
Nie miał już siły. Skarżył się, że przeciążenie pracą go przerasta, że nie wytrzymuje. – Jeszcze miesiąc temu sam mu mówiłem: "Jasiu, wytrzymaj do emerytury. Zostały ci dwa lata" – mówi jeden z byłych policjantów. Latem, gdy Janek do nich zadzwonił, odebrali to jak wołanie o pomoc. Pocieszali go. – Gdyby człowiek wiedział, jak to się skończy, to byśmy wtedy powiedzieli: "Rzuć tę robotę w cholerę – głos policjanta mocno się łamie. Dlatego aż się w nich gotuje, gdy słyszą plotki, że to przez problemy rodzinne. Nikt, kto znał tę rodzinę, w to nie uwierzy. Palcem wskazują na komisariat. I na komendanta, który nim kieruje. Ale w tej sprawie nic nie jest czarno-białe.
Janek miał 41 lat. Zostawił wieloletnią partnerkę i córkę, która jest w 7. klasie. Anna Wojtowicz chce dziś walczyć. O siebie, o córkę, o dobre imię jej ojca. – W prokuraturze byłam odpytana jak świadek. Oskarżyłam komendanta o mobbing. Dlatego poprosiłam o adwokata – mówi otwarcie. Chce, żeby prawda wyszła na jaw. – Żeby komendant nie chodził z uśmieszkiem i udawał, że nic się nie stało. Mam nadzieję, że uda mi się udowodnić, kto do tej tragedii doprowadził. Jestem silniejsza od Jaśka – smutek w jej głosie jest przerażający. Ma świadomość, że sprawa nie będzie łatwa. – Ale chcemy ją nagłośnić, żeby oczyścić Jasia. Żeby nic nie zostało zatajone – mówi.
Wszyscy w rodzinie, i znajomi, wiedzieli, że Jasiek jest przemęczony. Widzieli co się dzieje. Pani Anna ma jego zwolnienie chorobowe, na którym napisano, że przyczyną jest "przemęczenie”. Są przekonani, że dostawał najtrudniejsze sprawy, nie był asertywny, godził się na wszystko. I już nie dawał rady.
Policjant X bawi się zapalniczką. Co chwila słychać charakterystyczne pyknięcie. – Mogę o tym napisać? – pytam. – Może pani. Cały czas palę. Nie mogę spać – mówi. Przez łzy, to też wyraźnie słychać. O tym, też mogę napisać. I o tym, że w dniu, gdy dowiedział się o samobójstwie Janka, żona usiadła mu na kolanach i się popłakała. – Dziękuję, że odszedłeś z tej pracy. Tak mi powiedziała – mówi. Kilka miesięcy temu, w wieku niespełna 40 lat, odszedł na emeryturę. Mówi, że został do tego zmuszony, bo pracować w tym miejscu już się nie dało. Miał poczucie, że do niczego się nie nadaje, taka była presja, gdy się nie wyrabiał. Za obecnego komendanta, z małego komisariatu, odeszło ich czterech.
Pogrzeb Jana C. odbył się 24 października. Komendanta na nim nie było. Rodzina nie wyraziła na to zgody. – Znałam tylko jego nazwisko, wiedziałam, że on go gnębił. Nie chcieliśmy go oglądać. Przekazaliśmy taką prośbę do komendanta wojewódzkiego – mówi Anna Wojtowicz.
– Tak.
– Co mówił pan Janek?
– Że ma za dużo obowiązków, że komendant nie jest to odpowiednią osoba na stanowisku, że inni policjanci uciekają z komisariatu. Wie pani, że po śmierci Janka komendant oczernił mnie, że jestem w Szczecinie i się bawię, i stąd ta cała tragedia? A nawet nie zdawał sobie sprawy, że od ponad roku pracuję 6 km od Kalisza Pomorskiego. To było oszczerstwo. Problemy rodzinne mam dopiero teraz. Bo zostałam sama.
W związku ze śmiercią policjanta, na komisariacie w Kaliszu Pomorskim odbyła się kontrola. – Postępowanie prowadzone przez Wydział Kontroli KWP w Szczecinie jeszcze nie zostało ukończone, ale na chwilę obecną nie wykazuje ono nieprawidłowości. Ponadto odrębne postępowanie prowadzone jest przez Prokuraturę – informuje nas rzecznik Komendy Wojewódzkiej w Szczecinie, nadkom. Przemysław Kimon. Prokuratura Rejonowa w Drawsku wszczęła postępowanie z urzędu, ale sprawa szybko została przeniesiona do prokuratury rejonowej w Szczecinku i tam będzie prowadzona dalej.
Komisariat jest mały, liczy zaledwie kilku policjantów plus komendanta. Ten ostatni zmienił się w 2012 roku i od tego czasu – jak twierdzą byli pracownicy – wszystko tu się zmieniło. Policjant Y: – Ta sama robota była robiona wcześniej w normalnej atmosferze, mieliśmy świetne wyniki, rano aż się do pracy chciało iść. A potem zaczęły dziać się dziwne rzeczy. Policjant Z: – Przez tyle lat nigdy w tej pracy nie odczuwałem stresu. A ostatnio non stop jakieś kontrole, sprawdzanie, czy jestem trzeźwy, obciążenie pracą, dawanie odczuć, że do niczego się nie nadajemy. To nie były znieważenia czy wulgaryzmy. Tego nie było. Odczuwaliśmy tylko psychiczną presję.
Komenda Wojewódzka w Szczecinie utrzymuje, że nie wpływały do niej informacje o tym, że w jednostce tej mogły występować jakiekolwiek nieprawidłowości. Prosimy o komentarz dotyczący opinii byłych policjantów.
Historia z Kalisza Pomorskiego nie jest prosta. Trwa dochodzenie, na wyniki którego przyjdzie jeszcze poczekać. Prokuratura w Szczecinku dopiero zapoznaje się ze sprawą. 8 osób ma złożyć zeznania w dniach 20-24 listopada. Akt sprawy nie zna jeszcze prawnik, którego o pomoc poprosiła Anna Wojtowicz. To pełnomocnik związków zawodowych policjantów w województwie zachodniopomorskim i dodatkowo pełnomocnik Zarządu Głównego NSZZ policjantów w Warszawie. – Rodzina chce spróbować ustalić prawdziwą przyczynę samobójstwa. Chce dojść do prawdy. Trudno w tej chwili powiedzieć, jaka ona jest jest. Nie znam jeszcze dokumentów – mówi naTemat adwokat Kacper Matlak. Przyznaje, że wie, iż na komisariacie w Kaliszu Pomorskim jest jakiś konflikt pomiędzy jedną grupą policjantów a drugą, ale nie zna szczegółów. Dawno nie prowadził żadnej sprawy związanej z tym komisariatem. Miejskie plotki mówią, że podobno jeden z emerytowanych już policjantów liczył, że to on zostanie nowym komendantem. Stąd konflikt personalny pomiędzy funkcjonariuszami, którzy się podzielili w tej sprawie.
To jest trauma dla wszystkich. Pomogliśmy rodzinie zmarłego, przekazaliśmy 2 tys. zł, przekazaliśmy też kontakt do naszego mecenasa. Jesteśmy za tym, żeby sprawa została wyjaśniona i aby nikt na nią nie wpływał. Są organy, które się tym zajmują, poczekajmy na wyniki ich pracy. My cały czas będziemy pomagać zdiagnozować, co tam się zdarzyło. Żeby prawda wyszła na jaw.
Sprawa wywołała ogromne emocje w mieście.
