O bitcoinie zapewne już słyszeliście. Kryptowaluty, czyli waluty szyfrowane, choć ciągle enigmatyczne, powoli przedostają się do świadomości ludzi. Ostatnio w temacie pojawił się nowy gracz tzw. DasCoin, wokół którego jest już gorąco. Pojawiają się oskarżenia m.in. o bycie piramidą finansową. Udało nam się dotrzeć do Anny Hejki, która zasiada w radzie nadzorczej firmy. To założycielka pierwszego banku inwestycyjnego w Europie Centralnej, firmy maklerskiej w USA oraz wielu funduszy i spółek, Globalny Lider Jutra Światowego Forum Gospodarczego w Davos i Anioł Biznesu Roku Europejskiego Stowarzyszenia Aniołów Biznesu. Zgodziła się odpowiedzieć na wszystkie pytania i uchylić nieco rąbka tajemnicy o tym biznesie.
Dlaczego zdecydowała się Pani zaangażować w kryptowalutę?
Jedyną stałą w życiu jest zmiana, wykładniczo przyśpieszająca zmiana oparta na dążeniu do indywidualnej wolności i spełnienia. W XXI wieku nie doświadczymy 100 lat postępu. Wg Raymonda Kurzweila, nazywanego w USA prawowitym następcą Edisona, przy obecnym tempie to będzie raczej 20 tysięcy lat, więc albo zdecydujemy się wsiąść do tego szybkiego pociągu do dobrobytu i wpływów, albo zostaniemy w polu w podrzędnej prowincji świata.
Japonia uznała Bitcoina za pełnoprawną walutę, co sprawdziliśmy we wrześniu, płacąc Bitcoinami w jednym ze sklepów spożywczych w Tokio. Singapur i Szwajcaria stworzyły warunki do rozwijania kolejnych kryptowalut, z czego skorzystał np. polski Golem. Estonia i Dubaj opierają administrację publiczną na blockchainie, osiągając miliardowe oszczędności w swoich budżetach.
Jednocześnie przelew wysłany do mnie z USA 7 dni temu, jeszcze nie zasilił mojego konta. W tym czasie ani wysyłający, ani ja nie zarabiamy odsetek na tych pieniądzach. Zarabia wyłącznie bank. To jest zgodne z prawem, ale czy to jest moralne? W latach 90-tych Polska dokonała ogromnego skoku w bankowości internetowej, bijąc na głowę nieefektywne i niesprawiedliwe systemy bankowe Zachodu. Używając usług polskich banków, przelewam środki w ciągu minut. Jednak jeśli nie zrobimy kolejnego kroku, to Szwajcaria czy Estonia zostawią nasze osiągnięcia w pyle.
Nie przez przypadek Londyn stał się najważniejszym centrum finansowym Europy po wprowadzeniu odważnej liberalizacji sektora finansowego. Wiadomo, że obecne centra finansowe nie będą zajmować się kryptowalutami, ponieważ taki produkt może kanibalizować (niszczyć) ich starsze produkty finansowe. To stwarza szansę na stworzenie nowych ośrodków finansowych świata, z której powinniśmy skorzystać, bo druga taka okazja nie pojawi się przez przynajmniej kilka dekad, a może już nigdy.
Ponieważ przyszłość właśnie nadeszła, kluczowym staje się dalekosiężne myślenie. W świecie, gdzie każdy może uczestniczyć w procesie, fizyczna lokalizacja przestaje się liczyć. (R)ewolucja technologiczna bogaci najpierw i przede wszystkim te jednostki i społeczeństwa, które są otwarte na zmiany. Na wszelki wypadek chcę być łącznikiem, który pomoże nadrobić czas tracony przez naszych decydentów.
Co to jest blockchain?
