozumiałość dialogów jest wśród nich, ale nie jest też najważniejsza. Zajmuję się dźwiękiem jeszcze od czasów kiedy nagrywało się go na taśmy. Realizator musiał mieć ogromną wiedzę i wyobraźnię, być przygotowany artystycznie i technicznie. Musiał np. przewidzieć jak dźwięk się zmieni po wyprodukowaniu kopii. Doceniam możliwości jakie daje komputeryzacja. To zupełnie inna epoka. Jak wynalazek druku. Prawdziwe możliwości dla dźwiękowców zaczęły się właśnie dzięki komputerom, ale trzeba znać podstawy. Nowa gwardia z kolei myśli, że wszystko da się zrobić w programie. Nawet gdy mikrofon zostanie źle przypięty aktorowi lub ekipa hałasowała na planie. To potem wychodzi w post-produkcji."
"Rozwój techniki realizacji muzyki - szczególnie rozrywkowej, tzw. "loudness war" - doprowadził do tego, że utwór od początku do końca jest wysterowany do maksymalnego poziomu, czyli dynamika zbliża się zera, co w miksie kinowym jest niedopuszczalne; w miksie „laptopowym" mogłoby tak być - wtedy wszystkie dialogi byłyby równo, maksymalnie wysterowane i zrozumiałe nawet przy cichym odsłuchu, a większość naszej naszej pracy przy delikatnych efektach i atmosferach dźwiękowych byłaby niepotrzebna. Ważną cechą odsłuchu kinowego jest standardowy poziom i charakterystyka częstotliwości, w kinie wybuch bomby może być wielokrotnie głośniejszy od dialogu (nie tak jak w życiu, ale też nie tak w laptopie), może też zagrać subtelna cisza."
