Polskie Saturday Night Live ma być odtrutką po mało śmiesznych kabaretach i miałkich programach rozrywkowych. To format sprawdzony w USA, który rozpoczął kariery takich wybitnych komików jak Will Ferrell, Jimmy Fallon, Bill Muray, Adam Sandler czy Eddie Murphy. Twórcy mierzą się nie tylko z naszym specyficznym poczuciem humoru, ale i legendą. – To będzie hołd dla fanów amerykańskiej wersji programu
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Przed twórcami polskiej edycji czyli platformie Showmax ogromne wyzwanie. Pierwowzór jest nadawany na żywo z Nowego Jorku, co tydzień od ponad 40 lat (dokładnie od 1975 roku)! Zna go niemal każdy, przynajmniej z nazwy, albo widział jakieś fragmenty na YouTube. Do tego dochodzą wielkie oczekiwania po straconych nadziejach na poprawę jakości polskich kabaretów, no i oglądać to będzie wyrobiony i niełatwy widz - Saturday Night Live będzie transmitowany z Warszawy tylko w internecie.
"Ucho Prezesa na sterydach"
Gospodarzem pierwszego odcinka będzie Piotr Adamczyk. Możemy się więc spodziewać żartów związanych z jego rolą w "Karol - człowiek, który został papieżem" czy obecnego hitu polskich kin "Listów do M. 3". Jednak formuła programu zakłada, że każdy odcinek prowadzi ktoś inny: aktor, muzyk, sportowiec czy polityk - w kolejnych zobaczymy m. in. Roberta Biedronia. – Wokół gościa, budujemy cały program. Ustalamy z taką osobą z czego może się pośmiać, a jakich spraw nie tykać. Ta osoba musi być też inspirująca dla scenarzystów. Piotr Adamczyk ma pełen wachlarz ról, poczucie humoru i jest fanem SNL. Robert Biedroń to też barwna postać zaangażowana: i politycznie i obyczajowo – zapewnia Jurek Dzięgielewski, producent programu z ramienia Showmaxu. Często do programu zaprasza się też sportowców, bo świetnie znoszą presję produkcji na żywo. Weźmy np. takiego Roberta Lewandowskiego, czułby się tu jak ryba w wodzie – dodaje Dzięgielewski.
Sterydy mogą też symbolizować zawrotne tempo programu. Cały odcinek powstaje w kilka dni. W przyszłym tygodniu komicy spotkają się ze scenarzystami, w czwartek i piątek będą próby, a już w sobotę transmisja. I ma tak być co tydzień. – Szczerze mówiąc, sam nie wiem co będzie w pierwszym odcinku. Cały czas przygotowujemy się i ćwiczymy skecze. Wiemy już, że część nie wejdzie do programu. Nie mam też pojęcia, które zostaną. Sprawdzamy jak to wyszło przy widowni i jak coś nie działa, to skecz jest przepisywany od nowa – mówi aktor Szymon Mysłakowski. Wszystko będzie więc poprawiane i dopracowywane do momentu premiery.
Zawrotne tempo ma jednak przynieść efekty w postaci jakości humoru. – Myślę, że to wszystko będzie lżejsze i świeższe, bez takiego ciężaru kabaretowego – zapewnia aktor teatralny i serialowy Szymon Mysłakowski.
Koniec dominacji polskich kabaretów?
Swego czasu program "Szymon Majewski Show" robił furorę w telewizji. Było to coś nowego i spektakularnego. Nie kryjmy się z tym, że początkowo nawet było śmiesznie! Przy "Saturday Night Live", który opiera się na podobnej formule (a raczej to to Szymon oparł swój program na formule NBC), pracuje część tych samych ludzi. W tym aktor Michał Zieliński, którego znamy z parodiowania braci Kaczyńskich czy Andrzeja Leppera.
– W "SNL" nie ma jednego prowadzącego. To my jesteśmy ekipą, która co tydzień ma do zaaranżowania nowego gościa, wokół którego wszystko się toczy. Oczywiście będą parodie, ale tutaj mamy w odcinku około 10 skeczy, więc wcielamy się w mnóstwo postaci, a nie jedną na odcinek – zapewnia Michał Zieliński.
– Różnica w porównania z "Szymon Majewski Show" jest taka, że tam pracował zespół na jednego człowieka. To był dobry program, ale formuła szybko się wyczerpywała, bo ciągle był ten sam człowiek. Tutaj zespół pracuje na zespół. Możemy dodawać kolejne osoby, a jeśli ktoś się nie sprawdza, to wtedy go wymieniamy. Przez to program nigdy nie powinien się zestarzeć, bo z odcinka na odcinek jest coś nowego, innego – zapewnia Maciej Sojka, dyrektor Showmaxu na Europę Centralną.
