"Aspirant Kulson", czyli bohater słynnego już filmu z 11 listopada, w końcu pokazał twarz. Na konferencji w Warszawie odpowiadał na pytania dziennikarzy. Mówił m.in., jak radzi sobie ze "sławą".
Nagranie z policjantem o pseudonimie "Kulson" wywołało burzę. Wszystko dlatego, że w pierwszej chwili wielu komentatorom wydawało się, że jeden z funkcjonariuszy krzyczy do zatrzymanej w trakcie Marszu Niepodległości kobiety "siadaj, k***". Potem okazało się, że nie użył niecenzuralnego słowa, a jedynie zwrócił się do kolegi o specyficznym pseudonimie.
Policja zapowiadała, że ujawni tożsamość "Kulsona". I tak się stało. Aspirant Mateusz, policjant z 9-letnim stażem w warszawskiej prewencji, wystąpił dziś na konferencji prasowej.
"Panie Kulsonie...." – zaczął swoje pytanie Filip Chajzer z TVN-u, co wywołało salwę śmiechu. – Ta ksywa została wymyślona około 5 lat temu. Genezy sam nie znam – mówił aspirant Mateusz. Pytany o to, jak radzi sobie z popularnością, odpowiedział, że "najbardziej cierpi telefon". – W moim życiu to jakoś wiele nie zmienia – dodał.
Czy ma świadomość, że jest w tej chwili najbardziej znanym policjantem w kraju? – Mam świadomość, ale nie jest to dla mnie zbyt ważne – uciął "Kulson".
Na konferencji wypowiadał się także przełożony policjanta, który krzyczał do niego "siadaj". – Wydałem mu polecenie, siadaj "Kulson", po ksywce się zwróciłem. To wszystko, co mam w tej chwili do powiedzenia – stwierdził.