Blockchain jest technologiczną emanacją buntu jednostek przeciw instytucjom. Może najpierw opowiem z czego się wziął ten bunt. Ciągle jeszcze prawie cała nasza działalność wymaga pośredników. Rządzą nami rządy, banki, przedsiębiorstwa ubezpieczeniowe, ale także Amazon czy iTunes, bez których trudno by nam było kupić wiele produktów i utworów. Widziała Pani biura główne tych firm? Ich pozycja finansowa nie wzięła się z niczego. Tego typu firmy pobierają od nas dość duże opłaty, żeby nam coś ułatwić, umożliwić.
Cały ten trwający tysiąclecia, misternie zorganizowany system padł w 2008 r. Kryzysy zdarzają się regularnie, jednak ten był wyjątkowy. Został wywołany głównie agresywną sprzedażą kredytów hipotecznych ludziom, o których z góry było wiadomo, że nie są niewypłacalni. Sekurytyzacja (łączenie dobrych i złych hipotek w jeden produkt finansowy) pozwoliła na to, że ostateczny rachunek wychodził na plus. Jednak w końcu bańka pękła, a był to system naczyń połączonych i uderzona została cała gospodarka światowa. Nagle okazało się, że domy były warte dużo mniej niż pożyczki, które ludzie zaciągnęli, żeby je kupić. Zaczęto rodziny wyrzucać z domów. Moi przyjaciele pracujący w sektorze finansowym w Stanach Zjednoczonych przeżyli szok. Upadł cały ich system wartości. Stwierdzili, że kapitalizm się skończył i nie ma niczego w zamian.
W Polsce nie odczuliśmy tego tak, ale w Stanach Zjednoczonych zatrząsł się system wartości. Nawet "Czarny poniedziałek” w październiku 1987 r. (byłam wtedy na parkiecie nowojorskiej giełdy), czyli największy w historii spadek indeksów giełdowych na Wall Street (ponad 22 proc. jednego dnia), nie miał takiego wydźwięku jak kryzys z 2008 r.
W 2009 r. Satoshi Nakamoto (do dziś nie wiemy, czy to jest jedna osoba, czy wiele osób, być może nie bez przyczyny się ukrywa) wydał Manifest Bitcoina, bo na początku każdej rewolucji zawsze jest słowo, które kanalizuje postulaty ludzi i nadaje kierunek działaniom. Satoshi zaproponował nowe, rewolucyjne podejście do działalności międzyludzkiej niewymagające pośredników i technologię, która to umożliwia.
To moim zdaniem rewolucja na miarę Internetu, w niektórych aspektach na pewno przekraczająca wagę rewolucji przemysłowych. Po raz pierwszy w historii ludzkości technologia upodmiotawia jednostki. Kończą się rządy samców alfa na szczycie ludzkich piramid.
Blockchain to ciągle rosnący, publicznie dostępny, rozproszony, rządzony przez konsensus indywidualnych użytkowników i nieodwracalny, cyfrowy łańcuch bloków rejestrów oparty na skomplikowanych algorytmach gwarantujących pewność zapisów aktualizowanych przy każdej transakcji. Rejestry są zabezpieczone prywatnymi kluczami, które są losową kombinacją znaków z dostępnych 115 sekstylionów sekstyliardów (2^256), co oznacza, że złamanie szyfru jest praktycznie niemożliwe. Każdy blok transakcji zawiera dowody prawdziwości danych, łączące bloki, datę i dane transakcyjne. Taka konstrukcja chroni system, bo każda próba manipulacji danymi musiałaby być zapisana we wszystkich pozostałych blokach.
Pierwszym wynalazkiem opartym o blockchain jest Bitcoin, który w ciągu zaledwie 8 lat osiągnął kapitalizację 120 miliardów dolarów. Drugim, technologia blockchaina, rozwijana obecnie przez firmy oraz administracje miast i państw. Trzecim, mądry kontrakt (smart contract) na blockchainowej platformie np. Ethereum, w ramach którego strony ustalają zasady współpracy i który powoduje, że nie potrzebni są już np. prawnicy. Czwartą, sposób zarządzania/głosowania nad prawidłowością transakcji użytkowników systemu drugiej "generacji” (proof of stake).
