Jan Englert, znany aktor i reżyser, bezlitośnie rozprawia się z wizerunkiem typowego Polaka. Jego zdaniem my nie kochamy życia, a Polak to taki facet, który zamiast sprzątnąć "śmierdzące gów**" z własnego podwórka, przerzuca je do sąsiada.
– Nie do końca jesteśmy poukładani. Szaleni, nieprawdopodobnie zdolni w wielu dziedzinach – zauważa Englert w wywiadzie udzielonym portalowi tvn24.pl. – Dlaczego Polak to jest facet, który jeśli mu śmierdzi gów... na podwórku, to przerzuca je za płot do sąsiada? Dalej śmierdzi, ale nie u niego. Dlaczego tak jest? Z czego to się bierze? – pyta retorycznie aktor.
Sam Englert nie zna odpowiedzi na te pytania. Zauważa, że może to mieć związek z wyznawaną przez większość Polaków religią. – Na każdy grzech jest alibi umożliwiające rozgrzeszenie. I w życiu politycznym, publicznym i prywatnym – tłumaczy Jan Englert. – W dyskusjach politycznych jednym z najgłupszych argumentów, jakiego inteligent może użyć, jest "a wy robiliście to samo". To jest ćwierćinteligentne. Ale jest powszechnie używane – dodaje reżyser.
Trudno Englertowi nie przyznać racji. Przykładów potwierdzających prawdziwość jego słów nie trzeba daleko szukać. Prawo i Sprawiedliwość szło do wyborów z hasłem odcięcia się od błędów poprzedników i naprawy Polski. Gdy dziś działania tej partii spotykają się z krytyką, najczęściej słychać, że za rządów Platformy było jeszcze gorzej.