
Temat powraca jak bumerang. Dziś, dwa dni po finale Euro, w Poranku TOK FM, minister sportu Joanna Mucha mówiła, że byłoby to ogromne wyzwanie logistyczne, ale nie niemożliwe. Zwłaszcza w parze z innym państwem. A co jeżeli z mundialem będzie ciężko? Już pojawiają się nieśmiałe głosy, żeby brać się za igrzyska. Jakie? Jakiekolwiek. Najlepiej letnie, ale mogą być przecież też zimowe. W końcu to równie wielka i prestiżowa impreza.
Nie mamy się czym podniecać. Mówić dzisiaj o mundialu w Polsce, to absolutny nietakt. Ledwo skończyło się Euro, a my byśmy już chcieli nie wiadomo co organizować. CZYTAJ WIĘCEJ
– Te nasze dyskusje trzeba rozpatrywać raczej w kategoriach czy teoretycznie jesteśmy w stanie taką imprezę zorganizować, a nie czy faktycznie ją dostaniemy. A z igrzyskami będzie jeszcze trudniej niż z mundialem czy jakąkolwiek inną imprezą – mówi w rozmowie z naTemat Zbigniew Waśkiewicz, wiceprezes PKOl, który dodaje, że w na przykład w letnich igrzyskach bierze udział nawet 200 krajów, co w połączeniu z liczbą dyscyplin jest wielkim wyzwaniem logistycznym.
Czytaj też: Politycy walczą o splendor po Euro. Czarnecki: Za stadiony trzeba dziękować samorządom, nie rządowi
– Przemawia przez nas kompleks mniejszości i chęć jego leczenia. Nie wiemy jeszcze jak, gdzie, kiedy i za co, ale mimo wszystko chcemy cokolwiek dalej zrobić. Byle coś było – słyszymy.
Starając się o taką imprezę trzeba pokazać coś realnego, a nie tylko potencjalne możliwości. W Polsce nie mamy praktycznie nic, czy to na letnie, czy zimowe Igrzyska. Szczerze mówiąc, gdybym ja był delegatem i miał wybrać ofertę to raczej bez wahania wziąłbym tą, gdzie 50 proc. obiektów jest już gotowych niż tą, gdzie nie ma nic.
Spekulacje spekulacjami, ale przyjrzyjmy się faktom. Te brutalnie i szybko sprowadzają nas na ziemię. Nie w kwestii organizacji, bo pokazaliśmy, że to potrafimy robić bardzo dobrze. Problemem jest fakt, że ewentualne piłkarskie mistrzostwa świata w Polsce mogłyby się odbyć nie wcześniej niż w… 2030 roku. Bardziej kąśliwi zauważali, że w Polsce prędzej niż mundial zrobilibyśmy kolejne Euro.
Stadiony w RPA miały pojemność od 39 tys. widzów do 84 tys. Przy czym trzy były większe niż nasz Narodowy. Stadiony w Brazylii będą mieścić od 40 do 76 tys. widzów, przy czym od Narodowego większych będzie aż 5. CZYTAJ WIĘCEJ
FIFA z przerostem wielkości
Potencjalni organizatorzy w następnych latach muszą jeszcze bardziej "urosnąć". Michał Kiedrowski na łamach Sport.pl wyjaśnił, że FIFA domaga się, by mecz finałowy mogło obejrzeć przynajmniej 80 tysięcy kibiców. I choć największy polski obiekt sportowy, Stadion Narodowy należy do światowej czołówki, to jest w stanie pomieścić "jedynie" 60 tysięcy widzów. Reszta polskich stadionów też trochę odstaje pojemnością, dlatego architekci musieliby sporo główkować nad tym, jak zwiększyć ilość krzesełek lub "po prostu" wybudować nowe obiekty. Oczywiście nie jest tak tragicznie, bo zawsze możemy pochwalić się doświadczeniem z organizacji Euro 2012, za które byliśmy bardzo chwaleni.
Na organizację Euro 2012 Polska wydała 94 miliardy złotych. Dla przykładu RPA, aby przygotować się na World Cup 2010 musiało zainwestować ponad 130 miliardów złotych. Londyn aby zorganizować Olimpiadę w 2012 zainwestował tylko nieco ponad 50 miliardów złotych, ale to dlatego, że część niezbędnych obiektów już miał wcześniej. Z kolei Katar zamierza wydać do 2022 roku na same stadiony potrzebne do organizacji MŚ ponad 230 miliardów złotych. CZYTAJ WIĘCEJ
Do 2030 roku zostało jeszcze osiemnaście lat. Komu by się chciało tyle czekać, więc może warto spróbować z Igrzyskami Olimpijskimi? Tutaj pierwszy wolny termin jest bliższy, ale wciąż odległy - 2024 rok. Igrzyska przyznaje się miastu, a nie państwu, więc jedynym kandydatem wydaje się być Warszawa. Niestety, w tym przypadku potrzebowalibyśmy nowego stadionu na 80 tysięcy ludzi. Czemu nie można po prostu powiększyć Narodowego? Ano dlatego, że nie ma na nim bieżni.
– Starając się o taką imprezę trzeba pokazać coś realnego, a nie tylko potencjalne możliwości. W Polsce nie mamy praktycznie nic, czy to na letnie, czy zimowe igrzyska. Szczerze mówiąc, gdybym ja był delegatem i miał wybrać ofertę, to raczej bez wahania wziąłbym tą, gdzie 50 proc. obiektów jest już gotowych niż tą, gdzie nie ma nic. Pomóc mogłyby tutaj gwarancje rządowe, ale tak czy inaczej zawsze w lepszej sytuacji są ci, którzy mają już co zaoferować – wyjaśnia Waśkiewicz i podaje przykład, kiedy to - wydawałoby się - murowany faworyt, Ateny, nie dostały organizacji igrzysk na ich stulecie.
Prawica w piłkoszale wściekłości CZYTAJ WIĘCEJ
Waśkiewicz jest jednocześnie szefem Polskiego Związku Biathlonistów, dlatego dopytaliśmy, czy pomysły na organizację zimowych Igrzysk Olimpijskich w Polsce są realne. Tu jest jeszcze gorzej. – Jedynie skocznie spełniają najwyższe standardy. Przykładowo, w Polsce mamy cztery obiekty biathlonowe, żaden nie ma licencji potrzebnej do rozgrywania zawodów najwyższej rangi. To są wręcz obiekty treningowe. Bez udziału państwa nie ma szans o tym myśleć. Nie chodzi jedynie o wytyczenie trasy, ale o zbudowanie wokół niej całej infrastruktury – wyjaśnia wiceprezes PKOl.
– Po co się mamić, że się da, skoro nie mamy obiektów i nie wyobrażam sobie, żebyśmy kiedykolwiek mogli taką imprezę zrobić – smutno dodaje Waśkiewicz.