Nie wiem, czy Pani wie, ale ekosystem DasCoina pracuje już na 4-ej "generacji” (proof of value) i rozlicza transakcje w 6 sekund, podczas gdy Bitcoin robi to oficjalnie w 10 minut, a w rzeczywistości niektóre transakcje są rozliczane nawet w ciągu kilku dni.
W blockchainie mamy równorzędnych użytkowników. Jeśli użytkownik A stwierdzi, że prześle jakieś pieniądze, czy "coiny” do punktu B, to nie potrzebujemy potwierdzenia banku, że taka transakcja została wykonana, bo potwierdzają to, głosując, uczestnicy systemu. Za swoją pracę otrzymują "coiny”. Gdyby kilka osób chciało oszukać system, to nie uda im się, bo inni użytkownicy systemu powiedzą, że taka transakcja nigdy nie miała miejsca. Tu decyduje większość.
Poza tym, próba oszustwa się po prostu nie opłaca, bo nakład pracy konieczny do uzyskania większości, przyniósłby gorsze rezultaty niż współpraca z systemem. Dzięki temu Blockchain jest potencjalnie najdoskonalszym, bo pewnym i tanim zapisem transakcji, wydarzeń, danych medycznych, ubezpieczeniowych, prawnych, gospodarczych, dokumentów dotyczących praw własności, pochodzenia produktów itp.
Nic dziwnego, że po zaledwie kilku latach kryptowaluty oparte na Blockchainie przekroczyły 208 miliardów US$ kapitalizacji i na liście największych firm na świecie znalazłyby się na 22 miejscu, 4 miejsca przed np. HSBC Holdings, największym bankiem w Europie z kapitalizacją 197,7 miliardów US$ i aktywami (w grudniu 2016) 12-krotnie przekraczającymi ich wartość rynkową (2,374 biliona US$).
Blockchain powoduje, że "instytucje zaufania publicznego” stają się niepotrzebne - a wiemy, że w starym systemie, w którym pośrednik kontroluje prawidłowość zapisów, błędy lub fałszerstwa są trudno wykrywalne. Ponadto, rewolucja kryptowalut/tokenów demokratyzuje dostęp do finansowania i alternatywnego zarabiania, z którego kiedyś korzystał zaledwie 1 proc. obywateli świata. Ten nowy świat przeraża instytucje, które do tej pory zarabiały na pośrednictwie w transakcjach.
Naprawdę mają się czego bać?
Tak, bo ktoś im zabiera podstawę ich bytu. Oni tracą nie tylko pieniądze, ale też władzę. Nagle okazuje się, że możemy mieć cyfrowe paszporty i nie musimy chodzić do urzędu, możemy zawierać smart kontrakty, więc nie potrzebujemy finansistów i prawników, w końcu możemy posługiwać się kryptowalutami i nie potrzebny jest nam ani bank centralny, ani banki komercyjne, czy inne tego typu firmy.
Powstała nawet firma, która za pomocą blockchaina kojarzy twórców muzyki z jej słuchaczami, czyli pozwala na kupowanie muzyki bezpośrednio od twórcy. Nie ma problemu kopiowania. Jeśli ktoś chce posłuchać muzyki, musi zapłacić, ale mniej niż, gdyby musiał płacić jeszcze pośrednikowi. W ten sposób powstaje Internet wartości, gdzie chroniona jest własność intelektualna.
Zastosowanie blockchaina jest niesamowite. Z jednej strony mamy handel elektroniczny, globalne płatności, przelewy, pożyczanie sobie wzajemne pieniędzy bez udziału instytucji finansowej i mikropożyczki. Z drugiej strony mamy zapisywanie praw intelektualnych, własności, dowodów tożsamości, czy programów lojalnościowych. Z trzeciej cały rynek papierów wartościowych, czyli giełdy oraz rynki inwestycji prywatnych, a z czwartej prawa cyfrowe i konta powiernicze. Na razie Blockchain używa się najczęściej do kryptowalut, które oferują prywatność, przejrzystość, system rozproszony i pełną anonimowość.
