Czy po Euro 2012 Stadion Narodowy zostanie zapuszczony i przyniesie państwu straty?Utrzymanie obiektów w Gdańsku czy Wrocławiu gwarantują grające tam kluby. Rząd twierdzi, że uda się dobrze zarządzać Narodowym. Ale nie ma nawet jeszcze sponsora, który chciałby wpleść swoją markę w nazwę "Stadion Narodowy im. Kazimierza Górskiego".
Pesymiści mówią, że Stadion Narodowy wkrótce czeka spektakularna, komercyjna porażka. Optymiści twierdzą z kolei, że stołeczna arena dopiero teraz, po zakończeniu Mistrzostw Europy w piłce nożnej, naprawdę zacznie działać pełną parą. Wielką arenę czeka świetlana przyszłość czy los poprzednika – Stadionu X-lecia?
Problem operatora
Tylko odpowiednie zarządzanie zagwarantuje możliwość utrzymania tego miejsca bez dokładania publicznych pieniędzy. Z wyliczeń ekspertów wynika, że rocznie największy stadion w Polsce będzie bowiem generował koszty utrzymania na poziomie co najmniej 18 mln zł – donosi "Puls Biznesu". I mowa tutaj o utrzymaniu na podstawowym poziomie: za ogrzewanie, ochronę, czy zapewnienie oświetlenia.
Operator, którym wciąż jest i najprawdopodobniej pozostanie spółka Narodowe Centrum Sportu – dotąd odpowiedzialna za budowę, a następnie przygotowanie Stadionu Narodowego do Euro 2012. Tego, by to ludzie z NCS nadal zarządzali obiektem, bardzo chce minister sportu Joanna Mucha. W rozmowie z naTemat potwierdza to też szef sejmowej komisji sportu Ireneusz Raś. – Prawdopodobnie to NCS będzie nadal zarządzał stadionem – twierdzi poseł.
Skąd wziąć te miliony?
Przygotowując się do tego, spółka opracowała wieloletni biznesplan. Jego najważniejszym punktem jest założenie, iż już od przyszłego roku Stadion Narodowy będzie miejscem w pełni zdolnym do samodzielnego utrzymania się. Jak to możliwe, skoro kalendarium większych imprez na stadionie to zaledwie kilka dat, które kończą się już w połowie października? Optymistyczne plany NCS i Ministerstwa Sportu zakładają, że znaczną część kwoty potrzebnej na utrzymanie obiektu zapewni sponsor tytularny.
Największy stadion w naszym kraju, podobnie jak Pepsi Arena, na której gra Legia Warszawa, czy PGE Arena w Gdańsku, ma przyjąć w swoją nazwę człon z marką sponsora. W zamian za ok. 10 mln zł rocznie, które pozwoliłby pokryć nawet połowę wydatków na jego utrzymanie. Problem w tym, że potencjalni sponsorzy nie ustawiają się w długiej kolejce. Być może dlatego, że za grube miliony można kupić zaledwie jedną trzecią nazwy naszej areny narodowej. Do wzięcia jest bowiem miejsce między "Stadion Narodowy" a "im. Kazimierza Górskiego".
O pierwszym wymogu było wiadomo od dawna, do stworzenia drugiego przyczynił się ostatnio Sejm, który w specjalnej uchwale wezwał do uhonorowania w ten sposób legendarnego trenera. Ministerstwo Sportu twierdzi jednak, że to żadna przeszkoda, a wręcz zachęta dla potencjalnych sponsorów. Tego, któremu do etosu Kazimierza Górskiego najbliżej, mamy podobno poznać już wkrótce.
Kazimierz Górski nie kusi
– Z tego, co mi wiadomo, są dwie polskie firmy, które negocjują kwestie bycia sponsorem tytularnym Stadionu Narodowego – mówi naTemat Ireneusz Raś. Szef sejmowej komisji sportu twierdzi, że żadnej z nich nie odstraszyła konieczność dodania do komercyjnej z założenia nazwy członu "im. Kazimierza Górskiego". – Dla tych potencjalnych sponsorów to może być wręcz dodatkowy element zachęcający. W tym wszystkim chodzi o to, by firma dobrze się kojarzyła, a większość Polaków życzy sobie tego, by Stadion Narodowy nosił imię trenera Górskiego – przekonuje polityk.
Ireneusz Raś zapewnia też, że żywot stadionu nie zakończy się jesienią, po meczu Polska-Anglia, w którym nasza kadra będzie walczyła prawo gry na mundialu w Brazylii. Od dłuższego czasu wiadomo tylko, że na Stadionie Narodowym 15 lipca rozegrany zostanie finał Polskiej Ligi Futbolu Amerykańskiego, 1 sierpnia zagra Madonna, 19 września Coldplay. Potem jeszcze 30 września odbędzie się tam finał Maratonu Warszawskiego, a 16 października wspomniany mecz z Anglią.
– Wierzę, że już w drugim roku funkcjonowania stadionu nie będzie problemu ze zrównoważeniem budżetu. A być może uda go się zrównoważyć już w tym roku – zapewnia poseł. Dodając, że wie, iż negocjowana jest organizacja kolejnego wydarzenia. Miałaby to być wielka impreza motorowa. Duże wpływy generowane są podobno także z organizacji mniejszych imprez korporacyjnych na terenie stadionu i z wynajmu pomieszczeń w tej ekskluzywnej lokalizacji, które wiele firm zarezerwowało już sobie na lata.
Piłka nie będzie tu rzadkością
Optymistyczne plany zakładają także, że Stadion Narodowy w przyszłym sezonie doczeka się największych meczów ligowych. – Trzeba przesądzić jednoznacznie, by finał Pucharu Polski był rozgrywany w tym miejscu. Powinien on jednak uzyskać nową rangę. I na ten temat trwają rozmowy, ale nie mogę ujawnić szczegółów – mówi Raś. Podkreśla jednak, że piłkarska przyszłość Stadionu Narodowego w dużej mierze zależy także od Polskiego Związku Piłki Nożnej.
– Do tego wszystkiego potrzebujemy wiarygodnego partnera po stronie organizatorów meczów z PZPN, partnera z autorytetem. Jego brak może tymczasem sprawić, że stworzenie nowej, fajnej formuły rozgrywek, które znajdą finał na Stadionie Narodowym, będzie niemożliwe. I Puchar będzie nadal umierał. Tak, jak teraz, gdy garstka osób ogląda finał organizowany bez należytej oprawy w Kielcach – podsumowuje polityk.
Tylko czy NCS we współpracy z PZPN będzie potrafiło zarządzać tak specyficznym obiektem? Do tej pory przewidywania ekspertów nie wróżyły Stadionowi Narodowemu sukcesu. Oby pesymiści się mylili.