Odwaga i dystans - to jest to czego mi osobiście brakuje w obecnej polskiej rozrywce. Owszem, stand-uperzy czy YouTuberzy potrafią dowalić do pieca, ale to jest jednak nisza. Celebryci boją się wygłupić lub powiedzieć coś mocnego, by nie przekreślić swojej kariery. Twórcy "SNL" zapewnili mnie, że "SNL" będzie z pazurem. – Nasz rynek funkcjonuje tak, że nawet jak gwiazda prywatnie jest zabawna, to nie wie czy może z siebie robić pajaca, by nie stracić kontraktu. Myślę, że najwyższy czas wprowadzić inne standardy. Jeśli ktoś ma dystans, to jego wartość na rynku rośnie, bo jeśli ktoś się śmieje z siebie to znak, że jest inteligentny. To też sposób na poszerzenie swojej bazy fanów, bo zapraszane gwiazdy nie potrzebują przecież promocji – mówi Jurek Dzięgielewski z Showmaxu.
– W "biblii" programu jest to, że należy być odważnym i komentować wszystko, ale trzeba to robić w dobrym guście. Nawet jeśli ktoś przegnie i dostanie od nas "bęcki", to i tak będzie to w granicach dobrego smaku – mówi Jurek Dzięgielewski, producent programu z ramienia Showmaxu. Przekonamy się o tym w przyszły weekend. Cztery pierwsze odcinki "SNL" będziemy mogli oglądać bezpłatnie i na żywo na YouTube. Powtórki, jak i kolejne transmisje będą już do obejrzenia na Showmaxie. Premiera w sobotę 2 grudnia o 21:00.
Jeden z producentów programu, szef contentu w Showmaxie
"To będzie takie "Ucho prezesa" na sterydach, ale nie dlatego, że będzie ostrzej, choć podejrzewam, że tak będzie, ale dlatego, że odcinek "SNL" trwa o wiele dłużej: 45 minut, więc ilościowo będzie więcej wszystkiego. Sukces "Ucha Prezesa" spowodował, że nabraliśmy odwagi, by stworzyć polską edycję "Saturday Night Live". "SNL" często porównuję też do "Kabaretu Olgi Lipińskiej". Jest więc monolog czyli stand-up gospodarza, seria skeczy, śmiesznych filmików, wystąpi też gość muzyczny, a na scenie grać będzie rasowy jazz band. Jest też coś, co ja uwielbiam czyli "weekend update" - para-newsowy serwis z podsumowaniem wydarzeń tygodnia."
Szymon Mysłakowski
Aktor teatralny i serialowy
"Jest moc. Na początku bałem się, jak to będzie, gdy zbierze się wiele osób w jednym miejscu pod hasłem "Ej ludzie, żartujemy!". Na szczęście okazuje się, że strzelamy do jednej bramki i się uzupełniamy. Scenarzyści nie są anonimowi, nie zostawiają nam kawałka papieru i idą, tylko pracują z nami. Nawet mamy karteczki z tekstami, tak na wszelki wypadek, bo tyle się dzieje i dużo się zmienia w skeczach."
Michał Zieliński
Aktor teatralny i filmowy
"Różnica w porównaniu z amerykańska wersją będzie taka, pewnie teraz zaryzykuje, że my jesteśmy inteligentniejsi i przez to to będzie fajniejsze. Pewnie nie raz pojedziemy po bandzie i poruszymy temat tabu. Oczywiście zahaczymy też o politykę, więc jeśli jakiś polityk się sam podłoży, to my się nim zajmiemy. Ale to wszystko będzie na granicy dobrego smaku. Teksty, które zostały napisane są rewelacyjne, trafiliśmy na uzdolnionych scenarzystów."
Maciej Sojka
Dyrektor Showmaxu na Europę Centralną
"To co wyróżnia "SNL" na tle innych programów rozrywkowych w naszym kraju jest to, że tutaj pracuje cały zespół. Jest to wspólna praca, oparta na indywidualności każdego z uczestników. A rozmach całego przedsięwzięcia pozwala przetestować to, co stworzył zespół przed publicznością - jeszcze przed premierą. To znaczy, że zanim wieczorem będzie transmisja na żywo, to wcześniej wystawiamy cały odcinek przed "żywą" widownią. Sprawdzamy co śmieszyło, a co nie i potem to poprawiamy i zostawiamy wszystko co najlepsze do transmitowanego odcinka."