Zapewnienie anonimowości ma swoją ciemną stronę?
Tak, na początku istnienia Bitcoina, ta kryptowaluta była wykorzystywana do działalności niezgodnej z prawem, dlatego jego akceptacja następowała powoli. Dziś istnieje już bardzo wiele walut, w tym platforma Ethereum, dająca dużo większe możliwości i ciągle anonimowość. Jednak wykorzystanie Ethereum do finansowania kolejnych przedsięwzięć powoduje dużą podaż Etherów i cena nie zmienia się od czerwca, podczas gdy inne waluty mocno zwiększyły swoją wartość.
W ciągu roku kurs Bitcoina wzrósł 10-krotnie, a wolumen transakcji wzrósł 11-krotnie. To oznacza, że Bitcoin jest coraz bardziej akceptowany, coraz więcej ludzi nim handluje. Jednak kwestia zapewnienia prywatności jest ciągle wykorzystywana przez grupy przestępcze, więc w pewnym sensie je wspiera. Trzeba było wymyśleć system, który z jednej strony będzie zapewniał anonimowość, ale z drugiej nie pozwoli jej nadużywać.
Kryptowaluty coraz skuteczniej zastępują tradycyjne pieniądze, więc w 2017 roku rządy rozpoczęły regulowanie tego sektora. DasCoin, łączący zalety i eliminujący wady starego, zamkniętego i kontrolowanego systemu oraz otwartego systemu kryptowalut, może zdominować rynek. Jest następnym krokiem w ewolucji pieniądza i prawdopodobnie najbezpieczniejszą walutą cyfrową, dzięki sieci w pełni uwierzytelnionych użytkowników i portfelowi chronionemu innowacyjnym walidatorem. W dodatku, system nie pozwala na koncentrację własności a więc kontrolę, gwarantując rozproszoną dystrybucję, która zwiększa stabilność.
W dodatku DasCoin stosuje procedury bankowe dotyczące unikania prania brudnych pieniędzy i walki z terroryzmem. Poza tym posiada opartą na blockchainie giełdę dającą płynność i globalny mechanizm tworzenia, przechowywania i sprzedaży wartości, oferuje nowe funkcjonalności, opiera się na dynamicznie rosnącej sieci użytkowników i jest przygotowywany dla ponad 60 milionów punktów sprzedaży. Warto się mu przyjrzeć.
Satoshi Nakamoto ustalił, że wszystkich Bitcoinów będzie 21 mln. To nie jest dużo, biorąc pod uwagę, że na świecie mamy ok. 7,5 mld ludzi. Już teraz 1 Bitcoin osiągnął prawie 7.400 dolarów, a za jakiś czas, bo coraz mniej Bitcoinów jest wydobywanych, może być wart np. 1 mln dolarów. Przecież za tę walutę trudno będzie zrobić zakupy spożywcze w osiedlowym sklepie.
W Polsce wielu ludzi, szczególnie tych niezwiązanych z rynkiem finansowym, nie ma zielonego pojęcia, co to jest kryptowaluta. Jakby Pani im to wytłumaczyła?
Kryptowaluta to pieniądz, który uzyskał wolność. Jest wolny od pośredników i w dużej mierze od regulatorów.
Komu taka kryptowaluta może być potrzebna? Zwykłemu Kowalskiemu, czy może będzie dobra dla przedsiębiorcy?
Każdemu. Korzystając z kryptowalut, jesteśmy w stanie wykonać błyskawicznie przelew między osobami, które znajdują się po przeciwnych stronach globu, nie płacąc przy tym wysokich prowizji. Przelew, który, korzystając ze standardowej bankowości, trwa kilka dni, dzięki technologii blockchain może być wykonany w kilkanaście minut. To jest realny zysk i dla osób fizycznych i dla przedsiębiorców, ponieważ żadna organizacja przez te kilka dni nie blokuje ich pieniędzy.
Wszystko pięknie, ale u nas nie można zapłacić w sklepie kryptowalutą, tak jak w Japonii.
Nie jest to prawda. W Polsce pojawiają się kolejne punkty, w których możemy zapłacić za zakupy, korzystając z krytowalut. Firmy, które na to pozwalają to między innymi: Medicover, T-Mobile, Heyah, Pyszne.pl, Bobby Burger itp. Dzięki łatwo dostępnym narzędziom do integracji z giełdą kryptowalut (np. bitbay.net), wprowadzenie płatności kryptowalutami za oferowane usługi jest stosunkowo proste.
Ale przecież w ostatnim czasie DasCoin nie ma dobrej prasy. Czytamy, że KNF i NBP ostrzegają, że tą kryptowalutą powinny zająć się organy ścigania itd. Przyznam szczerze, że wygląda to trochę jak piramida finansowa, na co zwracają otwarcie uwagę znawcy branży finansowej.
W dużej mierze wynika to z niewiedzy i złych doświadczeń niektórych Polaków w przeszłości oraz lęków potęgowanych grupami interesów, które czują się zagrożone. Tymczasem żadna z alarmowanych instytucji nie znalazła nieprawidłowości w funkcjonowaniu firmy. Natomiast zniszczyć komuś reputację jest bardzo prosto, bo media społeczne odbijają wszystko szerokim echem. W takich sytuacjach cytuję Mahatmę Gandhiego: Najpierw cię ignorują. Potem śmieją się z ciebie. Później z tobą walczą. A na końcu wygrywasz.
Zgłoszenia do tych instytucji oparte są na przekonaniu, że NetLeaders nie sprzedaje żadnego produktu. Nie jest to prawdą. Produktem oferowanym przez NetLeaders są cykle, jednostki operacyjne, które każdy użytkownik będzie mógł wykorzystać do realizacji usług w systemie opartym o autorski blockchain takich jak zaszyfrowane pamięci masowe, usługi wirtualnych sieci prywatnych (VPN), inteligentne kontrakty, prywatne blockchainy lub może przekonwertować je na kryptowalutę DasCoin. Liczba zakupionych cykli jest zależna od rodzaju wykupionej licencji.
No właśnie, a Pani zdecydowała się zostać członkiem rady nadzorczej DasCoin. W razie niepowodzenia można stracić nie tylko pieniądze, ale też dobrą reputację.
Wprawdzie Giordano Bruno spłonął na stosie za głoszenie prawdy (teraz to wiemy na pewno), ale to było w 1600 r. Ponad dekadę temu Jeff Bezos, z którym spotykałam się w Davos, powiedział: Jeśli planujesz innowacje, musisz pogodzić się z faktem, że świat cię nie zrozumie. Dziś jest najbogatszym człowiekiem świata z majątkiem wartym 90 miliardów dolarów. Wg Warrena Buffeta z majątkiem 81,5 miliarda dolarów: Najbardziej skandalicznymi błędami są zaniechania, a nie pomyłki. Znajduję się więc w dobrym towarzystwie.
W biznesie zawsze jest ryzyko, a bez ryzyka nie ma postępu. Wierzę, że nigdy nie przegrywamy w życiu - albo się czegoś uczymy, albo wygrywamy. Ja mam też szczególne podejście do start-upów (nowopowstałych spółek technologicznych), które wspieram od ponad dekady. Sama stworzyłam 20 firm. Wiem jak trudno jest osiągnąć sukces i czego trzeba start-upom, żeby go osiągnąć. DasCoin powstał półtora roku temu, a już jest obecny w większości krajów na świecie. Robi to w sposób (r)ewolucyjny i broni dostępu do systemu przestępcom. Ma ogromną wizję i dużą szansę stania się dominującą walutą świata. Wiem to, bo całe życie pracuję w finansach, każdego roku analizuję setki start-upów i codziennie z nimi współpracuję.
Dlaczego u Was na stronie nie ma ogólnodostępnych informacji, które każdy szanujący się i wiarygodny biznes powinien mieć. "Networkmagazyn" zwrócił uwagę, że ludziom nie wystarczy przecież nazwa samego projektu, żeby czuli się bezpiecznie. A tymczasem nie ma tam informacji formie prawnej, NIP, REGON, kapitał początkowy, adres, telefon, maile itd. "Wszystko co służy do jej namierzenia i zweryfikowania w urzędach. Jeśli tego nie ma zapala nam się w głowie pierwsza czerwona lampka" – słusznie zwrócili uwagę.
Wszystkie dane są dostępne są pod tym adresem. Zwracam również uwagę, że REGON dotyczy polskiego rynku, a przecież mówimy o firmie, która jest podmiotem globalnym (pod linkiem nie ma informacji, o które pytaliśmy. REGON to akronim od Rejestr Gospodarki Narodowej - red.)
Ten sam magazyn zwraca uwagę, że projekt DasCoin to kilka powiązanych spółek. DasCoin, NetLeaders, CoinLeaders, WebWallet, DasFinancial AG. Z kim klient tak naprawdę podpisuje umowę? Komu wpłaca pieniądze?
Nie ma czegoś takiego jak "projekt Dascoin". DasCoin Limited to podmiot z siedzibą w Hongkongu zapewniający istnienie zarządu i rady nadzorczej, które kierują niektórymi aspektami krypto-waluty zwanej DasCoin. CL Singapore, podmiot z Singapuru, jest członkiem tego globalnego ekosystemu i jest wyłącznym sprzedawcą licencji dla uwierzytelnionej sieci ekosystemu. CL Singapore sprzedaje te licencje pod marką NetLeaders. Te licencje spełniają trzy funkcje 1) uwierzytelniają licencjobiorcę, 2) upoważniają licencjobiorcę do udziału w uwierzytelnionej globalnej sieci i 3) zapewniają licencjobiorcy określoną liczbę jednostek rozrachunkowych, czyli ilości użyć blockchaina, których dokładna ilość zależy od poziomu zakupionej licencji. Wszystkie podmioty działają w celu podniesienia bezpieczeństwa użytkowników i zwiększenia wartości całego ekosystemu, a ta zbiorowa wartość odzwierciedla się w cenie jednostek DasCoin.
Ale tego już na złą wolę ludzi i grup interesów nie zrzucicie. W DasCoinie przewijają się osoby związane z OneCoinem, który nigdy nie ujrzał światła dziennego. Piramida finansowa i wielka afera. Przecież każdemu rozsądnemu człowiekowi zapali się czerwona lampka. Te same nazwiska, ten sam biznes...
Nie jesteśmy w żaden sposób powiązani z OneCoin. Michael Mathias w oświadczeniu sprostował te spekulacje. Odsyłamy Państwa do publicznych informacji.
Padają też już wspomniane przeze mnie zarzuty, że jesteście piramidą finansową, czyli że zarobią tylko ci na górze, a reszta straci pieniądze.
Mówią to ludzie, którzy nie mają nic wspólnego z sektorem finansowym, a już szczególnie z blockchainem czy kryptowalutami. Ludzie, którzy nie rozumieją produktu i usług oferowanych przez NetLeaders. NetLeaders sprzedaje licencje dające kupującemu odpowiednią, uzależnioną od ceny ilość cykli, które każdy użytkownik może wykorzystać do realizacji usług w systemie opartym o autorski blockchain takich jak zaszyfrowane pamięci masowe, usługi wirtualnej prywatnej sieci (VPN), inteligentne kontrakty oparte o blockchain, czy prywatne blockchainy. Klienci mogą też przekonwertować zakupione licencje na DasCoiny. Poza tym, tylko ci ludzie, którzy zdecydowali się uczestniczyć w marketingu i sprzedaży produktów, ludzie regularnie szkoleni sprzedają te produkty. Cała rzesza ludzi jest klientami NetLeaders, czyli posiadaczami cykli i nie uczestniczy w sprzedaży i jakichkolwiek wynagrodzeniach z tym związanych.
Poza tym, firma ma polskich doradców prawnych, przestrzega polskiego prawa, zgodnie z którym klienci mogą odzyskać pieniądze i oddać licencję, jeśli zmienią zdanie. Od początku funkcjonowania firmy było tylko 0,00035714% zwrotów. Gdzie tu jest piramida?
Według mnie wiarygodni są członkowie rady DasCoina, w której znajdują się były doradca Reagana i Busha, prezes Volvo w Azji, doradca największych spółek w Singapurze, no i ja. Członkowie rady nie mają wątpliwości, uwierzyli w potencjał tego przedsięwzięcia. Chyba wszyscy nie zostali opanowani przez pomroczność jasną i nie stwierdzili gremialnie, że zniszczenie własnej reputacji jest najfajniejszą rzeczą na świecie. Ludzie mający kilkudziesięcioletnie doświadczenie biznesowe nie robią takich rzeczy. Wszyscy wierzymy w, pewnie nieliniowy jak w każdej firmie, proces budowania wartości platformy DasCoina.
Jednak jeżeli będzie można dascoinami płacić w sklepie, to potrzebne będą do tego odpowiednie urządzenia, sklep poniesie koszty.
System płatności zbliżeniowych DasCoin będzie bazował na urządzeniach, w które sklepy już są w większości wyposażone, dlatego sprzedawcy nie będą musieli inwestować swoich środków w nowe terminale płatnicze. Klient z kolei, będzie musiał jedynie zainstalować na swoim smartfonie aplikację dostarczoną przez DasCoin.
Tyle że jesteśmy w sieci. Specjaliści od zabezpieczeń są nie tylko po stronie waszej firmy, ale też po stronie tych, którzy chcieliby ukraść nasze pieniądze.
W Polsce zdarzały się napady na konwoje przewożące pieniądze. W każdym systemie tego typu rzeczy się zdarzają. Jednak technologia blockchaina pozwala na tworzenie znacznie bezpieczniejszych, niż znane do tej pory, systemów transferu pieniędzy. DasCoin wykorzystuje zalety tej technologii, dzięki czemu bezpieczeństwo transakcji jest znacznie większe, niż w standardowym systemie bankowym. System jest tak skonstruowany, aby jedynie posiadacz specjalnego klucza prywatnego mógł decydować o zgromadzonych przez siebie środkach. Sam klucz, dzięki wymogowi wykorzystania sprzętowego walidatora (DasCoin jest jedyną kryptowalutą, która go wymaga) jest prawie niemożliwy do przechwycenia przez hakerów.
Jednak obawy budzi wasz system sprzedaży podobny do tego, który jest np. w Amwayu.
Jest to system sprzedaży bezpośredniej, w której każda z osób, która przyczyniła się do sprzedaży produktu, jest adekwatnie wynagradzana. Krótko mówiąc twórcy DasCoina, tak jak i innych firm stosujących ten system, postanowili pieniądze, które inne firmy wydałyby na reklamę, przeznaczyć na honoraria dla osób aktywnie zajmujących się promowaniem produktu.
W Polsce ten system ma złą sławę.
Każdy system może być wykorzystany w różny sposób, również nieuczciwy. Nie możemy jednak wyeliminować wszystkich kierowców tylko, dlatego że jeden się upił. Są firmy, takie jak Oriflame czy Avon, które wykorzystują podobny system sprzedaży, a którym przecież nikt nie zarzuca nieuczciwości.
Nie chodzi może o nieuczciwość, ale o to, że ludzie na górze tej struktury zarabiają najwięcej, czym niżej, tym niższe zarobki. Ci na samym dole nigdy nie są w stanie dobrze zarobić.
Czy tak nie jest w każdej firmie? Prezes na ogół zarabia więcej niż np. kierowca. Poza tym, akurat w NetLeaders ludzie usytuowani niżej w systemie poleceń mogą zarobić więcej od tych, którzy wprowadzili ich do systemu. Wszystko zależy od ich zaangażowania. Poza tym, nie wszyscy, którzy kupili licencje NetLeaders zajmują się sprzedażą. Część z nich to klienci, którzy skorzystają z oferowanych w ekosystemie produktu i usług.
A jaką wartość ma ten produkt?
Osoby, które nabyły licencje mogą zamienić je na DasCoina, czyli wirtualną walutę. Na przełomie lutego i marca tego roku w przeliczeniu jej wartość wyniosła 4 eurocenty. Na początku października zaczęła działać wewnętrzna giełda DasCoina i pierwsza transakcja wyceniła DasCoina na 33 Eurocenty. Dziś, mimo nagonki medialnej, cena wzrosła do 55 eurocentów. To chyba niezły wynik?
W przeciwieństwie do banków centralnych, DasCoin ma z góry ustaloną maksymalną, stałą ilość (8,6 miliardów) coinów. Jednocześnie coraz więcej ludzi, coraz więcej sklepów i coraz więcej instytucji będzie chciało się DasCoinem posługiwać. Zadziała prawo popytu i podaży. To oznacza, że wartość waluty pójdzie w górę. Czyli ludzie na samym dole struktury dostana większą wartość. Gdzie w tym wszystkim jest piramida, która oszukuje ludzi? Najlepszym dowodem jest, że licencje NetLeaders kupiło ponad 50 tys. osób w 145 krajach.
Co w tym czasie robią banki centralne USA, Eurolandu czy Japonii? Drukują do utraty tchu pieniądze, nazywając to luzowaniem ilościowym. Tu nie ma żadnych ograniczeń. Potem będzie hiperinflacja, później wysokie stopy procentowe. Innymi słowy, banki centralne prowadzą do większego rozchwiania gospodarki. Kiedyś przejrzałam wykresy, z jednej strony stóp procentowych narzucanych przez FED (bank centralny USA), a z drugiej strony poziom inflacji i zawsze bank centralny robił wszystko za wcześnie albo za późno. Jak był wzrost gospodarczy, podnosił stopy procentowe, nawet w czasie, gdy wzrost już się wyczerpywał. W momencie recesji banki centralne obniżały stopy procentowe, w niektórych krajach do minusowych nawet w okresie, kiedy gospodarka już odbijała się od dna. Jesteśmy w tej chwili w takim momencie.
Szerokim echem, i to nie tym pozytywnym, odbiło się seminarium, które organizowaliście w Warszawie. Wielki rozmach, celebryci. Dlaczego organizujecie takie nienajlepsze biznesowe konferencje?
Tę konferencję organizowała zatrudniona firma zewnętrzna. Ja jedynie na niej wystąpiłam. Ta konferencja nie była wcale zła. Błąd leżał w procesie jej przygotowania, a nie w treściach merytorycznych. Pamiętajmy też, że mówimy cały czas o firmach, które powstały 1,5 roku temu i działają w najnowocześniejszym, zmieniającym się na naszych oczach segmencie rynku finansowego. Innowacji tak w technologii jak i w marketingu trzeba się nauczyć. Niech ten pierwszy rzuci kamieniem, kto nigdy nie popełnił błędu.
Zrobiła się z tego afera z udziałem celebrytów.
Kompletnie bezsensownie. Od razu mówiłam, że na taką imprezę nie ma najmniejszej potrzeby zapraszać celebrytów. To był błąd.